Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2010, 23:46   #29
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Przedstawienie Wasyla przekroczyło wszelkie wyobrażenia Meyumi na temat okrucieństwa. Dziewczyna czuła jego wściekłość wypełniajającą cały pokój, ale nawet ta świadomość nie przygotowała ją na to, co wampir zrobił.
Gdy zaczął kształtować twarz Rebeci, jej cierpienie napłynęło do Meyumi niczym fala i pochłonęło. Dziewczyna jęknęła cichutko i wbiła palce w tapicerkę fotela, piekielny strach powstrzymywał ją przed jakimkolwiek innym ruchem. Następnie satysfakcja Wasyla przykryła ból, choć ciągle istniał on pod powierzchnią. Meyumi chciała zerknąć na Angel, by jakoś spojrzeniem dodać jej otuchy, ale nawet nie drgnęła. W końcu Wasyl skończył pastwienie się nad Rebecą i zainteresował nieprzytomnym wampirem. Szaleńcza sztuka przeszła do aktu drugiego,w którym staremu wampirowi pomagał młody. Dziewczynie zakręciło się w głowie od nadmiaru emocji. Podwinęła nogi, tak by kolanami dotykały brody i objęła je ramionami nie spuszczając wzroku z powstającego tworu. Jej spojrzenie było jednak puste, jakby Meyumi odpłynęła gdzieś myślami. Dopiero śmiech Wasyla przywrócił ją do rzeczywistości. Dziewczyna przestraszona wyprostowała się w fotelu, ale wampir cały czas zajęty był swoją ofiarą.

Gdy przedstawienie w końcu się zakończyło Meyumi miała chwilę, by porozmawiać z Jeffem.
Wyszli na zewnątrz i spacerowali po lesie.
- Czy on zawsze... w ten sposób odreagowuje złość? - spytała cicho.
- Tak... - przyznał z niechęcią Jeff. - Dzisiaj i tak był łagodny. Skupił się tylko na winnej. Przeważnie każe wszystkich. Na szczęście zły bywa rzadko.
- Zapewne dzięki temu, że mógł się zająć jeszcze kimś innym...- zamilkła na moment. - Czemu Wasyl dał mu swoją krew? Wampiry mogą pić krew innych wampirów?
- Mogą, czasami nawet muszą. Nasza krew ma moc. Krew innego wampira pije się z różnych powodów. By zyskać jego moc, by zniewolić, lub by wzmocnić lojalność. To co zrobił Wasyl to próba zniewolenia Ignatowicza.
Meyumi pokiwała delikatnie głową, widać było, że chce o coś spytać, ale zrezygnowała. Zamiast tego zapytała.
- A u ludzi krew powstrzymuje choroby, tak? Pewnie jeszcze coś robi? - była ciekawa co takiego zyskał tamten człowiek, że zgodził się na picie krwi Wasyla.
- Śmiertelnik, który pije krew wampira zyskuje część jego siły. Choroby oraz słabości znikają. Niestety tylko chwilowo. Po kilku dniach człowiek znowu słabnie. Musi znowu napić się krwi wampira, by ona powróciła. Picie krwi wampira uzależnia bardziej niż jakikolwiek narkotyk. Daje siłę i moc i wielu ludzi jest gotowa zrobić wiele, by ją zdobyć. Wampiry to często wykorzystują i karmią ludzi swoją krwią. Nazywamy ich ghulami. Stają się oni sługami wampira który ich karmi. Ho jest ghulem Wasyla. Wasyl uwiódł go perspektywą wiecznego życia i poddaje kolejnym próbą. Biednych człowiek myśli, że w końcu zasłuży na nieśmiertelność i przemianę. Wasyl go jednak nigdy nie przemieni. Ma w nim wiernego sługę i wykorzysta go do cna. Gdy mu się znudzi lub Ho będzie już za stary, zabije go. Dlaczego o to pytasz?
- Z ciekawości... i żeby nie myśleć o tym co się stało. - wzdrygnęła się. - Poza tym, dałeś mi swoją krew przed przemianą, więc ciekawość jest chyba normalna w takiej sytuacji. - zamilkła znowu. - Jeff, a co nasze rodziny myślą? Oficjalnie nie żyjemy? - spytała niepewnie.
- Wasyl miał załatwić wszystko tak, że oficjalnie umarliście w szpitalu. Nie wiem, czy tak jest bo to on wszystko organizował. My tylko po was pojechaliśmy. O rodzinie jednak musisz zapomnieć. Tak będzie lepiej dla ciebie i dla nich. Oni nie zrozumieją tego co się stało. Poza tym jakby się Wasyl dowiedział... - Jeff nie dokończył zdania, ale można się było domyślać o czym chciał powiedzieć.
Pokiwała powoli głową patrząc przed siebie.
- Dla ojca i tak już byłam martwa w dniu, w którym lekarze stwierdzili, że nic mi nie pomoże. - uśmiechnęła się ponuro. - Tylko w takim razie jeśli jesteśmy martwi, to chyba jakichś nowych dokumentów będziemy potrzebować czy coś... Chyba, że wampirom nie są potrzebne takie rzeczy...
- Dokumentów? - zdziwił się Jeff. - A co chcesz się z urzędem podatkowym rozliczać? - zażartował - Żyjemy w cieniu nocy, poza wszelkim prawem ludzkim, czy boskim po co nam jakieś śmieszne dokumenty. W razie konieczności zawsze coś się wymyśli, a jak będzie trzeba to Wasyl wszystko załatwi tak, że będzie dobrze.
- No tak... masz rację... - westchnęła cicho. Wasyl wszystko załatwi, cudownie... - Jeszcze o jedną sprawę chciałam zapytać... - ciężko było jej o tym powiedzieć. - Jak przyszła do mnie puma... to... czułam to co ona... to normalne? - spojrzała pytająco na Jeffa.
Jeff uśmiechnął się radośnie i rzekł:
- Tak, to normalne. Nasz klan jest bardzo związany z naturą i zwierzętami. Prawda to niesamowite uczucie móc rozumieć i czuć więź ze zwierzętami?
Uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową.
- Owszem, stają się wtedy takie bliskie... Jakbyśmy były dwoma częściami tej samej całości...
Po chwili dotarły do niej słowa “nasz klan”. Meyumi spojrzała zdziwiona na swego stworzyciela.
- Nasz klan? - powtórzyła.
Jeff przytaknął i użył nazwy klanu - Gangrel. Po czym pokrótce opowiedział o nich i innych wampirzych klanach, choć jego informacje zdawały się nie być pełne, to wystarczyły do stworzenia w głowie dziewczyny pewnego obrazu całości. Światek nieśmiertelnych ukazywał się coraz bardziej skomplikowany, a ona tak niewiele wiedziała.

Natępnego dnia Wasyl zorganizował zbiórkę w salonie. Prawie jak w szkole... pomyślała z przekąsem, ale na uczelni nad zgromadzonymi nie unosił się zapach strachu.
Ich władca był jednak tego dnia w wyjątkowo dobrym nastroju, gdyż spokojnie wydał polecenia.
Kurtowi - swemu wybrańcowi polecił czytać jakąś księgę, Jeff miał gdzieś jechać z nim i Rebecą, Val i drugi chłopak dostali za zadanie odwiezienia “pajączka”. Natomiast ona i Angel miały się zająć poszukiwaniem nowego lokum. Nie dostały żadnych wskazówek, informacji o dostępnych finansach czy nawet głupiej komórki. Meyumi odważyła się więc zapytać przynajmniej o to jakie oczekiwania ma Wasyl wobec nowego miejsca. Ku jej zdziwieniu wampir nie okazał zdenerwowania na pytanie i wyjaśnił, że najważniejsze, by lokum było bezpieczne i zabezpieczone przed słońcem. Nie oczekiwał jakieś luksusowego domu, ale nie mógł być też zapuszczony. Cóż, przynajmniej się czegoś dowiedziały...

Na miasto zostały podwiezione przez Vala i Petera, Angel poprosiła łysego o zostawienie im numeru swojej komórki i ruszyły same w miasto.
Meyumi cieszyła się, że Wasyl pozwolił im razem działać. Dawało, to nadzieję, że nie podejrzewa, iż mogą coś wspólnie planować, choć po wczorajszym jakiekolwiek działanie, które mogłoby się nie spodobać Wasylowi, graniczyło z samobójstwem, bardzo bolesnym samobójstwem.
Rebeca jednak według słów Angel pytała czy w dalszym ciągu są z nią. Meyumi zdecydowanie wolała pomóc starszej wampirzycy i być nawet od niej zależną, jeśli tylko oznaczałoby to uwolnienie się od szaleńca.
- Sądzę, że jej możemy zaufać... - ściszyła głos. - Dowiedziałam się czegoś o piciu krwi innego wampira. - spojrzała na Angelinę. - Robi się to po to by zyskać moc, wzmocnić lojalność bądź kogoś zniewolić. Rebeca piła z nami, więc musiało jej rzeczywiście zależeć na wspólnym zaufaniu.
Angel zgodziła się z nią, ale i wyraziła tą samą obawę, co się stanie gdy Wasyl każe im wypić swą krew. Następnie opowiedziała szybko o jego planach wobec wampirzego księcia Vancouver, a także o organizacjach nieśmiertelnych. Camarilla wydała się Meyumi być istnym rajem w porównaniu z tym co szykuje im Wasyl. Tylko czemu Rebeca nie poprosiła ich o pomoc? Podzieliła się tą wątpliwością z koleżanką. Niewiadomych było zbyt dużo. Musiały odczekać, aż ich władca trochę ochłonie. Angelina ostrzegła ją także przed dwójką młodych wampirów. Jakby sama nie wiedziała, że od Kurta należało trzymać się z daleka. A ten drugi? Owszem, za mało go znamy, ale jeśli jest z Valem, to nie powinien być taki zły.
Było tyle spraw, o których chciałaby jeszcze porozmawiać z Angel ale musiały wykonać powierzone im zadanie, by nie wkurzyć Wasyla. Nim jednak ruszyły dopytała się jeszcze o Rebecę i z ulgą usłyszała, że radzi sobie o wiele lepiej niż można by przypuszczać.

Angelina wyciągnęła ich pieniądze z bankomatu twierdząc, że jej kamery nie wychwycą. Najwyraźniej kolejna wampirza zdolność. Gangrelka zastanawiała się tylko nad tym, czy możliwość korzystania z ich kont oznacza, że są jednak poszukiwane, czy rodziny po prostu jeszcze nie zajęły się tą kwestią.
Kupiły komórki pre-paid i gazetę z ogłoszeniami o wynajmie nieruchomości, w której znalazły numer do brokera. Szczęście im sprzyjało i umówiły się z nim na dwudziestą.
Pokazał im z trzy domy zanim znalazły taki, którym byłyby zainteresowane.



Jednopiętowy dom z pięcioma pokojami, stojący na uboczu w dzielnicy West Point Grey, w pobliżu parku. Posiadał jeszcze rozległy strych, garaż i dużą piwnicę. Po zewnętrznej stronie okien zamontowane były rolety antywłamaniowe, które doskonale zatrzymywały światło słoneczne.
Wnętrze stylizowane było na kolonialne. W salonie dominowały brązy, beże i biel, w mniejszych pokojach dochodziły ciepły żółty bądź brzoskwiniowy na ścianach. Na podłogach panele, w oknach grube zasłony. W przestronnej kuchni centralnie ustawiono prostokątny stół. Meble po dokładnym przyjrzeniu okazywały się być zrobione z imitacji drewna, ale nie zmieniało, to faktu, iż całość sprawiała przyjemne wrażenie. Cena domu lokowała się pułapie cenowym do przyjęcia, pozostawało więc tylko podpisać umowę.
 
Blaithinn jest offline