Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2010, 16:32   #30
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Powrót Wasyla zapowiadał kłopoty. Wyraźnie czuła podenerwowanie reszty wampirów. Jednak nawet w najgorszych scenariuszach nie spodziewala się takiego rozwoju sytuacji. Nie bała się krzyków, ale przemoc fizyczna budziła w niej przerażenie. Kiedy więc Wasyl chwycił Rebecę i zaczął manipulować kształtem jej twarzy, łamiąc kościec i sprawiając, że skóra pokryła się wrzodziejącymi ranami, sama poczuła jej ból. Krzyk Rebeci był jej krzykiem, jej strach również strachem Angeliny. Otworzyła szeroko oczy, nie mogąc oderwać wzroku od falującej, popękanej skóry swojej stworzycielki, a jej paznokcie wbiły się z całych sił w poręcz fotela, na którym siedziała.
Jednak była tchórzem. Pomimo odrazy i nienawiści, jakie czuła do starego Tzimisce nie umiała przełamać starchu i zdobyć się na sprzeciw.
Jej policzki oblały się rumieńcem. A przynajmniej tak stałoby się kiedyś, kiedy była jeszcze człowiekiem.
Czuła do siebie obrzydzenie. Dlaczego tak się zmieniła? Co z wartościam, które kiedyś coś dla niej znaczyły i na których opierała całe swoje życie?
Podarowano jej życie, tylko, że to życie kompletnie nie należało do niej.
Pokaz Wasyla dobiegł końca. Rebeca cicho jęcząc leżała u jego stóp. Wyraz satysfakcji i dzikiej wściekłości na twarzy starego pomału przygasał.
Jego uwaga skupiła się teraz na mężczyźnie przywiezionym przez dwójkę nieznanych jej jeszcze Kainitów - Vala i Petera.

Rozpoczeło się kolejne przedstawienie. Kiedy Wasyl ze swoim uczniem rozpoczęli makabryczne tworzenie"czegoś" z martwych ciał, dołączając ich części do korpusu Rosjanina przestała patrzeć. Rebeca miała rację. Tzimisce jest szalony. I cholernie niebezpieczny. Nie miała zamiaru być jego marionetką przez następne wieki. Wasyl nie znał litości, ani nie szanował nikogo innego poza sobą. Widziała, że będzie tak długo drążyć aż znajdzie możliwość wyrwania się spod jego wpływów.

***

Zajrzała do matki jak tylko mogła najszybciej.
- Rebeco co on ci zrobił? - powiedziała Angelina starając się ukryć przerażenie w oczach. Zdeformowana twarz Rebeci budziła w niej współczucie. - Może nadszedł czas abyś wyjaśniła mi co się tutaj dzieje i jakie plany wobec nas ma Wasyl?
- Mną się nie martw - próbowała ją uspokoić Rebeca - Jakoś sobie poradzę. Muszę... nie mam wyjścia. Z wami lub bez was. W tej chwili musimy się wycofać. Myślałam, że uda się wszystko utrzymać dłużej w tajemnicy. Nie wiem skąd on się dowiedział. Muszę wiedzieć, czy mogę na ciebie... na was liczyć. Bez waszej pomocy dalej będę tylko marionetką w jego rękach... wy też z resztą. A jeżeli chodzi o plan Wasyla, to potrzebuje on was w walce o władzę. Zwłaszcza Kurta. Myślę jednak, że z nimi nawet nie mamy o czym rozmawiać. Wasyl za bardzo go pilnuje i widać, że szkolenie idzie mu bardzo dobrze. Widać, że chłopak już podziwia umiejętności i władzę swego stworzyciela. My jednak musimy trzymać się razem. Nie wiem czy Jeff i Val nadal będą chcieli mi pomóc, ale dowiem się. Teraz moja droga skup się na zadaniu jakie powierzył ci Wasyl i pilnuj medalionu. To może być nasza karta przetargowa.
- Na mnie możesz liczyć jeśli będziesz ze mną szczera. Nie chcę być narzędziem w rękach tego potwora. Co do Meyumi, nie wiem, ale porozmawiam z nią. Ukryłam ten medalion... Rebeco dlaczego jest w nim zdjęcie wybrańca Wasyla? Kim on jest?
Rebeca opowiedziała Angel o rodzie Viscontich i o planie wykorzystania sobowtóra, by manipulować księciem Vancouver.
- Tak mało nadal wiem o Kainitach. - powiedziała z zastanowieniem Angel - Kim jest ten Książę?
W odpowiedzi Rebeca dała jej krótki wykład o Camarilli, Sabacie i klanach.
Była Lasombra. Lasombra - powtarzała w myślach. Sama nie była pewna jak odnieść się do nowej tożsamości. Rebeca mówiła, że Lasombra wraz z Tzimisce (który reprezentował Wasyl) były klanami przywódczymi w Sabacie.
Mimo tego jakoś nie przekonywało jej to co mówiła matka. Camarilla wydawała się mieć bardziej "ludzkie" oblicze. Milczała jednak nie chcącnarazić się na gniew Rebeci.
- Wasyl chce zdobyć Vancouver dla Sabatu. I chce rządzić tym miastem. -kontynuowała Rebeca- Chce uczynić to miasto przyczółkiem do dalszej ekspansji. Moim zdaniem jego pomysł jest szalony. Nie wiem kto go popiera, ale przypuszczam że nikt. To chyba tylko jego samodzielna intryga. Ja mu pomagam, ale nie dopuszcza mnie do wszystkich swoich tajemnic. Nie wiem na przykład, gdzie i po co pojechał z Kurtem.
- I my, małe, niedoświadczone dzieci nocy mamy mu w tym pomóc? Przypuszczam, że nie zawaha się nas poświęcić w imię swojej idei... - nie czekają na potwierdzenie Angel dodała - Spróbuję porozmawiać z tym Kurtem. Może czegoś się dowiem. - po chwili dodała - Mam jeszcze jedno pytanie. Rebeco czy to jest normalne, że nie widzę swojego odbicia w lustrze?
- On chce po prostu was wykorzystać. I to, że jest niedoświadczeni dla Wasyla jest nawet zaletą. Łatwiej mu wami manipulować. Dlatego muszę wiedzieć, czy jesteś ze mną czy nie. Cieszy mnie, że mogę na ciebie liczyć. Uprzedzę jednak, że walka będzie bardzo trudna i męcząca i nie gwarantuje sukcesu. Co do braku odbicia, to normalne. Wszyscy Lasombra, tak mają. Przywykniesz. Kiedyś opowiem ci więcej o klanach teraz nie mamy na to czasu.

Taak, poczekać na dogodny moment, przyczaić się... Angelina musiała się najpierw dowiedzieć o wiele więcej o swoim nowym świecie i jego realiach. A potem dobrze przygotować. Dopiero wtedy mogła pomarzyć o wolności.
Postanowiła więc na razie trzymać się planu Tzimisce.

***


Zadanie przydzielone jej i Meyumi przez Wasyla nie było skomplikowane. A przynajmniej nie byłoby gdyby dostały jakiekolwiek wsparcie i informacje.
Miały znależć nowe lokum. Ale nie miały ani grosza przy sobie, ani nawet nie były pewne jakie wymagania ma spełniać nowe miejsce. Całe szczęście, żeVal mógł je podrzucić do miasta.
Angelina postanowiła wypróbować z Meyumi ich karty bankowe. W drodze do banku mogły nareszcie swobodnie porozmawiać.

- Rozmawiałam z Rebecą - Angel zwróciła się do Meyumi - chciała wiedzieć czy nadal jesteśmy po jej stronie... Co o tym sądzisz? Ja ze swojej strony powiedziałam, że na mnie może liczyć. Nie mam zamiaru całą wieczność trwać przy tym szaleńcu i liczyć na to, że mnie nie spotka to co spotkało Rebecę.
- Sądzę, że jej możemy zaufać... - Meyumi ściszyła głos jeszcze bardziej. - Dowiedziałam się czegoś o piciu krwi innego wampira. - dziewczyna spojrzała na Angel. - Robi się to po to by zyskać moc, wzmocnić lojalność bądż kogoś zniewolić. Rebeca piła z nami, wieć musiało jej rzeczywiście zależeć na wspólnym zaufaniu.
- Hmmm... to z jednej strony dobrze dla nas, ale z drugiej... A co jeśli Wasyl każe nam pić swoją krew? Aż boję się pomyśleć. Rebeca twierdzi, że planuje on przejąć władzę w mieście. Ten medalion przyniesiony przez harleyowca zawiera fotografię... Kurta albo kogoś bardzo do niego podobnego. Podobno dzięki temu Wasyl chce manipulować Księciem Vancouver (i żeby uprzedzić pytanie Meyumi krótko streszcza jej to co Rebeca powiedziała o Camarilli i Sabacie i klanach). I powiem ci w zaufaniu, że Camarilla bardziej przypadła mi do gustu z założenia.
- Rebeca musi mieć najwyraźniej nadzieję, że Wasyl nie dam nam swej krwi... Może on myśłi, że strach będzie wystarczającym środkiem zapobiegawczym...Tylko czemu Rebeca nie poszła do tego Księcia i nie poprosiła o ochronę w zmian za informacje? Przecież Wasyl nie może byc aż tak potężny, by wszyscy się go bali...
- Nie wydaje mi się by Sabat żył w zgodzie z Camarillą... a może ona poprostu również pragnie władzy?
- Tylko w sytuacji jakiej się ona znalazła Camarilla byłaby lepszym sojusznikiem... i mi się jej założenie również o wiele bardziej podobają..
- Musiałabym delikatnie podpytać Rebecę o jej podejście do Camarilli. Echhh... A takie miałam spokojne, poukładane życie - roześmiała się w końcu Angelina. Po chwili dodała - Rebeca mówi, że na razie musimy się przyczaić i odczekać, aż Wasyl ochłonie. No ale w końcu mamy przed sobą całą wieczność - w ostatnim zdaniu można było wyraźnie wyczuć nutę gorzkiej ironii. - Myślę też, że powinnyśmy bardzo uważać na pozostałą dwójkę przemienionych. Szczególnie na Kurta, który jak widać świetnie odnalazł się w roli sadysty, ale i na Petera, bo za mało go znamy na razie.
- Tak całą wieczność.. - powtórzyła z goryczą. - Ale jeszcze jedno takie przedstawienie, a chyba zwariuję... - wzdrygnęła się. - A Kurt...on przynajmniej nie miał z tego dzikiej satysfakcji... Wasyl natomiast ponoć był łagodny, że tylko Rebeca dostała karę.- dodała ciszej. - Jak ona się czuje?
- Powiedziała, że będzie musiała sobie z tym jakoś radzić... wygląda na to, że jest dużo silniejsza ode mnie w tej kwestii. Mnie by to załamało... - i zaraz dodała - Kurt? Nie wiem, mnie się wydawało, że świetnie się bawi podczas tworzenia "pająka"
- Możliwe... chyba w pewnym momencie się po prostu wyłączyłam... - pokręciła lekko głową. - Ale nie mówmy już o tym... Wasyl jest stuknięty, a teraz jeszcze dał nam zadanie... lepiej byśmy coś porządnego znalazły.
- Ok, skoncentrujmy się zatem na zadaniu.

O dziwo pienądze z ich kont dało się łatwo pobrać. Angelina zasugerowała, że to ona je wypłaci. Nie miała odbicia w lustrach, wyszła więc z założenia, że i kamery nie mogą jej zarejestrować. A przecież nikt nie mógł się zorientować, że nadal żyją...

***


Wybrały agenta z West Point Grey, ponieważ połozenie tej dzielnicy wydawało się być najbardziej korzystne. Na spotkanie przyjechał przystojny mężczyzna w średnim wieku. Późna pora wybrana przez potencjalne klientki zdawała się nie przeszkadzać mu.
Umówili się w małej kawiarni, poleconej przez agenta. Angel uważnie rozejrzała się we wnętrzu i omijając starannie lustra i szyby frontowe wybrała stolik w rogu sali.
Facet przedstawił się jako William Moore i był wyraźnie zauroczony mlodymi klientkami. Wampirzyce szybko wyłożyły mu w czym rzecz, a Angel starała się przy tym nie koncentrować na rytmicznym pulsowaniu jego tętnic szyjnych. William zaproponował im cztery posiadlości.
We trójkę pojechali je obejrzeć.
Jeden z domow szczególnie przypadłim do gustu. Leżał na uboczu, z dala od ciekawskich spojrzeń sąsiadów, posiadał spory ogród, a rozplanowanie wnętrz było wystarczające dla całej ekipy wampirów.
No i najważniejsze. Dom posiadał obszerną piwncę, solidne rolety w oknach i grube zasłony. Mogli się tu czuć bezpiecznie

Angel zdominowała mężczyznę z latwością. Podpisali kontrakt na jej warunkach, wpłacającz góry ustaloną kwotę.
- Drogi Williamie, potrzeba tu będzie jeszcze dobra instalacja alarmowa, mam nadzieję, że cena najmu ją uwzględnia? - spytała patrząc Moorowi w oczy
- Oczywiście, zainstalujemy ją w przeciągu trzech...
- Dwóch - przerwała Angelina
-... dwóch dni. - powtórzył Moor
- Znakomicie. Mam jeszcze prośbę. Chciałabym aby wszystkie prace odbywały się po zmroku, pod naszą nieobecność.
- Dobrze, ustawię tak ekipę.

Zadanie było wykonane.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline