Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2010, 17:29   #50
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Michał na gościnność czarnych skazany...

Ich towarzysz zamieniony w postać tygrysa - swoją drogą te piekielne sztuczki mroku zapewne były dziełem Szatniasty i trzeba by było powiadomić święto Ofukcjum co by pogawędkę z nim przeprowadziło - przyprowadził jeszcze więcej ateistów, skaczących i podskakujących z ekstazy jakby doświadczyło zstąpienia ducha śpiącego.

Michał zarzucił swój krzyż na ramię...

... i ruszyli za bandą dzikusów z dzidami wierzących w innego dzikusa z zębiskami i kłąmi. Normalka. Wpakowywać się w rozwarte szczęki czarnego plemienia wierzących w koty i inne zabobony to było to co każdy szanujący się misjonarz potrafi. Uciec z godnością i co więcej życiem umieli tylko ci doświadczeni.

Michałowi zaburczało w brzuchu po raz pierwszy

Jak się okazało, zachowanie mudzynków nie było agresywne. Nie widział nigdzie powieszonych zakonników czy białych ludzi. Zapewne słowo boga tu jeszcze nie dotarło. Albo byli zjadani.
Co prawda ciała zielonych skubańców świadczyły o potędze militarnej jaką stanowiło plemię na tych ziemiach, ale te małe piekliszcza na pewno nie miały równie dobrych zamiarów co brygada rozbitków.
Braciszek trzymał się trochę z tyłu. Był w samym sercu wrogiej bazy wojskowej, gdzie źli pierwotni innowiercy szkolili małe murzynki by te negowały wiarę w jednego boga. Czuł się przytłaczany.

Michał spotyka R. towarzyszkę swoją

Jedyną osobą jaką znał z całego ich towarzystwa był czarodziejka. Magini jakoż również nie przychylnym wzrokiem patrzała na to zgromadzenie dzieci słońca. Postanowili wyruszyć razem byle dalej od tych z przegrzaną główką.
Wycieczka ziołoznawcza była idealnym pretekstem by opuścić niechciane towarzystwo.

Lucek z ZUSu pomaga nieść krzyż Michałowi

- Wydaje mi się, że uda mu się dokonać tego wyczynu. Prawdopodobnie przegrasz zakład. - starzec w czapce wędkarza rzekł spokojnym tonem po czym włożył do ust kolejną garść popcornu.
- Nie wątpię w to. - odpowiedział mu szlachcic.
- To czemuż się zakładałeś? - zdziwił się Peter
- Lata w Złym Urzędzie Społecznym nauczyły mnie tego i owego - odrzekł, a wargi mu lekko drgały niczym powstrzymywane od szlochu.
- To musiało być okropne, wyżal się stary. Mnie możesz wszystko powiedzieć.
- Chlip... zaczęło się już na studiach gdy musiałem iść do dziekanatu...
Po czym zapadła grobowa cisza...

Pani R. ukazuje twarz Michałowi

Rozmowa o aspektach wiary lekko zmęczyła Michała. Nie to, żeby go ów temat nużył, ale usilne staranie się przypomnieć co też wykładowcy w seminarium biadolili sprawiło wystąpienie kilku kropelek potu na jego czole. Do tego czynniki rozpraszające uwagę...
Podczas rozmowy magini przeczesała włosy ręką ukazując swą diabelska lub kozią naturę. Niestety - albo na szczęście - uszło to uwadze zakonnikowi, gdyż mimo wszystko czarodziejka była kobietą o nie przeciętnych walorach oddechowych, a wciąż mokra koszulka...
Każdy mógł by nie dostrzec niewielkich różków przebijających się przez włosy kobiety, w takich warunkach. No... każdy mężczyzna.

Michałowi zaburczało w brzuchu po raz drugi

Wtem wpadł na genialny pomysł. Jego ulubioną dziedziną zawsze była kuchnia. I tak na przykład kuchnia klasztorna nigdy nie miała przed nim żadnych tajemnic, a zasady wiary w jedzenie przyswoił niczym sucha gąbka kroplę wody. Sam nawet zamierzał napisać książkę "Jedz jak Jeszua, czyli jak przeżyć trzydzieści trzy lata". Dlatego począł porównywać piekło i niebo do jedzenia i picia. Tak. W tym zawsze był dobry. Niestety, kusząc R. niebiańskimi smakołykami stał się nagle taki głodny...

Michał pociesza kiszki marsza grające

Ssanie. Niczym czarna dziura przepływająca przez wszystkie cztery komory i trawiące niedobitki z nieżywych już posiłków. Niczym otchłań próbująca wchłonąć samą siebie doprowadzając do autozagłady. Był głodny. Głooodnyyy...

Michałowi zaburczało w brzuchu po raz trzeci

Tego już było za wiele. Dobrze, że czarodziejka nie drążyła już więcej tematu życia po śmierci i zeszli na bardziej przyziemne sprawy. Jedzenie. Tak. Tego jednak za wiele nie było w pobliżu. Jedno tylko mięsko biegało sobie opodal. I to on stał się celem ataku zgłodniałego duetu Brygady Michał-R.

Michał z cnót obnażony

Zgodził się. A co miał zrobić? Wszystkie żołądki wojnę partyzancką mu zaczęły domagając się swych praw i czegoś na ząb. A co on krowa jakaś co by trawę zeżreć? Nie, mięso musiało być. A że czarne? To może i krócej piec się będzie.

Michał krzyżem przybijający

Niczym słoń w baletkach baletnicy skradający się w bezkresnej przestrzeni z wytłumionymi dźwiękami Michał zachodził go od tyłu. Udając co to niby ogląda co ciekawsze okazy roślin, ustawił się tak, by uderzać ino roz. Gdy był już za ofiarą wyprostował się, a jego postura pochłonęła wręcz ciało chudego murzyna. Uśmiech niczym demona rozjaśnił usta mnicha, a cień padający na człowieka mógł przyprawić o dreszcze. Zamachnął się. Krucyfiks zawsze niósł śmierć.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline