Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2010, 19:29   #128
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Mało kto ma po 2012 zaufanie do służby zdrowia. Czemu tu się dziwić? Szpitalny sprzęt nie był wyjątkowy i jak każdy inny w 90% nie nadawał się do użytku. Zdolności Siostrzyczek raczej nie były dostępne wszystkim. Cóż... Russel miał szczęście, jeżeli od tego zależało życie Regulatora szpital dysponował i siostrzyczkami i tymi dziesięcioma procentami działającego sprzętu. Co prawda telewizji nie było ale byli kompetentni lekarze i ładne siostrzyczki (przez małe s).

***

Pobyt w szpitalu nie był zły. Czas mijał mu na (odruchowym) flircie z pielęgniarkami, cyganieniu od lekarza fajek i czytaniu starych czasopism. To środkowe najbardziej dawało mu się we znaki. Na terenie całego szpitala obowiązywał całkowity zakaz palenia, musiał sporo się nagimnastykować by zdobyć papierosy i je wypalić. Zdecydowania za rzadko mu się to udawało. Głód nikotynowy nie pozwalał o sobie zapomnieć.

Stał przed budynkiem szpitala i palił drugiego papierosa. Czuł się trochę nieswojo, nikt nie wiedział gdzie jest jego glock. Przyzwyczaił się do broni, do końca nie ufał swoim zdolnościom. Cóż, mówi się trudno...

Ciągle z fajkiem w gębie podszedł do rikszy stojącej pod szpitalem. Obok niej stał młody chłopak, jeszcze nie miał nawet szesnastu lat. Cóż... W tych parszywych czasach trzeba wziąć się za pracę dosyć szybko. I to bynajmniej nie po to by mieć na piwo, raczej na chleb.

- Do MR.
Przewoźnik nie potrzebował więcej. W milczeniu usiadł za kierownicą i zaczął pedałować.

- Jest pan Łowcą.
- Tak.
Młodzik spojrzał na niego z uznaniem. Jak na bohatera, jakby był jakimś Batmanem czy innym Supermanem. Chwilę jechali w milczeniu.
- Pokiereszowali pana w akcji.
- Nie, taksówka mnie potrąciła. Dobra młody ja Ciebie uraczę opowieścią o moich ranach a Ty mi pozwolisz zapalić w swoim mobilu.
- Pewnie!
Russel spokojnie wyjął fajka i odpalił go od zapałki. W Zippo skończyła mu się benzyna. Chwilę zastanawiał się czy nie powiedzieć prawdy jak to na pierwszej akcji obezwładniła go cholerna fretka. Powstrzymał się, nie w trosce o własną opinię a o mit MR. Zaciągnął się, odchylił głowę do tyłu.
- Nie puść tylko tego dalej bo to tajne. Nie jakoś ściśle ale też nie należy tego upubliczniać. Już Ci mówię dlaczego. Wraz z moimi partnerami mieliśmy rozpracować gang wampirów, który...
Kłamał jak to potrafił najlepiej.

Wcisnął zapłatę podekscytowanemu chłopakowi mimo, że ten nie chciał żadnego wynagrodzenia.
- Proszę pana, spełniłem tylko obywatelski obowiązek.
Caine prawie wybuchnął śmiechem. Brzmiało to tak patetycznie...
- A moim obowiązkiem jest zapłacić. Masz i tylko nie mów kto był w tę aferę zaplątany.

Po zameldowaniu się w portierni poszedł od razu do ich "biura". Nie zastał tam nikogo. Spojrzał na obie tablice, pogmerał trochę w papierach i znalazł to czego szukał. Kartkę z numerami. Wpisał oba do komórki i zszedł na dół. W zbrojowni krótko przedstawił czego potrzebował. Amulet ochronny i okulary lustrzanki nie sprawiły problemów. "Solidne armaty, które nie połamią mi łap a rozwalą cholernego łaka" okazały się glockiem 21 i obrzynem, oczywiście z srebrną amunicją. Torba na obrzyn nie był również wygórowanym żądaniem. Kapelusz już takim był. Cholera...

Caine odszedł od zbrojowni i wyjął komórkę. Działającą, był w końcu łowcą. Stary Samsung Solid. Wybrał stamtąd numer Emmy.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline