Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2010, 12:31   #28
Bothari
 
Bothari's Avatar
 
Reputacja: 1 Bothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumny
Isabell

Przygotowania szły pełną parą. Małżonek zadziwiał swą hojnością i łaskawością. Hojność już piątego dnia okazała się niepotrzebna, gdy przybyło pismo od hrabiego.


Isabell de Vicconi z domu de Maintennon
w dobrach rodu

Szanowna Pani Baronesso

Nawet nie wie baronessa, jak bardzo rad jestem ostatniej odpowiedzi, zwłaszcza, że Hrabina odmówiła. Jestem pewien, że podoła Baronessa również jej obowiązkom.
Pozwalam sobie również na przekazanie czterech oddzielnych weksli, każdy na kwotę dwóch tysięcy kordinów. Pierwsze dwa, to proponowana kwota za obrazy, które wiszą w królewskim pałacu. Jeżeli zażąda Baronessa więcej - niezwłocznie przekażę brakującą kwotę. Co do dzieł wiszących nadal u Baronessy we dworze - proszę pozostawić Baronetowi odpowiednie dyspozycję, a przeprowadzę negocjację już z nim, podczas Baronessy nieobecności.
Trzeci weksel winien pokryć wszelakie koszty związane z wyprawą. Czwarty zaś jest rezerwą na nieprzewidziane okoliczności. Absolutnie nie musi się Baronessa z nich w żaden sposób rozliczać. To, na co zostaną wydane pieniądze, leży w Baronessy gestii. Niniejszym również przekazuję Baronessie całkowite dowodzenie jak i odpowiedzialność za wyprawę.
Nad bezpieczeństwem obu Pań będzie czuwał kapitan Kawaler Gunther Felerhar. Proszę rozporządzać tym oficerem wedle własnego uznania, gdyż jest od tej chwili Baronessy podwładnym. Wsławił się on już w Agarii w walce z Valdorczykami jako znakomity dowódca i dzielny żołnierz. Jedynym mankamentem owego oficera jest posłuszeństwo. To z jego przyczyn wylądował w Cynazji. Gdyby miała Baronessa jakiekolwiek z nim problemy, proszę przypomnieć mu, iż jego brat nie opuścił jeszcze Cytadeli i nie wiadomo, czy to się stanie.
Za sprawy naukowe będzie odpowiadała doktor Baronowa Inez de Chavaz y Daae. To wedle moich informacji - wybitny umysł. Nad jej przyszłą karierą zbierają się jednak burzowe chmury w postaci inkwizycji i do tej pory nie zasnutą sekretami sprawy śmierci jej ojca. Jestem władny ją chronić, ale nie gdyby próbowała grać indywidualnie.
Tylko Baronessa jest dla mnie czysta niczym łza i w pełni zależna jedynie od kaprysów własnych, swego małżonka oraz Królowej Matry.

Z wyrazami najszczerszego szacunku

J. W. hr. Artur Berlay
Kindle, Aleja Róż 14


List węża. Nic dodać nic ująć. Węża jadowitego niczym skorpion i przebiegłego. I władnego. Jak bardzo, udowodnił list otrzymany nazajutrz.


Isabell de Vicconi z domu de Maintennon
w dobrach rodu

Droga kuzynko

Niniejszym prawem nadanym mi przez Najstarszą Siostrę, nakazuję wykonywanie z przykładną gorliwością wszelakich poleceń hrabiego Artura Berllay, choćby wydawały się one godzącym w nasze sprawy.
Dyplomatycznie chronić Cię będzie jedna ze starszych sióstr poznanych niedawno. Sprawdzi ona, czy to co proponuje Twój nowy mocodawca jest prawdą i czy nam się opłaca. Oczekuj listów od niej i stosuj się wedle uznania, bo tylko Ty będzie miała szczegółowy wgląd w sytuację.
Sprawa jest najwyższej wagi. W Rovennie zgłosi się do Ciebie nowa służąca Bianka Miatelle. Jest Nasza, choć wie tylko, gdzie zgłaszać się z raportami w Eliarze i gdzie tam są bezpieczne domy. Przyjmij ją do swego orszaku. Jest na Twe polecenia, gotowa umrzeć zamiast Ciebie.
Przyjmij też, że nagannym było nie poinformowanie mnie o zaistniałej sytuacji.

Polecam się modlitwom
Matka Dafne Larde


Pozostawało być posłuszną, niezależnie od chęci.

* * *

Powóz turkotał wesoło, gdy przekraczała bramy Kindle. Zaraz też do powozu dołączyła kolumna trzynastu jeźdźców. Oficer podjechał do okienka i delikatnie zapukał. Firankę odgarnęła służąca, by wypytać kim jest i czego pragnie. Najwidoczniej oględziny wypadły pomyślnie, gdyż zaraz ze środka wychyliła się śliczna główka baronessy de Vicconi. Nie jeden widział jak śmiałą się rozmawiając z oficerem. Wielu unosiło ze zdziwieniem oczy, gdy rozmawiali jadąc przez bez mała całe miasto. Dwie damy oniemiały, gdy powóz zatrzymał się, a kapitana zaproszono do środka. Największy szok przeżył jednak (choć udawany) vicerhrabia Karol Rubinshei, gdy zobaczył jak kapitan wyprowadza baronessę z powozu i prowadzi na statek. Jak potem z owego powozu wyładowywano kilka kufrów i waliz i ... najwyraźniej zaokrętowano damę. Również żołnierze wkroczyli tam i zniknęli pod pokładem. Zaś para owa ... dalej rozmawiała oparta obok siebie o reling.

Plotki ruszyły w Kindle. Nim statek dotarł do Olei (o czym akurat nie wiedziano) połowa śmietanki towarzyskiej wiedziała, ze baronet Vicconi nosi rogi.

Inez

Hrabia przyjął rachunki na kwotę przeszło tysiąca kordinów bez mrugnięcia okiem i przekazał weksel na kolejny tysiąc na "w razie czego". Takie opłaty okazały się drobnostka. Oczyma duszy nawet baronowa zobaczyła czego można by dokonać mając za sponsora hrabiego Berlaya. To chyba tłumaczyło, dlaczego profesorowie tak zazdrośnie patrzyli na jej przygotowania.

Paczki i kufry z uniwersytetu mieli zabrać ludzie hrabiego. Tak też się stało. Jednak pani doktor nie była świadoma, że opiekę nad nimi przejął jeszcze ktoś.
- Tak, ja jadę z Wami. Ktoś musi dopilnować, żeby wszystko było załadowane jak trzeba i by nic nie zniszczono. W tym kufrze jest na przykład bardzo delikatna aparatura, więc proszę jak z jakiem. W we dwóch, weźcie tamten a ty ...
Antoni Biull był szlachtą tak niska, że zastanawiano się na uczelni, czy w ogóle nią jest. Na uczelni miał powodzenie tylko przy wspólnej nauce, gdyż pomimo, że uchodził za przystojnego - interesowała go tylko historia. Zwłaszcza starożytna. Nic dziwnego, że gdy dostrzegł na skrawku papieru z zapisków pani doktor parę interesujących informacji i połączył z paroma plotkami oraz przyspieszonym pakowaniem w jej pracowni - postanowił zdobyć tytuł magistra pod jej opieką i w terenie.

Gdy wreszcie w Olei pani doktor wjechała na okręt i przywitała się z baronessą Vicconi oraz kapitanem Felerharem zapytała o swoje rzeczy z Kindle. Odpowiedź zaskoczyła ja totalnie:
- Pani pomocnik zaniósł je do komnaty i teraz pilnuje ich niczym kwoka jajka, więc o rzeczy nie musi się baronowa martwić. Jestem pewien, że chłopak prędzej padnie trupem niż ... czy coś się stąło? - głos kapitana nagle zmienił się, na widok miny baronowej.

Dyskusja pomiędzy dwoma naukowcami w kabinie była długa i burzliwa. Karyjska krew pani doktor najwyraźniej wzięła górę, ale ragadańska nieustępliwość jej oponenta była równie mocna. Ostatecznie - przekonał ją rzucając ni stąd ni zowąd, gdy wydawało się, że za trzy minuty wyląduje za burtą.

- W 346 roku po proroku rycerze sir Jefreya napadli na ośrodek Ishów zwany Białym Jarem. Złupiono tam siedem wozów doskonałych statuetek i innych drogocennych przedmiotów rak ludu Ish. W pięć lat później sir Jefrey rozpoczął pierwszego zamku swojego rodu. Jego ozdoba były te właśnie przedmioty. Dokładna lokalizacja tego zamku do dzisiaj jest tajemnicą. Pozostałości tego skarbu znajdują się w Klerke pod Rovenną i w Mille w Ragadzie. Pierwsza lokalizacja jest prosta do wyjaśnienia, gdyż sir Jefrey jest uznawany za założyciela rodu Jafere, który nosi teraz tytuł hrabiowski w Eliarze. Skąd wzieły się w Mille, nie wiadomo.

I tak ostał się na statku ...

Gdzieś w Kindle

- Jakim prawem chcecie wydać mi takie polecenia, panie hrabio?
- Kawalerze ... użyję takiego tytułu, bo wszak nie wiadomo, czy juto będziecie jeszcze kapitanem, znowu porucznikiem czy może wreszcie majorem ... jesteście tutaj za karę i obaj dobrze o tym wiemy. Macie zebrać ten oddział a nawet nie będziecie nim dowodzili, bo to robota dla pułkownika. I w zasadzie, ode mnie zależy czy tak będzie. Ode mnie też zależy potencjalny awans. Wiecie to przecież bardzo dobrze. A ja potrzebuję godnego i odważnego oficera z odrobiną taktu. Pułk będzie formował się dalej, a wy z dwunastoma żołnierzami pobawicie się w niańki dla trzech dam. Macie więc dziesięć dni na przygotowanie wszystkiego tak, byście przez trzy miesiące byli tu zbędni.
- Ale dlaczego ja?! Mało macie tu własnych papierowych oficerów z wielkimi chęciami do wykazania się?
- Ah ... to już zawdzięczacie jednej z owych dam, która poznała, że wy zrobieni jesteście przynajmniej z marmuru.
- To ... kogo mam chronić?
- Pamiętacie kapitanie trzy damy, z którymi siedziałem przy stole na balu? Ot i cała tajemnica.
- Poleciła mnie baronessa Vicconi?

Odpowiedzią był tylko męski, porozumiewawczy uśmiech.

* * *

- To ten?
- Tak. Strzelaj.

Huknęły wystrzały. Zaskoczony mężczyzna upadł na bruk. Mieszczanie, którzy dość szybko otworzyli okna, dostrzegli już tylko dwóch mężczyzn ciągnących ciało ku nabrzeżu. Policja nie odnalazła ani ich, ani nie dowiedziała się, kim była ofiara.

* * *

- Jak to wyjechała?! Tak po prostu? A kto poprowadzi jej wykład? W środku roku akademickiego, bez słowa usprawiedliwienia, tak po prostu sobie jedzie coś odkrywać? Ona myśli, że jest tu niezastąpiona, czy jak? Natychmiast skre ....
- Panie dziekanie ... to ... list.
- Nie będzie mi się tłumaczyła jakimś listem! Ja jej zaraz ... osz ... to od Berlaya?! O psia krew!

Kwestor zamarł. Pierwszy raz usłyszał z ust swego przełożonego tak grube słowo. Wszak człowiek ten słynął jako godny i szlachcic i naukowiec. Był bardzo przyzwoicie konserwatywny.
- Mowy nie ma. Ile by Berley nie płacił ... ta kobieta już tu nie pracuje. Przygotuj dokumenty.
- Czy jest Pan pewien.
- Tak. Może sobie być szychą, ale na tym wydziale to ja jestem królową.
- A ... a jego pieniądze?
- Nauka nie da się kupić!

Kwestor odszedł niepocieszony. I to bardzo. Rzeczona osoba i jemu działała nie jeden raz na nerwy. Teraz jednak ... bardziej martwił się o sfinansowanie już podjętych badań.

Inez i Isabell

Rejs upływał spokojnie. Przy obiedzie pierwszego dnia, wszyscy poznali się.
Ojciec Rubinshei był człowiekiem o bystrym umyśle i bardzo sprawnym ciele. Nie nosił szat zakonnych a wojskowe i doskonale porozumiał się tak z żołnierzami jaki marynarzami niezależnie od pagonów. Potrafił opowiadać godzinami najrozmaitsze historie, gdzie wraz ze swoim przyjacielem Sierżantem Wilgon Szeferdem występowali w rolach głównych. Wydawało się, że byli już wszędzie. Biorąc pod uwagę, że ojciec miał prawie 50 lat - było to możliwe.
Z niewiadomych przyczyn jego przyjaciel nie dotarł na okręt, jednak ojciec był pewien, że będzie czekam w Rovennie albo sam dotrze na miejsce.
- To człowiek nie do zdarcia ... - mawiał.

Antoni Biull był jego przeciwieństwem. Cichy i nieobecny. Zawsze z książką. Zapytany, odpowiadał zarzucając rozmówcę tonami niepotrzebnych informacji. Chodząca encyklopedia, szczególnie w sprawach historycznych. Z nieznanych przyczyn jego przełożona odnosiła się do niego z niechęcią. Czyżby strach przed konkurencją w postaci utalentowanego studenta?

Była i Marinne, służąca baronessy. Dziewczę miłe, śliczne i posłuszne. Niemal zawsze pod ręką Pani. W ciągu pierwszych dwu dni rozkochała w sobie cały tuzin wojaków nie gorzej niż jej mocodawczyni ich dowódcę.

* * *

W godzinę po przycumowaniu w Rovennie, wszyscy znaleźli się w doskonałej Eliarskiej gospodzie. Panie miały czas by się odświeżyć. Uczyniły to dość szybko, gdyż na każdą z nich czekał posłaniec.

Baronessę oczekiwała Bianka Miatelle. Dziewczę, które dostrzegło powóz zjeżdżający ze statku i popędziło by pokłonić się jego posiadaczce i paść do nóg prosząc o posadę. Ku zaskoczeniu wszystkich - posadę otrzymało.

Pani Doktor zaś otrzymała od studenta tutejszego uniwersytetu pokaźny pakunek. Szybko zniknęła z nim w komnacie. Niestety - żadnych katedry w pobliżu ich celu nie było w spisie. A przedmioty podobne do tych na liście znajdowały się oczywiście w zbiorach hrabiego Dreugera Jefere zamieszkałego w Klerke. W liście była też oczywiście historia skaralna Eliaru oraz dyskretne pytanie, czy nie odnaleziono może jakichś przedmiotów ze skarbów sir Jefreya, bo uniwersytet byłby zainteresowany ich zakupem.
 

Ostatnio edytowane przez Bothari : 02-11-2010 o 13:54.
Bothari jest offline