Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2010, 14:39   #31
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Poranek cz. 1

Gaspaccio przyciskał do siebie Katrinę, nie pozwalając zapomnieć o swej obecności. Dłoń jego masowała jej pierś, ugniatając ją lekko i pocierając kciukiem o jej szczyt. Wprawiała ciało dziewczyny w lekkie dreszcze, potęgowane powolnymi lubieżnymi pocałunkami na jej szyi.
Szlachcic bawił się jej ciałem, pobudzał je... swym dotykiem rozpalając w niej żądze.
-Coś się stało?- szepnął potęgując powoli pieszczoty. A gdy milczała jeszcze, szepnął jej do ucha.- Zobaczyłaś coś ... ciekawego?
Katrina mimowolnie otworzyła usta aby mu odpowiedzieć, że ojca zobaczyła, ale w ostatniej chwili ugryzła się w wychylający z ust języczek. Oblizała nerwowym ruchem usta po czym zerkając przez ramię na stojącego za nią szlachcica odparła:
- Krzyki mnie obudziły... byłam ciekawa co się stało. - po czym przesunęła wzrokiem po mężczyźnie i dodała z przekornym uśmiechem - Ale jak tak patrzę na ciebie Gacciu to i Ty już wybudzony w zupełności. -Odchyliła lekko do tyłu i unosząc ręce ku górze przeciągnęła się jak kotka.
-Zdecydowanie.- mruknął Gaccio do ucha dziewczyny. Oblizał nieco spierzchnięte wargi, na widok jej prężącego się ciała. Dłoń którą trzymał ją w pasie, zsunęła się niżej. A sam Gaspaccio rzekł.- Oprzyj się dłońmi o parapet okna i wypnij pupcię.
Nie trzeba było czytać w myślach, by zgadnąć że zamiary szlachcica kryjące się za tymi słowami były niecne. I jeszcze te odgłosy ojca dochodzące zza okna... gniewnie, wściekłe. Pamiętała, jak on na nią tak krzyczał.
Dochodzące zza okna krzyki tak ją zaabsorbowały, że nie usłyszała co do niej szepnął Gaccio, a może usłyszała, ale nie zwróciła uwagi. Ciekawość co dzieje się na zewnątrz przezwyciężyła. Dziewczyna oparła łokcie i o parapet i wychyliła się przez okno nie świadomie prezentując w całej swej okazałości wdzięki Gacciowi, a właściwie bardziej jego mieczykowi znajdującemu się na tej wysokości. - Jak myślisz... długo to potrwa? - spytała z uwagą przyglądając się sytuacji na ulicy.

A sytuacja robiła się ciekawa...Purpurowy ze złości Reginald, wyszedł z powozu, by osobiście nakrzyczeć na woźnicę. Postarzał się, ale nie stracił zamiłowania do skromnych szat z dobrych materiałów. Ani gniewnego charakteru.


-Długo? Nie sądzę. Już prawie...- odparł Gaccio nieświadomy, że pyta ona o coś innego. Jego dłonie przesuwały się po jej plecach i pośladkach, by w końcu zacisnąć się na jej pupie. A po chwili szlachcic jednym silnym szturmem wtargnął do jej wilgotnego zakątka. Od razu wdarł się jak najgłębiej, jednocześnie lekko popychając dziewczynę do przodu.

Dziewczyna popchnięta do przodu wychyliła się jeszcze bardziej z okna. Obawiając się że ojciec może unieść wzrok do góry naprała mocniej na Gaccia chcąc cofnąć się do tyłu. Czuła jak szlachcic przywarł do jej pośladków jeszcze mocniej na nią napierając. On pchał do przodu ona do tyłu powodując, że ocierali się o siebie w swoich zmaganiach. Katrina podparła się na łokciach chcą przesunąć stojącego za nią mężczyznę. Z jej ust wydobył się mimowolny jęk kiedy tamten wypełniał ją raz po raz .
Gacciowi niewątpliwie spodobała się reakcja kochanki. Dłonie zacisnęły się jak kleszcze na jej ciele. Ruchy bioder przybrały na sile, powodując że Katrina czuła go mocniej , głębiej intensywniej. Szlachcic lekko się nachylił, przylegając do jej spoconych pleców, ciepłym torsem.
A ona.. brana w posiadanie przez Gaccia, który nie szczędził jej pieszczot ustami. Wypełniania raz po raz jego obecnością, spoglądała w dół... na ojca, który zlecił swym sługom, przesunięcie wozu. Było to jednak nie możliwe. Wóz był zapewne ciężki i trójka jego sług, nie byłaby w stanie go przepchnąć. Ale ojciec nigdy nie zważał na takie sprawy, zaś Katrinie z trudem przychodziła w tej chwili analiza sytuacji. Wszak obecność Gaspaccia i rozkosze jakie sprawiał jej każdym ruchem bioder, były tak rozpraszające.

Przygryzła usta ząbkami, aby za głośno nie reagować na poczynanie młodego szlachcica i tym samym nie zwrócić na siebie uwagi stojących na dole ludzi. Katrina poddała się ogarniającej jej eksplozji doznań. Gorący Gaccio rozgrzewał ją do czerwoności, a zimne powietrze poranka chłodziło jej skórę jakby chciało ten ogień ugasić. Przymknęła oczy i dała się prowadzić mężczyźnie tam gdzie chciał ich zabrać, do innej krainy innych doznań.Ojciec przestał dla niej istnieć.
Zmysły Katriny koncentrowały się w dole jej brzucha... w pulsującej ekstazie, żądzy zalewającej jej umysł przyjemnościami. Była całkowicie w jego władaniu. Każdy ruch mężczyzny pobudzał w niej kolejne fale rozkoszy. Jej ciało drżało, usta mimowolnie układały się do kolejnych jęków, Tym bardziej że Gaspaccio zaczynał się zbliżać do ekstazy, a wraz z jego zbliżaniem Katrina czuła go mocniej i intensywniej. Gniewne krzyki jej ojca, stały się szeptem...wspomnieniem, figlów z pachołkami na sianie. Figlów czynionych trochę z ciekawości, trochę z przekory.

Katrina kochająca z Gaspacciem, znów poczuła ten dreszczyk zakazanego owocu... kiedy to figlowanie z mężczyznami, było także małą zemstą na rodzicach.
Wszystkie te doznania razem sprawiły, że przestało ją obchodzić gdzie jest ojciec, co robi przebywająca z nimi w pokoju bardka. Poddała się doznaniom jakie wywoływał w niej Gaccio w zamian starając się doprowadzić go na skraj przepaści... a może nawet popchnąć w nią. Poruszała się wraz z mężczyzną coraz bardziej zatracając w tym co robili. Z jej ust wydobył się jęk otulający uszy mężczyzny - Gaaaaaaacciu...

Ruchy mężczyzny przybrały na sile, bo i zbliżał się do granicy swej wytrzymałości. A jej ruchy budziły w nim pokłady wigoru. Kochali się intensywnie, coraz mocniej i drapieżniej. Szlachcic niemal wbijaj palce w drżące ciało...sam drżąc od ogarniającej go ekstazy. Kolejne jej jęki i ruchy rozpalały go coraz bardziej.

A gdy osiągali szczyt rozkoszy, do uszu dziewczyny dotarł zdziwiony i przerażony krzyk jej ojca.- Kkkatrina?

Jednak było już za późno by się wycofać. “Płonący”z pożądania szlachcic, poruszał się z wigorem dzikusa i trzymał ją mocno w objęciach, nie pozwalając przerwać im figlów. A zalewające umysł dziewczyny doznania mówiły jej, że finał jest już blisko. I nawet zdziwione i zaskoczone spojrzenie jej ojca, nie mogło tego zmienić.
Nie wiedziała czy słyszy swoje imię... czy to Gaccio wykrzykuje je w ekstazie spełnienia. Jej włosy rozpuszczone w czasie nocnych igraszek teraz, gdy gwałtownie przechyliła głowę w dół w momencie kiedy jej ciało wyprężyło się w łuk zalały swą falą jej twarz.
Gaspaccio dotarł do szczytu rozkoszy chwilę później... Przycisnął ciało swe do Katriny i jęknął.- O Suuune...- wzywając imienia bogini miłości. Po czym... trzymając dziewczynę, odchylił się do tyłu ciągnąc ją za sobą. Dysząc wylądował plecami na podłodze, a Katrina na jego rozpalonym miękkim ciele. Szlachcic mruknął jej do ucha.- To było coś... byłaś jak kotka w rui.
Ojca głosu już nie było słychać... zapewne uznał, że pomylił się. Wszak nie widział córki od paru lat.

Katrina dziewczyna odetchnęła kilka razy aby odnaleźć się w rzeczywistości jaka ją otaczała. Z uśmiechem spięła mięśnie i szybkim ruchem podniosła się by po chwili opaść na szlachcica siadając na nim i trzymając go w uwięzi swoich ud. - Jesteś... niezaspokojony mój panie... - po czym patrząc na niego z góry zaczęła zastanawiać się z przekornym uśmiechem - I co by tu teraz z Tobą zrobić...
Dłonie szlachcica wędrowały pieszczotliwie po udach kochanki, dotykał jej skóry samymi opuszkami palców, spoglądając na nią rozmarzonym spojrzeniem. Uśmiechnąwszy się do niej, mruknął.- Wzięłaś mnie chyba teraz do niewoli. Więc... ty decydujesz?
- Nieeeeeeeeeeeewoli powiadasz... Czyli jesteś moim niewolnikiem? - upewniała się z błyskiem.
-Siedzisz na mnie...-uśmiechnął się Gaspaccio, oblizał nieco wargi, wędrując wzrokiem po nagiej dziewczynie.- Co ja mogę zrobić, jeśli nie poddać się tobie?
- Czyli...dopóki na Tobie siedzę... jesteś moim niewolnikiem?- dopytywała się dziewczyna ze śmiechem kręcąc się na młodym szlachcicu tak jakby szukała sobie wygodniej pozycji.

-Tak...-jęknął Gaspaccio, bo jej ruchy nie pozostawały bez odzewu jego ciała. Dał dziewczynie delikatnego klapsa, mówiąc.- Czasami jednak mam wrażenie, że bardziej wolisz, bym to ja był twoim władcą, a ty moją niewolnicą.
- Pozory mylą mój panie... nie raz bardzo mylą - powiedziała dziewczyna zagarniając Gaccia we swoje władanie - nigdy nie wiadomo kiedy stajesz się niewolnikiem a kiedy władcą... - zaczęła poruszać się na nim coraz bardziej intensywnie drażniąc go i zaczepiając.
-I kto tu... kto... kto tu... jest nienasycony?-wydyszał z trudem Gaspaccio, czując jak ruchy Katriny go ożywiają. Zacisnął drapieżnie dłonie na jej udach, spoglądając jej prosto w oczy.
Roześmiała się i założyła ręce za szyje przeciągając i wyginając ciało w łuk. - Nienasycony powiadasz Gacciu... ależ... przecież... ja nic a nic nie robię. No może przeciągam się troszkę po spaniu... a Ciebie przytrzymuje cobyś nam z samego rana nie zwiał... wszak mięliśmy chyba negocjować? - na potwierdzenie swych słów zacisnęła uda otaczające leżącego szlachcica.

-To co chcesz negocjować?- spytał Gaspaccio wędrując dłońmi po jej brzuchu, powoli masując sprężyste ciało kochanki. Oddychał ciężko, acz starał się być spokojny.
- No nie wiem... może... - przygryzła dolną wargę ząbkami zastanawiając się co chce negocjować. - na początek... coś smakowitego na śniadanko? - spytała pochyliwszy się i przesunęła ustami popiersi Gaccia jakby chciała go posmakować... a może zjeść.
-To musisz celować wyżej...- mruknął szlachcic wskazując swoje usta z lisim uśmieszkiem.

Kartina roześmiała się po czym gwałtownym ruchem przylgnęła ustami do ust mężczyzny i jak niczego się nie spodziewał ugryzła go w dolną wargę i odskoczyła siadając na nim. - Dobrze trafiłam tym razem? - spytała przekornie.
-A smakowało?- odpowiedział pytaniem na pytanie szlachcic, masując uda Katriny powolnymi ruchami dłoni. Nagle spoważniał mówiąc.- Mogę cię o coś spytać?
- Smakowało? Nie wiem muszę sprawdzić - pochyliła się i delikatnie przesunęła koniuszkiem języka po miejscu które chwile wcześniej przygryzła - Yhmmmm.. mniam... niczego sobie... Po czym zerkając z bliska w oczy Gaccia wyszeptała - Co chcesz spytać?

Gaspaccio patrząc w jej oczy pogłaskał Katrinę koniuszkami palców po policzku. Nieco się zaczerwienił.- Nie wiem czy to jednak dobra okazja do takich pytań, ale... jak to jest być najemniczką? Poszukiwaczką przygód?
Katrina ułożyła się wygodnie na piersi mężczyzny przykładając ucho tak jakby chciała słyszeć bicie jego serca i delikatnie muskając ją opuszkami odparła - Powiem Ci... jeżeli Ty odpowiesz mi na moje pytanie.
-A mam jakiś wybór? Jestem twoim niewolnikiem.- mruknął Gaspaccio, głaszcząc głowę leżącej na nim Katriny. Mruknął cicho.- Pytaj.

Roześmiała się i przytuliła mocniej. - Czemu chcesz pomóc Romualdo i ożenić go z jego wybranką? Czy nie jest to tak, że chcesz mieć tą Rudą dla siebie?
-Jesteś o nią zazdrosna?- zażartował Gaspaccio, po czym rzekł.- Ech...gdyby sprawa by była prosta, gdyby można było to tak ustawić. Romualdo będzie miał swoją miłość, Angie mnie... Ale tak nie wyjdzie. - przymknął oczy jakby coś wspominając.- Angie i ja nigdy nie będziemy razem. Ale przynajmniej nie będzie się unieszczęśliwiać, polując na kogoś, kogo nigdy nie zdobędzie. Poza tym... To jest wyprawa w jedną stronę dla mnie, Katrino. Nie wrócę do Evertown, także i Romualdo i jego...hmmmm...gwiazdka, nie wrócą.

Katrina przesuwala dłonią popiersi mężczyzny i puściła uwagę o zazdrości mimo uszu. Niechcący jej palce natrafiły na łańcuszek i podniosła głowę aby się przyjrzeć swojemu znalezisku. - A to co?
-Otwórz.- mruknął Gaspaccio. I palce dziewczyny otworzyły medalion. W środku były portrety dwóch kobiet. W jednej Katrina rozpoznała Angelikę, tyle że młodszą. Osiemnastoletnią. Drugi przedstawiał piękną jasnowłosą kobietę z białymi skrzydłami.
- Kto to jest Gacciu? - spytała wpatrując się w kobiety.
-Angie...i moja matka.- mruknął szlachcic.- Angie jest moją przyjaciółką z dzieciństwa. Wbrew temu co się mogło wczoraj wydawać, to... jesteśmy w dobrej komitywie. Moja matka... była półniebianką i zmarła, gdy miałem jedenaście lat.- dłonie mężczyzny przesunęły się po plecach Katriny, zaciskając na jej pupie.
- Brakuje Ci jej? - spytała Katrina zerkając uważnie na twarz mężczyzny.
-Trochę tak. Ale...minęło już tyle lat. Bardziej chyba ojcu.- mruknął Gaspaccio, zaciskając mocniej dłonie na swej zdobyczy, jaką były pośladki Katriny. Powoli je masował, ugniatał, lekko szczypał...napawając się ich miękkością i sprężystością.

- A jaki on jest... twój ojciec - wypytywała się dziewczyna dalej.
-Ojciec jest... dość stanowczy, surowy, marudny. Chce bym przejął po nim schedę, bym kontynuował rodzinną schedę posiadaczy ziemskich. Bym się ustatkował. Pewnie znalazłby mi kilka kandydatek na żony, mimo tego że sypiałem z chyba każdą ladacznicą w Evertown.- rzekł w odpowiedzi Gaspaccio, zaśmiał się i spojrzał wprost w oczy Katriny.- A ty... nadal bierzesz pod uwagę, że mogę cię przy którejś okazji zaciągnąć do ołtarza? A co bardziej prawdopodobne... do łóżka?
- W łóżku to już jesteśmy... - roześmiała się i sprostowała - a nie, raczej na... podłodze. A do ołtarza... no cóż... nie wiem czy do ołtarza... czy to nie z twoich ust padło że spałeś z każdą ladacznicą? Skąd wiesz kim ja jestem? Może twój ojciec, a może i ty podciągniecie mnie pod ten rodzaj kobiet, a nie pod ten co się ciąga do ołtarza. - spytała zadziornie patrząc mu w oczy.
- A może... mam to w nosie, kim jesteś ?- uniósł głowę w górę i zaczął całować usta Katriny, zaciskając dłonie na jej pupie i przyciskając ją do siebie. Pomiędzy kolejnymi pocałunkami szeptał.- A może po prostu wolę cię taką? Niespodziankę? Kobietę bez przeszłości?

Ostatni pocałunek był długi i namiętny i z językiem Gaspaccia dostarczającym pieszczoty ustom dziewczyny. Głowa szlachcica opadła na ziemię, zamknął oczy i rzekł.- Zapewniam cię Katrino, że już wkrótce nie będę wartościową partią małżeńską.
- Skąd wiesz czym mierzę wartość małżeńską...może nie tym samym co Ty? - opowiedziała dziewczyna - Czemu nie będziesz tą swoją wartością ?
-Bo nie zamierzam wracać do Evertown. Zapewnię Romualdo spokojną przyszłość i skończę jak ty... zajmę się poszukiwaniem przygód, zarabianiem na chleb własnymi umiejętnościami. Przyznaję, że nie mam o tym zielonego pojęcia. Ale wy macie, więc się będę od was uczył.- Gaspaccio uśmiechał się z zamkniętymi oczami, głaszcząc Katrinę po pośladkach i mrucząc.- Masz cudownie miękkie ciało.
- A co ty właściwie potrafisz Gacciu... oprócz dawania kobiecie rozkoszy?- spytała dziewczyna przyglądając się twarzy kochanka z uwagą.
-Walczyć mieczem...trochę się pojedynkowałem.-odparł Gaspaccio i uśmiechając się spytał.- Po tej misji... może zostanę twoim ochroniarzem?

Roześmiała się na całe gardło słysząc ostatnie zdanie młodzieńca. - A przed czym będziesz mnie chronił Gacciu, a może przed kim? - mimowolnie się wzdrygnęła przypominając sobie o ojcu stojącym na dole. Nie słyszała już jego głosu, nadal jednak słychać było parskanie koni.
-Bronił cię przed innymi chętnymi twych wdzięków?- spytał żartobliwie Gaspaccio, po czym westchnął.- Nie wiem... jak mówiłem...cóż... nie wiem co będę robił później. Coś się wymyśli.
- Czemu nie chcesz tu wrócić? - pytała dalej wtulając się w jego pierś i delikatnie pieszcząc ją muśnięciami.
-Może... kiedyś... Nie teraz.- mruknął Gaspaccio poddając się pieszczocie jej paluszków.- A ty? Tęsknisz za domem?

- Niezbyt - odparła szybko dziewczyna - A co zrobisz jak twój ojciec nie pogodzi się z... twoją decyzją?
-Cóż... zobaczymy czy mnie złapie.- zaśmiał się Gaccio, otworzył oczy i delikatnie cmoknął dziewczynę w usta . -W razie czego, ukryję się pod twą suknią, jak ten niziołek pod kieckę Romualda.
- Tylko mi tam nie chuchaj w celach ogrzewczych - odparła z uśmiechem. - Długo znasz Romualdo?
-Kilka ładnych lat.- odparł Gaspaccio spoglądając na Katrinę i uśmiechając się.- Pamiętasz co wczoraj moje usta robiły pomiędzy twoimi nogami? I jak bardzo ci się to podobało?
- Myślisz... że to by pomogło w ukrywaniu Ciebie pod tą sukienką? - podniosła głowę i puściła do młodzieńca oczko - Co będzie jak nam się nie uda ta wyprawa Gacciu?

-Myślę że..najpierw powinniśmy przeprowadzić parę testów, tak dla pewności.- zażartował Gaccio, wystawiając w uśmiechu język. Dziewczyna podciągnęła się do góry i pochylając się delikatnie złapała ząbkami wystający język chłopaka. Po czym delikatnie pogilgała go swoim językiem i puszczając wróciła na swoje miejsce przytulając się do jego piersi.
-Tooo...Romualdo będzie pisał dramaty, dotyczące jego tragicznej miłości?- spytał retorycznie Gaspaccio, wracając do jej pytania. Pogłaskał Katrinę, po głowie mówiąc.- Dlaczego ma nam się nie udać? Wierz w siłę miłości. W potęgę Sune... Poza tym, dostaniesz swoją zapłatę. A może i mnie jak dodatek do zapłaty?
- No ciebie...jako niewolnika już mam - starała się zachować powagę i dodała szeptem nie wiedząc czy chłopak usłyszy czy nie - A w potęgę miłości nie wierzę... - przypominając sobie ile to miłości w swoim życiu zaznała. - Czy nie lepiej by Ci było ulec woli ojca i ożenić się. Zapewne masz jakąś pannę na widok której twe serce mocniej bije?
I przytuliła otwartą dłoń do piersi chłopaka w miejscu jego serca.
- Katrino... mam wrażenie, że cię bardzo interesuję.- mruknął Gaspaccio kładąc swą dłoń, na jej dłoni.- Angie... jest dla mnie niedostępna. Inne to... cóż, przelotne znajomości. A ty... mnie intrygujesz.

- Ja? Nie ma we mnie nic intrygującego - szybko zapewniła dziewczyna i dla odwrócenia uwagi zaczęła przesuwać koniuszkiem języka po piersi młodzieńca. Jej rozpuszczone włosy przesuwały się po nim delikatne go łaskocząc. Dywersja się powiodła.
-Katrino...-mruknął cicho Gaspaccio wzdychając ciężko.- Mam na ciebie ochotę.
- Mhmmmmmmmmmm - mruknęła dziewczyna nie przerywając wędrówki swoich ust po ciele Gaccia. Dłonie Gaspaccia zacisnęły się na pupie dziewczyny, zacisnęły drapieżnie i mocno. Oddech szlachcica był urywany, a o ciało Katriny ocierał się czasem jego “mieczyk”, któremu wrócił już wigor. Słyszała jak przyspiesza bicie jego serca, a nawet czuła to pod swoimi przesuwającymi się po jego piersi ustami. Uniosła głowę i zerkając mu w oczy czekała na kolejny jego ruch.
Spoglądał na nią dzikim i pełnym pożądania spojrzeniem, oparł się na łokciach i oceniając sytuację spróbował, przekręcić się na bok, zwalając ją z siebie i przygniatając do podłogi własnym ciałem. Chwycił ją w biodrach, by ułatwić sobie tą sztuczkę, dobrze zdając sobie sprawę, że ona musi mu ulec i pozwolić na to.

W pierwszej chwili spięła się pragnąc nadal być w pozycji górującej, jednak zerkając mu w oczy poddała się i uległa pozwalając mu zmienić ich ułożenie. Patrzyła na pochylającego się nad nią młodzieńca i uśmiechnęła się zalotnie trzepocząc rzęsami.
-Teraz to ty jesteś w mojej niewoli.- mruknął Gaspaccio leżąc na Katrinie.- Czego ja chcę... już wiem.
Nachylił się szepcząc.- Twoich ust.
Całował dłuższą chwilę powoli delektując się ich miękkością, zsunął się niżej.- Twojej szyi.
Wargi wędrowały po szyi Katriny ponownie, drapieżnymi pocałunkami znacząc swój ślad.
-Biust też masz kuszący.- mruknął Gaspaccio skupiając pocałunki i lubieżne ruchy języka, na jej drżącym biuście. Usta szlachcica wędrowały po nim powoli smakując każdy centymetr jej skóry.
- Jesteś... zaborczy - udało jej się wyszeptać. Powoli poddawała się pragnieniom jakie kolejny raz rozbudzał w niej Gaccio swoimi pocałunkami. Jej dłonie przesuwały się po jego ciele w delikatnej pieszczocie. W poszukiwaniu jego ciepła, dotyku, drżenia.
A drżał coraz bardziej, pod jej dotykiem, w pożądaniu pieszcząc jej ciało...Pomiędzy kolejnymi pocałunkami, mruczał. -Nie powiesz mi chyba, że nie warto być zaborczym... o ciebie.

Delikatnie chwycił za uda Katriny, by je rozchylić na boki, przygotowując się do kolejnego miłosnego szturmu.
- Ty mi powiedz... - wyszeptała jeszcze i poddała się kolejnemu szturmowi młodzieńca,a może nie poddała, wszak brała w nim czynny udział, a niekiedy nawet przeważała. Na każdą pieszczotę odpowiadała pieszczotą, na każdy pocałunek odpowiadała swoim jeszcze bardziej namiętnym. Patrząc na nich z boku trudno było stwierdzić kto zdobywa a kto jest zdobywanym, kto niewolnikiem a kto nie. Słychać było przyspieszone oddechy i jęki wydobywające się z ust kochanków.
Katrina po raz kolejny kochała się z Gaspacciem, po raz kolejny stanowili dwa splecione ciała, dwie pary nóg oplatające się nawzajem, ciemne męskie i kobiece w fikuśnych białych pończoszkach. Szlachcic pieścił ją namiętnie drapieżnie, całując przy każdej okazji. Ich dzikim szybkim ruchom towarzyszyły jęki, głośne i pełne namiętności. Wykorzystywali tą chwilę w pełni, z każdą sekundą i z każdym ruchem zbliżając się do spełnienia rozkoszy. I wkrótce oboje wygięli się poddając wszechogarniającej zmysły ekstazie. Przez chwilę leżeli, spoglądając sobie w oczy i oddychając ciężko. Gaspaccio położył dłonie na biuście Katriny i ułożył na nich. I uśmiechając niczym zadowolony kot mruknął.- Tooo..na co masz ochotę teraz ?
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline