Bełt wpadający przez szybę. Klasyka. Na ogół sam moment przejścia przez szybę na tyle wytrącał bełt z jego pierwotnej drogi, że trudno byłoby nawet powiedzieć w kogo był wycelowany. Niemniej jednak stojąc z bogu Cichy podśmiewał się w duchu. Tyle zamieszania o nic. Przecież gdyby ktoś chciał ich powystrzelać nie robiłby tego jednym bełtem, a już na pewno nie byłoby czasu na krzyki i bieganinę. Bełty po prostu posypałyby się pęczkami do środka i byłoby pozamiatane.
Mimo wszystko wrodzona spostrzegawczość wywabiła go na zewnątrz. Niby mały ruch za szybą, niby nic, a jednak zaniepokoiło go na tyle, by uniknąć zbędnego ryzyka i popatrzeć na wszystko z boku, jak zawsze. Teraz zostało tylko wyryć sobie w pamięci wygląd strzelca, skąd strzelał i dokąd uciekł, albo przynajmniej gdzie się przemieścił nim zniknął mu z oczu. To zawsze jakiś początek. "Ach, no tak..." - Wtrącił w myśli - "W końcu jestem już zakontraktowany. Cóż, zdaje się, że można by podejść do tylnego wyjścia i zaczekać na resztę. I tak siedzimy w tym wszyscy razem."
Jak pomyślał tak też uczynił i kątem oka zauważył iż nie był wcale jedynym, któremu tylne wyjście przyszło na myśl jako o wiele bardziej odpowiednie od frontowych drzwi. |