Walther Ulryk
-Kurwa, nawet zjeśc nie dadzą - Walther niespodziewał się bełtu w piersi pomocnika szynkarza.
~ nie tylko my dostaliśmy list o konkrencji~
Zaśmiał się w duchu, kiedy gnom Baldwin wyrzucił za okno rybę. I że podobno jest trzech.
~Ryba nie jest zła~pomyślał i zgięty podbiegł do leżącego posługacza i podniósł kilka cienszych drewien. Przy okazji siagnął ręką do kieszeni spodni trupa i wydobył z niej kilka monet.
-Trzeba korzystać z okazji- szepnął pod nosem i bogatszy o trochę grosiwa podbiegł wraz z drewnem do ławy. Uklęknął, sprawdził czy jego kusza nadal leży na ławie i upewniwszy się, że pomiędzy nim a wybitym oknem nikogo nie ma, mocno rzucił pierwsze bierwiono.
Sięgnął po kubek ze stołu, łyknął piwa.
- A właśnie - zaczął głośniej niż powszednio - jam jest Walther. I wystarczy. To tak na przyszłość, żebyście wiedzieli. - ton jego głosu nie uległ zmianie. Był taki jak zawsze. Bez emocji.
Po chwili wyrzucił drugie bierwiono, tym razem trochę mocniej. W ogólnym hałasie, jaki powstał po strzale z zewnątrz, nie słyszał, czy trafił.
Ta latająca ryba dała mu dużo do myślenia.
~Dobra, zaraz albo oni zaatakują, albo my ich~
Po chwili wybiegł z głównej sali na tyły gospody kierując się do tylnego wyjścia wraz tym, który rzucił kością w wyjca. Napiął kuszę, nastepny bełt trzymał w dłoni, gotów do szybkiego naciągnięcia urządzenia.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 03-11-2010 o 18:51.
Powód: literówka
|