Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2010, 19:51   #63
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Urizjel Blackhearth:

Po dłuższej chwili poszukiwania materiałów do przygotowania ogniska, trafiłeś na idealne miejsce do spędzenia nocy. Był to płaski szczyt wybijający się w górę grunt, o stromych i dosyć wysokich ścianach, na którego płaski szczyt porastała trawa i mniejsze rośliny.

Udało ci się zebrać wystarczająco dużo kawałków suchych roślin i fragmentów zdrewniałej kory tutejszych, olbrzymich drzew, aby rozpalić ognisko. Ułożyłeś mały stos, lecz zanim zająłeś się ich podpaleniem, udałeś się na poszukiwanie czegoś zdatnego do jedzenia. Znalezienie i zebranie jagód i owoców nie zajęło ci dużo czasu, ale oddaliłeś się znacznie od miejsca, w którym chciałeś przenocować. Gdy tak wracałeś, zachowując czujność i ostrożność, natrafiłeś na leżącego na ziemi, wielkiego ptaka. Stworzenie miało połamane skrzydła, krwawilo i bardzo cierpiało. Zdecydowałeś się skrócić cierpienia zwierzęcia, i tym sposobem zdobyłeś dodatkowe pożywienie.

Wróciłeś do prowizorycznego obozu, rozpaliłeś ogień i zabrałeś się za przygotowywanie posiłku. Twoich uszu dobiegł szelest trawy i z wszelką ostrożnością stanąłeś przy krawędzi wzniesienia. Na oświetlonej blaskiem roślin polanie poniżej pojawiły się znajome sylwetki... Z chwilą, w której rozpoznałeś twarz generała Thornheada oraz towarzyszących mu osób, dziękowałeś w duchu za to, iż oprócz ciebie byli tu inni Nieskończeni.
- Możemy dołączyć? - usłyszałeś donośny głos Thornheada, który również wyglądał na zadowolonego ze spotkania.
Skinąłeś głową i po chwili Nieskończeni wzbili się w powietrzu i wylądowali przy tobie.


Yue Springwater i Shakti Hari:

Pierwszą osobą, którą odnaleźliście była siostrzenica generała. Thornhead na jej widok o mało się nie popłakał ze wzruszenia i wyraźnie odetchnął z ulgą. Shakti była cała i zdrowa. Kiedy kierowaliście się do następnego sygnału, nastała noc. Z resztą w tym lesie niezwykle ciężko jest odróżnić pory dnia, gdyż przez większość czasu jest tako ciemno. Jedyną oznaką zmiany pory dnia był blask roślin, które zdawały się świecić w kompletnej ciemności, dając tym minimum błogosławionego światła. W końcu dotarliście na trawiastą polanę, skąpaną w poświacie tych fascynujących, lśniących roślin. Na środku polanku znajdowało się wzniesienie o wysokich, stromych krawędziach. Na jego szczycie paliło się ognisko. Zbliżyliście się do niego i ujrzeliście znajomą postać.
- Możemy dołączyć? - odezwał się generał i już po chwili znaleźliście się blisko błogiego ciepła ogniska.

Ao Hurros:

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=HO7XeUgrcdk[/MEDIA]

Portowa dzielnica żabiego miasta była prawdopodobnie jego centrum gospodarczym. Na skraju drewnianej platformy znajdowały się pale, do których lianami przywiązane były różne rodzaje łodzi. Tuż przed nimi stały dziesiątki przeróżnych straganów i kramów kupieckich, za którymi krzątali się niecierpliwi kupcy i tragarze przynoszący z magazynów i łodzi dostawy towarów. Miejscowi oferowali wielki wybór najróżniejszych rodzai roślinnej i kościanej biżuterii, egzotycznych gatunków ryb; niektórzy na swoich straganach wystawili niespotykane rodzaje broni, inni sprzedawali mikstury w glinianych buteleczkach i całą masę innych specjałów. Po porcie krzątało się wiele mieszkańców, jak i podróżników i tych, którzy przybyli do miasta w określonych interesach.

Targ wypełniały niezliczone głosy targujących się osób. Nie sposób było rozróżnić co kto dokładnie mówił. Pośród jaszczuroludzi, Glarnez'U i innych tutejszych ras dumnych Nieskończonych łatwo byłoby można odróżnić, lecz żadnego takiego nie znalazłeś i przez cały czas nikt znajomy się nie zjawił. W końcu zrezygnowany udałeś się z powrotem do miasta. Doskwierało ci zmęczenie i osłabienie, a po tym jak się najadłeś, poczułeś się bardzo senny. Kiedy to przechodziłeś obok jednego z kilku budynków dzielnicy portowej, twoją uwagę przykuła umieszczona na nim tabliczka. Początkowo ujrzałeś na niej niezrozumiały, zielony napis, lecz kiedy przyjrzałeś się dokładniej, niezrozumiałe litery zaczęły układać się w jednoznaczny napis - nocleg.

Wszedłeś do wnętrza budynku. Izba, w do której wkroczyłeś była niewielka. Znajdowała się w niej lada, a za nią siedzący na krześle jaszczuroczłek. Obok lady, w kącie wznosiły się schody prowadzące na drugie piętro. Jaszczur musnął powietrze cienkim językiem i wyczuwając w ten sposób twoją obecność, skierował na ciebie spojrzenie żółtych oczu o cienkich kreskach zamiast źrenic. Nieśmiało zbliżyłeś się do niego.
- W czym mogę ssssłużyć? - usłyszałeś jego gardłowy głos...

Noc w lokalu gada kosztowała cię zaledwie 5 Neveronów. Jaszczur nie był zachwycony walutą, w której chciałeś mu zapłacić, ale ostatecznie zgodził się, zapewniony przez ciebie iż złoto jest bardzo cenne. Dostałeś jeden z wiszących za jego plecami klucz, którym otworzyłeś drzwi do twojego pokoju. Było to niewielkie pomieszczenie, którego wystrój robił wrażenie. Przy ścianie, w rogu pokoju wyrastały dwa drewniane pale, na których zawieszony był hamak wykonany z wielkiego, zielonego liścia. W drugim rogu zaś znajdowało się wgłębienie wypełnione wodą, najpewniej służyło do kąpieli. Naprzeciwko łóżka stał mały, drewniany stolik, a na nim gliniany talerz ze znanymi ci już przysmakami. Światło wpadało przez otwór w ścianie na przeciw drzwi, które zapewne było oknem. Roztaczał się z niego widok na ciemną, falującą powierzchnię jeziora, z którego miejscami wyrastały te zadziwiające, olbrzymie drzewa. W pokoju słychać było ciche stukania zamkniętych w słoiku owadów, które służyły za źródło światła. Przez okno przedostawało się również ciepłe powietrze. Kąpiel i odpoczynek - tego ci było trzeba...

Szajel Gentz:

[media]http://www.youtube.com/watch?v=14H2d13ycYg[/media]

Wędrówka z Rozi była długa i wyczerpująca, pomimo faktu iż twój nowy przyjaciel prowadził cię przez skróty. Wielokrotnie zatrzymywałeś się, żeby odpocząć, lub w celu znalezienia jedzenia, które to znajdywał dla ciebie leśny duszek, aż w końcu dotarłeś do wielkiego, czarnego jeziora. W niektórych miejscach z tego wielkiego bajora wyrastały olbrzymie drzewa, z których zwisały grube liany. Lecz to, co przykuło twoją uwagę to była łuna światła na jego środku - światło, które oznaczało dotarcie do celu...


Problem stanowiło jednak dotarcie do miasta. Dzielił je od ciebie duży dystans, a latanie jest zbyt wyczerpujące, nie mówiąc potencjalnym niebezpieczeństwie czyhajacym w głębinach jeziora. Kiedy podzieliłeś się z Rozi tym problemem, duszek stanął na twojej głowie i złożył ręce jak do modlitwy. Twojego przewodnika otoczyła różowa poświata i po kilku chwilach niedaleko od brzegu, z wody wyłonił się przepiękny kwiat przypominający lotos. Jego płatki lśniły białym światłem, co sprawiało iż kwiat wyglądał niezwykle zjawiskowo. Podziękowałeś przyjacielowi i podleciałeś do tego nietypowego środka transportu. Kiedy usiadłeś na jego środku, roślina ruszyła powoli w stronę miasta, stopniowo przyspieszając...

Roderick Abrams:

Na zrobionym przez ciebie ognisko upiekłeś swoją zdobycz, wpierw odpowiednio przygotowując ją do spożycia. Mięso ptaka nie należało do wykwintnych posiłków, aczkolwiek było jedzeniem, a bez jedzenia byłbyś słaby, a to oznaczałoby już śmierć w tym nieprzyjaznym środowisku.

Po najedzeniu się postanowiłeś odpocząć. Położyłeś się na kocu. Wpatrywałeś się w niewidoczne z ziemi korony drzew. Korony drzew porastały świecące grzyby i mchy. Ich różnobarwne poświaty wyglądały bajecznie. Wkrótce usnąłeś.

Obudziło cię głośne warczenie. Wstałeś natychmiast. A wtedy zamarłeś. Miejsce, które uważałeś za bezpieczne otaczały wielkie stwory, podobne do olbrzymich tygrysów. Ich zadziwiająca sierść lśniła fioletową poświatą. Było ich zbyt dużo, żeby spróbować z nimi walczyć. Ucieczka była jedynym możliwym sposobem na przeżycie...

 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline