Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2010, 23:23   #83
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=g3Fr5dxLKY8[/MEDIA]

Nikołaj Radović, Colin Harlow
Betty siedziała z kubkiem gorącej kawy wpatrzona w okno. Czekała na Benza. Musiał wreszcie wrócić ze spaceru prawda? No, bo przecież poszedł na spacer, zgubił po drodze komórkę. Pewnie zatrzymał się też na te swoje ulubione pączki. To nic, że nie jadł ich od ponad roku (dbał o linię). Ale na pewno się teraz na nie skusił i dlatego jeszcze go nie ma. A komórka wypadła mu podczas machania na taksówkarza. Tak, to było to.
Mimmo to Betty, zamartwiała się strasznie. Piła już druga kawę, odkąd wstała i mimo to, że ta była cholernie gorąca, to trzęsła się z zimna. Gdy zobaczyła samochód podjeżdżający na parking, serce zamarło jej pod piersią. Tym bardziej jak rozpoznała logo firmy wypożyczającej auta na dachu landrowera. To musiał być Be... Drzwi się otworzyły i wyszedł Colin Harlow. Natomiast z drugiej strony ten Bośniak Radović. Serce szalało jej jak narwany mustang. Przynajmniej dobrze, że dostali wiadomość. Oni na pewno wiedzą, co się dzieje.

Kubek kawy tak szybko trafił na stolik, że połowa zawartości się wylała, plamiąc obrus na nieciekawy odcień brązu. Zanim płyn się ustał, słychać było szybkie kroki asystentki Benza biegnącej po schodach na parter. Doszła do wniosku, że winda jedzie wolniej. Gdy wbiegła do holu, Colin i Nikołaj właśnie wchodzili głównym wejściem. Po ich minach od razu zrozumiała, że oni wcale nie przyjechali jej uspokoić. Oni tez nie wiedzieli gdzie jest Dr. Rodger Benz.

Gdy weszliście do gabinetu Rodgera zastaliście ogromny porządek. Wszystkie książki na półkach, oprócz dwóch egzemplarzy leżących na biurku. Wielka mapa świata wisząca na ścianie po prawej stronie. Zero kurzu, zero brudu. Biurko stoi na przeciwko. Tyłem do okna a przodem do ewentualnych gości. Po prawej stronie przy wejściu jest stojak na odzierz wierzchnią. A po lewej stronie na całą długość gabinetu rozciąga się regał. A raczej regały. Z wieloma pozycjami. Na prawo za mapą są drzwi. Ładnie wkomponowane stylistycznie i kolorystycznie z całością. Czerwony dywan aż się prosi by na niego wejść. Byle by nie w brudnych buciorach. Czysto, schludnie, wręcz nienagannie.


Micheal Jarecki
Pierwszy funkcjonariusz, który pojawił się na horyzoncie, podszedł do recepcji pod koniec korytarza i zaczął rozmowę z jednym z tutejszych lekarzy. Kolejny przeszedł korytarzem na przeciwko. Jarecki już zamierzał wstać i podejść do któregoś, gdy z pokoju oddalonego o jakieś dwadzieścia metrów wyszedł ulizany oficer w brązowej marynarce. Zagadał do policjanta stojącego przy recepcji i obaj ruszyli korytarzem. Zatrzymali się dopiero przy funkcjonariuszu ochrony, który coś im przekazał - notesik najpewniej. Ten w marynarce czytał chwilę, po czym nastąpiła kolejna wymiana zdań podczas, której funkcjonariusz ochrony wskazał na Jareckiego i odszedł. Gliniarze ruszyli w stronę siedzącego nerwowo Michaela.

- Dzień dobry. Porucznik Stone z wydziału zabójstw. Pan... - zerknął na notatki - Michael Jaracky, zgadza się? Mamy z kolegą kilka pytań do pana.
- Raczej Michael Jarecki. Poza tym się zgadza. Jeśli mógłbym, prosiłbym o pośpiech. Jestem trochę śpiący.
- Zrozumiałe, oczywiści. - spojrzał w notatki. - Z tego co widzę, to byłeś znajomym i pana LeBalnca i pana Radovicia. Co was łączyło?
- Poznaliśmy się na wyprawie, to wszystko.

- Panie poruczniku?! Telefon... - rozległ się głos jednej z pielęgniarek. - Mówią, że to pilne.

Jarecki chciał szybko i bezproblemowo załatwić wszystko za jednym zamachem. Nie mieć problemów. Nie mieć zmartwień. Wyprawa miała mu zapewnić doświadczenie i uznanie w elitarnym gronie. Teraz głodny i przerażony siedział w szpitalu. Nie mógł się ruszyć, bo bał się że to zostanie źle odebrane. Nie mógł za dużo powiedzie, bo bał się, że to wszystko może być częścią gry. Ktoś próbował zabić Radovicia, a z LeBlanem udało mu się tego dokonać. To chyba przerażało jeszcze bardziej. Przecież w każdej chwili może udać się do jego mieszkania i zamordować Jean? Przerażenie wykwitło na twarzy Michaela. Nie mógł tak siedzieć, nie mógł tak bezczynnie czekać. A ten pieprzony gliniarz rozmawia jeszcze przez telefon.

Umundurowany funkcjonariusz, który stanął blisko Jareckiego przeglądał notatki, podczas gdy drugi rozmawiał odwrócony do nich plecami. Gdy skończył rozmawiać stał chwilę bez ruchu. Dziwne, pomyślał Michael, wcale im się nie śpieszy. Stał naprawdę chwilkę, po czym odwrócił się, odsłonił kaburę swojego pistoletu i głośno zawołał.
- Michael Jarecki, jest pan aresztowany pod zarzutem przeprowadzenia ataku terrorystycznego! - Wyciągnął pistolet. Policjant stojący przy tobie odskoczył jak poparzony i poszedł w jego ślady. - Proszę położyć się na ziemie i trzymać ręce nad głową!
Pielęgniarka, która akurat przechodziła krzyknęła i pobiegła jak najdalej od całej tej sytuacji.

Padłeś. A co innego Ci pozostało. Akcja przebiegła szybko. Próbowałeś się tłumaczyć, wykrzykiwać, że to jakieś nieporozumienie; że znasz swoje prawa; że to nie Ty. Nie słuchali. Kajdany i do radiowozu. A później tylko szybko mijające obrazy za oknem w odcieniach to niebieskich to czerwonych. Zawieźli Cię do placówki policji gdzieś w centrum i przesadzili do furgonetki (tym razem nie na sygnale), po czym ruszyłeś dalej.

Nie wiedziałeś ile już jedziesz. Wiedziałeś jednak, że już wyjechałeś z Londynu. Nie było zatrzymywania się na światłach czy przestojów w korkach. Furgonetka nie miała żadnych okien ani zamka od środka. Co jakiś czas uchylał się lufcik od kabiny i czyjeś oczy patrzyły na ciebie sekundkę, może dwie.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline