Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2010, 00:24   #18
QuartZ
 
QuartZ's Avatar
 
Reputacja: 1 QuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemu
Walka z pijaczkami nie była zbyt wymagająca, ale mieli po swojej stronie element zaskoczenia. Co prawda należało się spodziewać, że w zatłoczonych miastach syf zaczyna żyć własnym życiem, jednak ta sterta szmat na początku na prawdę wyglądała na stertę szmat. Z czasem okazało się iż owe szmaty są jakąś nieokreśloną odmianą ludzi, a przynajmniej czegoś bardzo podobnego z dość znaczącą różnicą zapachu. Chociaż wyrozumiałości też im brakowało.

Nie był może wygimnastykowany jak leśne łasice, czy tancerki z nocnych gospód, jednak nadrabiał to przewidywaniem. W zasadzie nie było ruchu owych dwóch, który miałby szansę umknąć jego uwadze, a alkohol w żyłach przeciwników wcale nie dodawał im kociej zwinności. No chyba, że najpierw kota wytrzepiemy o ścianę i kopniemy w dupę.

"Że też te dupki musiały uciąć sobie drzemkę po drodze do tego pieprzonego zaułka" - Klął w myślach nie wydając jednak z siebie ani jednego dźwięku. Nie lubił zakłócać walki zbędną gadaniną. - "Zdecydowanie coraz trudniej o porządny cichy zaułek. Chociaż może tutaj tak mają?" - Żenująco niski poziom bojowego wyzwania umilał sobie złośliwymi przytykami. Nawet nie bawił się przy tym tak, jak powinien. To wszystko nie tak, byli zbyt wolni, nie stosowali chwytów poniżej pasa i ukrytych 'sztuczek'. Po prostu nudzili jego czule zmysły. Ba!, uchylając się przed jednym z ciosów zdążył rzucić okiem na obrazek w gospodzie. - "I znów durnie odwalili szopkę. Jeszcze ta baba musi się drzeć! Ja pierdolę! Skąd ona bierze takie wysokie tony w tym wielkim cielsku?"

Kiedy dwójka pijaczków zdążyła się zmęczyć i ich ruchy stały się zbyt powolne, by nazywać to wszystko unikami nie wytrzymał. Rzucił w ciemność krótko

- Panowie, nie mam na to czasu.

Zdążyli jedynie wydać ostatnie wołanie do wybiegających z karczmy pozostałych. Nikt nawet nie zdążył zareagować. Na oczach zaskoczonych sceną współbiesiadników cichego jedno z gardeł szybko otwarło się z czerwoną fontanną, a pierś drugiego nabawiła się paskudnego otworu między żebrami. Serce trafione szybko i celnie stanęło od razu. Przynajmniej w zabijaniu zachował się humanitarnie. Jeśli zabicie kogoś można tym słowem w ogóle określać.

Chwilę później stał już przy tylnych drzwiach gospody czyszcząc ostrze z krwi. Nie lubił tego. Nie lubił czyszczenia noży. Zdecydowanie wolał zostawić sztylet w rzucającym się jeszcze ciele i walczyć pierwszą bronią jaka mu się nawinie. Tym razem nie miał nawet żadnej pamiątki, a co najgorsze - te skurwysyny nawet całą kasę przepili!

Gdy przez tylne drzwi wypadali kolejni uczestnicy teatrzyku we wnętrzu, rzucił im tylko pytające spojrzenia zupełnie nie kryjąc swojego krwawego zajęcia. Nie wysilił się nawet na proste "No i co teraz, chłopcy?", po prostu czekał na jakieś konkrety spokojnie polerując nóż.
 

Ostatnio edytowane przez QuartZ : 03-11-2010 o 01:13.
QuartZ jest offline