Merro Jorino
Z bronią w pogotowiu, Merro wylazł z karczmy, kryjąc się za Edgarem, który
iście idealnie nadawał się na osłonę z ta swoja dużą tarczą. Nasłuchiwał, uważnie wypatrywał, skąd u licha a raczej gdzie podziali się ludzie, którzy zastrzelili chłopaka w karczmie. Nasłuchiwaniu nieco przeszkadzał fakt, że w środku przybytku jakaś kobieta zaczęła drzeć japę wniebogłosy. Gdy jednak wyskoczył wraz z innymi zza zaułka i spostrzegł Cichego unikającego ciskanych w niego przez klnących pijaczków przedmiotów, coś mu zaświtało. -Panowie, wygląda na to, że ktoś chciał nas wywabić z karczmy. Jakby chciał zabić toby się nie pierdolił z jedna kuszą, a jak widzę innych ludzi tu ani widu ani słychu. Trza grzecznie przepytać tych dżentelmenów -wskazał na żuli - , mogli coś widzieć.
Ale nie zdążył. Cichy, najwyraźniej z powodu urażonej dumy, rzucił się na dwójkę pijaków. Po chwili, z potencjalnego źródła informacji zostały tylko zwłoki. -No masz, musiałeś ich zabijać, idioto? Poprawił ci się rycerski honor?
Merro westchnał. -Sam żeś coś widział, czy tak tylko zarzynasz przechodniów?- do Cichego, z nutka rezygnacji w głosie.
Po czym mruknął do wszystkich: - A tak przy okazji, mówcie mi Merro.
__________________ "Another tricky little gun
Giving solace to the one
That will never see the sunshine "
Ostatnio edytowane przez adurell : 03-11-2010 o 00:42.
Powód: Cichy mnie uprzedił z postem.
|