Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2010, 00:52   #35
Epimeteus
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Spiętrzone i wzburzone niczym fale przyboju podczas burzy emocje opadły pozostawiając Mala w pustce, bez oparcia. Dziwne to było... Lina znikła z jego rąk, tak jakby była utkana z dymu, nie pozostawiając po sobie nic oprócz rozsypanego na posadzce złocistego piasku. To było wszystko. Siła napędowa, która pchała, ciągnęła go przez świat przez taki czas przestała istnieć, a on.. poczuł się zagubiony i pusty. Nagle sflaczały osunął sie na ziemię i szklistym wzrokiem wpatrywał w proch, jaki pozostał z jego wampirzej matki. Poczuł zawroty głowy, silne aż do mdłości, tak że po chwili wstrząsnął nim spazm. Bure strugi trysnęły z jego wnętrzności i zmieszały się ze złocistym pyłem w błotnistą breję. Znowu nim zatrzęsło, resztki dopiero co wypitej krwi opuściły jego usta. Po chwili, która skradła mu wszystko co miał, drżąc podniósł się i ruszył przed siebie. Sam nie wiedział dokąd, lecz nogi, choć osłabione i roztrzęsione niosły go nie pytając o zdanie. I tak szedł zataczając się, chwiejąc i podpierając co chwila o ścianę. Pozostawiał za sobą ślad z krwi, być może bardziej jego własnej niż wampirów, których przed chwilą wyssał. Livet, obserwująca w niemym zdumieniu jego poczynania, wkrótce dostrzegła, że krwawe odciski stóp Mala zmierzają w konkretnym kierunku.

Poczuł w końcu że zbliża się do miejsca swojego przeznaczenia. Pchnął ostatnie drzwi stojące mu na drodze i znalazł się w komnacie z sarkofagiem. Napisy na ścianach pulsowały i zdawały się wypływać z nich krwistą czerwienią. Już nie milczały kamienną ciszą, lecz szeptały do niego, gadały, a nawet krzyczały w języku którego nie rozumiał, lecz który zdawał się być mu tak bardzo znajomy. Obce słowa kusiły go i wabiły, a on ulegał im i krok po kroku zmierzał w stronę sarkofagu, a gdy znalazł się już przy nim, to bez wahania zajął w nim miejsce. Ostatnim odgłosem towarzyszącym jego świadomości był grobowy zgrzyt płyty, która zasunęła się nad nim przykrywając całunem ciemności. Nie trwało mrugnięcia oka, gdy Mal pogrążył się w letargu tak bliskim śmierci, jak tylko to jest możliwe w przypadku wampira.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline