Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2010, 00:56   #92
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Mój Panie, te kuropatwy są wyśmienite. Mogły by bić się o laur najsmakowitszej potrawy na książęcym dworze!

Halfling rozpamiętywał te słowa przez resztę uczty, smakując się nimi i delektując jak ową kuropatwą, której nie miał czasu spożywać zajęty popędzaniem sług i nadzorowaniem bankietu. Po części myślał jak skazaniec, któremu przed ścięciem ktoś ważny powiedział, iż wykonał dobra robotę. Może niewiele już to mu dawało, ale przynajmniej czuł , że nie odejdzie niezauważenie - nawet gdyby owo zauważenie miało przyjść podczas następnej wieczerzy, nie szykowanej już przez halflinga, lecz przez jakiegoś podrzędnego kucharzynę.

Reszta wieczerzy nie przebiegła już jednak tak uroczo jak się zaczęła.
Rozbiegane oczka Richelieu nie wróżyły dobrze losowi zamku, zdawał się po prostu szukać okazji i informacji... Właściwie to cała ta wizyta była doskonałą okazją, a wpatrzony w Lady Yolande potencjalny konkurent do zaręczyn, poczuł smak ostrego jak brzytwa języczka Nicolasa jako pierwszy.

Zygfryd nie zauważył afrontu a przynajmniej nie od razu, zaś halfling nauczony przez Lorda dbania o interesy zamku i jego mieszkańców zwyczajnie nie mógł się powstrzymać. Zwrócił więc uwagę Richelieu , by po chwili zdać sobie sprawę, że potencjalną drogę ucieczki ma właśnie zamkniętą. Nie przejmował się tym jednak zbytnio - atak na członka bractwa - i to jednego z najsilniejszych był zbyt dosadny, zbyt oczywisty by nie wiązać go z próbami osłabienia bractwa. " Czyżby to do niego miał trafić list? Czy brak odpowiedzi nie przyśpieszył tylko całego tego spotkania?? " - Tupik zastanawiał się nad ta możliwością a im dłużej o niej myślał, tym bardziej stawała się ona realna... szczególnie jeśliby dorzucić spisek Du'Pontów - lub choćby samego Mistrza Cecila - który wszak mógł grac na kilka frontów jednocześnie. "Szlak by to, na pewno wiedział, a teraz pozbywa się konkurencji do władzy... lub przynajmniej próbuje. Oj niedoczekanie gadzino.
Trzeba go będzie mieć pod obserwacją, może zdrajca spróbuje skontaktować się z nim bezpośrednio, skoro posłaniec nie dotarł"

Tego typu myślenie doprowadziło Tupika do kolejnej nieprzemyślanej do końca wypowiedzi, a właściwie - doprowadziłoby... gdyby nie trzask otwieranych wrót i nadejście strażników. " Całe szczęście" - pomyślał hamując swój własny ostry języczek, może i wypadałoby czekać na to co odpowie Zygfryd, ale w całym zamku w sztuce erystyki ufał tylko sobie. Reszta była albo zbyt młoda - jak Malcolm, albo zbyt oszołomiona - jak Zygfryd by zdobyć się na adekwatną ripostę. Po prawdzie halfling nie wiedziałby czy zdołałby ją przeżyć - i nawet świadomość ostatniej woli Lorda mogła być niewystarczająca obroną. Z drugiej strony doskonale wiedział, że bez Zygfryda, bez Laydy Lucienne, nie mówiąc już o nieobecnych na zamku, bractwo długo nie pożyje.

Strażnicy - a właściwie najęty do poszukiwania komnat Waldemar de Watt wykazał się talentem, choć Tupik nie wiedział obecnie czy cieszyć się czy płakać z powodu odkrytego przed wszystkimi przejścia. Tego typu tajemnice wolał mieć do własnej dyspozycji, dzięki czemu w jakimś stopniu wciąż pozostawał cenny. "Przynajmniej problem zaginionej Laydy mamy z głowy, ale jej zabójstwo oznacza, że zdradził kto inny"

Wskazywana komnata która niejako oskarżała Otta o zabójstwo była zbyt oczywista jak dla halflinga. Poza tym wciąż pamiętał, że to Otto pierwszy zaalarmował o intruzie. Zwyczajnie nie mógł spiskować, zabijać Laydy i jednocześnie wydawać posłańca który niósł ważne wieści.

Przed wzięciem Otta w obronę powstrzymywała go tylko jedna, jedyna rzecz - świadkowie.
"Będzie dobrze, jeśli pomyślą, że znaleźliśmy winowajcę, wtedy zdrajca poczuje się bezpieczny a i ja łatwiej go odnajdę..." - pomyślał a chwilę później po raz kolejny tego wieczory wyparował:

- Do celi z nim, jutro zostanie dokładnie przesłuchany i skazany za morderstwo - Tupik zagrzmiał po raz drugi by po chwili szepnąć Malcolmowi do ucha, przysłaniając jednocześnie usta, richelieu mógł próbować czytać z ruchu warg.

- Panie uwięzienie Otta w lochu jest dla zmylenia prawdziwego zdrajcy, to nie mógł być Otto gdyż to on poinformował o zamachowcu. Ten co zdradził najwyraźniej doskonale zna zamek i jego tajemnice i chce chyba zniszczyć bractwo. Osobiście zajmę się poszukiwaniem zdrajcy, ale niech myśli, że go już nie szukamy. - szeptał skrycie halfling, choć doskonale wiedział, że nie umyka to Nicolasowi.

"No i dobrze, niech wie że halflingów nie należy lekceważyć, poza tym to całkiem dobra okazja by wszystkie moje przewiny , a przynajmniej większość, przerzucić na zdrajcę, który posuwa się aż do podstawiania zwłok członkom bractwa." Tupik wiedział, że wybór komnaty Otta nie był przypadkowy, ale wypuszczenie służącego... wywołałoby większe komplikacje niż ktokolwiek mógł przewidywać, przed człowiekiem typu Richelieu byłby to niewybaczalny błąd, skoro ten był w stanie i odwadze zrugać rycerza, to co dopiero musiałby uczynić w związku z podejrzeniami dotyczącymi sługi. Wypuszczenie go przy tym starym lisie zwyczajnie nie wchodziło w rachubę, z drugiej strony Tupik miał nadzieję, że Otta nie spotkają tortury, które niechybnie należałyby się prawdziwemu winowajcy. Kwestia ukarania niewinnego mogła przesądzić o charakterze malca którego oddano mu pod opiekę. W końcu to poziom okrucieństwa - czy potencjał przemocy jaki spoczywał w Malcolmie miał ostatecznie zadecydować o dalszej służbie Tupika.

Była jeszcze jedna korzyść z oficjalnego uśmiercenia Otta, mógł być asem w rękawie dla dalszych poczynań a przy odrobinie szczęścia wrogowie nie będą go zaliczać do grona żyjących, co może obrócić się przeciwko spiskowcom.

- A teraz proszę wybaczyć , to nieszczęście wymaga mojej interwencji... - Nie możemy pozwolić by ciało Laydy leżało samo sobie - mówiąc to obrzucił śmiałym spojrzeniem zarówno kandydatkę na żonę Malcolma jak i Richelieu a coś w jego zimnym głosie - jakże innym niż dotychczas, wskazywało , że równie zimno mógłby rozważać losy gości. Przesłanie było dość proste... i odważne jak na halflinga, ale po wieczornej rozmowie z Malcolmem pozostało mu zagrywać wszystkimi kartami jakie dawał mu los. "Może zmieni przekonanie o mojej zastępowalności..." - pomyślał z nadzieją, miał w końcu okazję wykazać się tam gdzie inni po prostu zawodzili.

- Doskonała robota Walterze, - Jakby dla dodania własnej przydatności , pogratulował szczurołapowi, raz jeszcze zwracając pośrednio uwagę na fakt, iż to on go znalazł i sprowadził na zamek. Fakt doceniony już przez Malcolma. Szurołap nie był jednak odpowiednią personą na tym przyjęciu, szczególnie nie przy lisie Richelieu, Tupik zamierzał przywrócić przyjęcie do pierwotnego stanu, choć wątpił aby atmosfera
mogła by być choć zbliżona.
Trzykrotnie zaklasnął uruchamiając niejako na nowo służbę, która poczęła uwijać się na nowo wśród gości. Wiedział że może być potrzebny na przyjęciu... z drugiej strony zbadanie stanu Laydy i wszelkich śladów stawało się priorytetem wobec którego osobiste nadzorowanie przyjęcia, musiało ustąpić.
- Chodźmy zająć się ciałem Laydy, nim to nieszczęsne wydarzenie, przesłoni świetność uroczystości - powiedział do szczurołapa i pilnujących go reszty strażników.

"Ciało Laydy, jej komnata, przesłuchanie jej służki, przeszukanie przejścia , tak wiele do zrobienia a tak mało czasu, pewnie przyjęcie się zakończy zanim wykonam to wszystko... ale przynajmniej nikt nie zdoła zatrzeć śladów, a służba pociągnie resztę sama. " Co prawda obawiał się o to co może stać się podczas jego nieobecności... no ale przecież pozostawiał dwoje dorosłych ludzi - nawet jeśli jednemu z nich wydawało się, że jest dorosły, a drugiemu, że mimo maślanych oczu skierowanych na Laydy jest przytomny. " Może obaj docenią moją obecność, podczas mojej nieobecności..." - wiedział bowiem dobrze, że z halflingami jest jak ze zdrowiem, którego ceny ten tylko się dowie, kto je stracił. Po części też nie chciał pozostawać w towarzystwie żmij , wolał dać im więcej do myślenia niż obserwacji był już i tak pewny , że zwrócił swą osobą uwagę Richelieu i przypuszczał, że tym samym stał się kolejnym potencjalnym celem. " No i trudno, ale przynajmniej na moim terenie" - pomyślał gdy wychodząc raz jeszcze obrzucił przybysza lodowatym spojrzeniem, " Chmmm równie dobrze, można się postarać o kolejny zamach... ginie świta zamku, więc kto będzie podejrzewał Malcolma o zamach na przybyszy, skoro sam zmaga się z zabójcami." - halflingowi przebiegło to jako ewentualna możliwość i właśnie wtedy przyjrzał się po raz kolejny Richelieu, stary list czuł się zbyt bezpiecznie, zbyt pewnie a to pozwalało mu zagrywać jak tylko chciał, była szansa, że po odpowiedniej reakcji odpuści - zadając kłam listowi który do niego nie dotarł. " Członkowie bractwa nie stanowią zagrożenia... też mi coś, już choćby ja sam je stanowię i niechaj o tym wiedzą"
 
Eliasz jest offline