Mieli pecha, to fakt. Ale mieli i szczęście równocześnie.
Starczyłyby dwie małe klepsydry różnicy i ludzie du Ponta skoczyliby im na plecy akurat w chwili, gdy oni zmagaliby się z osiłkami, co pilnowali wieży. Żołdacy, jakich na swoich usługach miał du Ponte, z pewnością by się z nikim nie cackali i szczęście by mieli ci, co by zginęli w walce. Pozostali z pewnością umieraliby bardzo długo...
Pomógł w wyciągnięciu łodzi na brzeg, a potem wraz z innymi, pospiesznie podążył w górę, po stromym zboczu nadmorskiej skarpy.
Mgła, która nagle pojawiła się dokoła wieży, a potem w błyskawicznym tempie zaczęła się rozprzestrzeniać, nie wydała mu się czymś całkiem zwyczajnym. Wprost przeciwnie - mógłby się założyć, że ktoś przyłożył rękę do tego zjawiska przyrodniczego.
Tajemnicze 'coś', co kryło się w podziemiach wieży? Właściciel zwierciadła, czy może samo zwierciadło?
- Całkiem jakby Wieża Diabła nie chciała wypuścić z łap tego, co w nie wpadło - szepnął do Yavandira.
Jeśli się mylił i to była zwykła mgła, to mogli sobie darować wyścig w stronę wskazanych przez elfa skał, zwanych przez miejscowych Zębami Diabła. Zęby były niebezpieczne tylko dla obcych, zaś ci, co byli na pokładzie barki z pewnością znali każdy metr wybrzeża i wiedzieli, gdzie są skały, chociaż te już zniknęły we mgle.
Ale jeżeli z mgłą miała coś wspólnego Wieża, wtedy znajomość morza nie przydałaby się nikomu do niczego.
Peter ruszył za Yavandirem i pozostałymi wojakami. |