Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2010, 14:02   #24
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Markus Goetz

Ponieważ po początkowym zamieszaniu i fakcie, że więcej strzałów nie padło, Markus został w karczmie. Bo i po cholerę miał się przepychać z resztą?
Wrócił do stołu, nalał sobie piwa, nabił na widelec kawałek mięsa. Konsumując, rozglądał się po sali. Ludzie uspokajali się powoli. Paru wyszło, reszta wróciła na miejsca.
Karczmarz wraz z pomagierami zajmował się trupem. Jednego gdzieś posłał. Pewnie po straż, bo na medyka było już za późno. Zwłaszcza po dekapitacji, jakiej dokonał bojowy kurdupel.
Jego wzrok przyciągnęła czwórka roboli przy jednym ze stołów. Najwyraźniej z zainteresowaniem przyglądali się sytuacji. A Markus nie przypominał sobie, by w jakikolwiek sposób zareagowali na strzał. To wydało mu się podejrzane. Może wartoby zadać im parę pytań.

Skończył jeść i dopił, co mu zostało w kuflu, po czym ruszył na górę.
Korytarz pogrążony był w mroku, ale na końcu dostrzegł jakąś postać. Ruszył ostrożnie w jej stronę, kładąc dłoń na rękojeści falcjonu.
Gdy się zbliżył, światło księżyca wpadające przez okno rozjaśniło twarz osobnika, ukazując mu Konrada. Chrzaknął cicho, by dać mu znać o swej obecności.
Ten, nie odrywając oczu od celu za knem, a palca od cyngla, drugą ręką nakazł mu ciszę, po czym pokazał na górę. Markus usłyszał ciche skrzypienie.
Powoli ruszył w stronę drabiny prowadzącej na stryszek.
Wystawił głowę z otworu i rozejrzał się po pogrążonym w ciemności poddaszu. Pod oknem, po drugiej stronie pomieszczenia, dostrzegł poruszający się cień, o z grubsza ludzkiej sylwetce.
Wszedł na górę i schował się za filarem. Nawet jeżeli chciałby go podejść, to nie bardzo mógł. Nie znał się na tym, a podkute buty nie ułatwiały zadania. Przynajmniej nie miał pancerza. Przed bełtem i tak by nie uchronił, a wywołany hałas zaalarmował by postać gdy tylko wszedł na piętro.
- Ty tam. - powiedział głośno. - Rzuć broń. Mam wycelowaną w ciebie kuszę, rzuć broń albo będziesz wyciągał sobie bełt z pleców. Zostaw ją na ziemi i podejdź do drabiny.
 
Cohen jest offline