Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2010, 14:14   #17
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Tak, sir... - wymamrotał pod nosem Duane zrywając się ze stanowiska. Kamizelkę kevlarową miał już na sobie a pistolety w kaburach, chwycił więc shotguna na pasku i przerzucił go przez ramię. Wybiegając złapał jeszcze jedną z wielu przygotowanych skrzynek z narzędziami, zarówno zazdroszcząc jemu podobnym pozostania w Centrum jak i zastanawiając się, jak ma dokonać naprawy bez sprawnego SCV.

Gdy tylko przekroczył próg głównego wejścia do struktury półmrok powstały dzięki poświacie monitorów taktycznych zastąpiony został ostrym słońcem (o ile tak można się było wyrazić o świetle porannym dowolnej gwiazdy) a głuche odgłosy rykiem broni automatycznej i hukiem wystrzałów czołgów oblężniczych.
I najważniejsze, wszechobecnym zapachem prochu.

Wyminął większość z niewielkiego tłumu zgromadzonych Marines w CMCkach (także im zazdrościł godnego zaufania pancerza i spluw) i ruszył jak najszybciej w stronę osłabionej sekcji D, pozostając w tyle za wysłanym oddziałem. Nie miał pancerza wspomaganego ale i tak biegł najszybciej jak potrafił. Skoro będzie musiał tam siedzieć, naprawa czołgu to absolutny priorytet - każdy jego celny strzał to jakieś ćwierć minuty życia więcej.

Dotarł na miejsce gdy tamci już znacznie zwiększyli stężenie ołowiu (czy w przypadku Impalerów, zubożonego uranu) z trudem łapiąc oddech od sprintu z całym tym sprzętem. Był dość wysportowany i wyćwiczony, zwłaszcza jak na większość siedzących na tyłkach specjalistów jego pokroju, ale wolał nawet nie myśleć ile cały ten szajs waży.

Gdy tylko zobaczył czołg, zorientował się, w czym rzecz. Pośród licznych pośledniejszych uszkodzeń, dwa kolce wbiły się prosto w panel z główną optyką czołgu, na jego froncie. Załoga (o ile istotnie było to więcej niż jedna osoba) miała do dyspozycji tylko obraz otoczenia czołgu, wszystkiego tylko nie zergów i musiała bić na ślepo. W zasadzie przy takiej liczbie wrogów i to w jednym kierunku nie był to taki zły pomysł, ale każdy myślący wróg prędzej czy później się tego domyśli. Nie miał zdania na temat czy zergowie myślą, ale wiedział, że musi wykonać swoją robotę.
W takiej sytuacji uszkodzone panele optyczne Arclite'ów powinny się automatycznie wsunąć w przestrzeń pod pancerzem, odsłaniając zwykłe wizjery z pancernego szkła, pozbawione udogodnień noktowizyjnych i dodatkowego HUDu, ale umożliwiające zobaczenie czegokolwiek poza zakłóceniami wokół miejsca trafienia, czy dwóch jak tutaj. W normalnej sytuacji by się to sprawdziło... ale Arclite'y zaprojektowano przed pojawieniem się zergów i system został opracowany z myślą o kuli. A kula rzadko kiedy utyka i niczym pręt uniemożliwia elektronicznemu układowi schowanie panelu.
Rzucił skrzynkę i strzelbę na bok, zakładając dyndające przy pasie grube rękawice i podbiegł pochylony do czołgu, w obawie przed trafieniem. Na razie Marines nieco uciszyli hydraliski, nie spotkał więc większych problemów. Stojąc tuż obok czołgu słyszał wyraźnie wizg małego silniczka wewnątrz, który chciał schować panel, ten jednak zablokowany był przez kolec, który przebił też szkło pancerne za nim (ale go nie zbił) i fragment pancerza. Oburącz złapał ociekający jadem kolec i z całej siły zaparł się próbując go wyciągnąć. Sapnął z wysiłku, gdy się nie udało, po czym chwycił go jeszcze raz, w pełni opierając się stopami o czołg i w takiej komicznej pozycji, poziomo i wisząc na kostnym fragmencie, użył całej swojej determinacji by go wyciągnąć.
Dopiero kolec który wbił się w pancerz opodal zmotywował go dostatecznie. Duane bardziej wyszarpał niż wyrwał kolec upadając na piasek. Szybko przerażonym wzrokiem zbadał, czy jad nie skapnął na skórę, ale miał więcej szczęścia niż rozumu. Czym prędzej odrzucił go i wstał zabrać się za drugi.
- Wyjąłem... O, ten jest naprawdę długi! - rzucił pod nosem by poprawić sobie humor, koncentracją odgradzając się od kakofonii plujących hydralisków, drapiących bazurami bunkier zerglingów, umierających stworzeń, krzyków ludzi i jazgotu setek pocisków wystrzeliwanych na sekundę.
- Mógłbym o tym układać naprawdę sprośne dowcipy... - rzucił do podchodzącego kaprala z oddziału Marines.
- Naprawiłeś czołg, leć do bunkra! Spadamy do sekcji E, reszta nakurwia tam gdzie były bunkry B! - Marine mimo sytuacji ograniczył język w obecności specjalisty, którego stopnia nie znał. Duane skinął głową, rozumiejąc już, skąd tyle dymu. Ruszył do bunkra zgarniając narzędzia gdy Marines się oddalali. W drodze włączył słuchawki komunikatora który nosił założony. W naprawie krzyki umierających i chaotyczność rozkazów dowództwa pewnie by go deprymowała, ale warto być na bieżąco z tym co się dzieje w innych sekcjach.

- Nie przeszkadzajcie sobie! - rzucił wpadając do bunkra i natychmiast zamykając za sobą właz przy pomocy konsolki. Złapał pierwszy lepszy karabin szturmowy i ze skrzyni tyle magazynków, ile zmieścił w dłoni i ustawił się obok wielkiego gościa o jakieś improwizowanej i imponującej pukawce, która dosłownie rozrywała zergi. Położył magazynki przed sobą na pierwszej lepszej skrzyni, zamierzał strzelać oszczędnie. Za daleko nie widział, broń nie miała lunetki ani kolimatora, on nie bł mistrzem strzelectwa a każdy pocisk może zdecydować o życiu lub śmierci. Będzie strzelał tylko jak wypatrzy nienaruszonego skurwiela dostatecznie blisko bunkra, by ani jeden nabój z trzypociskowej serii nie spudłował. Właśnie załadował pierwszy magazynek starając się opanować stres i trzęsące się dłonie, byle nie spojrzeć jeszcze na rzeź (i zwiastowanie rzezi jaką im urządzą gdy będzie wyrwa w ścianie bunkra) przed nimi... gdy jeden z tutejszych - po odznaczeniach patrząc dowodzących podoficer - zwrócił się do niego:
- Zajmij moje stanowisko – krzyknął Śruba do nowoprzybyłego – Idę kontaktować się z dowództwem!
- Ale... ale... - chciał zaprotestować, ale ten już doskoczył do radiostacji i Baker Boy zbytnio się bał nieobsadzonego stanowiska by nie doskoczyć i nie zacząć pruć długimi seriami, zupełnie zapominając o swoich postanowieniach.

- Podoficer Patterson z bunkra 13D do Dowództwa, powtarzam, Patterson z bunkra 13D do dowództwa, prosimy o konkretne wsparcie, potrzebujemy znacząco większej siły ognia, przyślijcie jakieś maszyny, powtarzam, potrzebne pojazdy!
- Sekcja B nie istnieje, więc boją się o własne oficerskie tyłki! - rzucił Duane gdy po trzech-czterech sekundach nieprzerwanego ognia głuche kliknięcie amunicji zaszokowało go końcem amunicji. Załadował instynktownie kolejny magazynek.
- Nikogo tu nie przyślą! Poza tym jestem technikiem-łącznościowem, chyba ty powinieneś ich rozpierdalać a ja dostawać kurwicy od ciszy radiowej!
 
-2- jest offline