Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2010, 17:55   #96
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Halfling gdy tylko zorientował się, że podąża za nim Zygfryd zaczął się bać o Malcolma... mimo, że jeszcze chwilę wcześniej gotów był brać udział w spisku na życie małego okrutnika. Teraz zrozumiał, że malec został sam i tylko jedna myśl dawała mu satysfakcję - fakt, że Malcolm wreszcie zobaczy jak to jest być sam, bez wsparcia bractwa i zaufanych osób. Na szczęście zabójstwo Lorda nie wchodziło w rachubę ze strony Richelieu a i małżeństwa nie dało się przyklepać w klepsydrę. A nawet gdyby się dało... nie było to nic nieodwracalnego gdy narzeczona ginie , nici ze ślubu...

- Tupik musimy pogadać. -Zygfryd spojrzał na strażników i szczurołapa - W cztery oczy. - dodał dobitnie.
Gdy wszyscy się ulotnili rzekł - Nasi wrogowie nie przebierają w środkach i my też nie możemy. Znasz się na ziołach co? - zignorował zdziwione spojrzenie niziołka i dodał -Skurwiel Richelieu ewidentnie mnie prowokował i teraz nie mam wyboru muszę go wyzwać na pojedynek. Moje zbrojne ramię potrzebne jest paniczowi, więc muszę wygrać ten pojedynek w miarę bez uszczerbku na zdrowiu. Wyzwę tego gównozjada rankiem podczas śniadania, a ty zadbasz o to by jego śniadanie było odpowiednio przygotowane. Rozumiesz co mam na myśli, nieprawdaż?

"Dziwne myślenie, chce pojedynku - jak rycerz, ale jednocześnie nieuczciwego... jak nie rycerz chmmm trzeba będzie o tym pamiętać" - stwierdził w myślach Tupik, nie śmiejąc wprost czynić zarzutów rycerzowi.
- Oczywiście , że rozumiem, jest jednak pewien kłopot z truciznami, te są zbyt łatwo rozpoznawalne lub zbyt ... ostre , nawet gdyby Richelie nie padł twarzą w posiłek, to wątpliwym jest aby nie zauważył, że coś dzieje się z nim nie tak, mógłby pojedynek odwołać lub przenieść z powodu swej słabości , a i Tobie panie, nie wypadałoby naciskać , zmusić zaś nikogo do pojedynku nie zdołasz, jak to mówią do tanga trzeba dwojga.
Richelieu ma jednak inne słabe punkty, choćby komnatę do której prowadzi kolejne tajne przejście, w końcu to ja przydzielam pokoje, póki mamy mordercę na zamku - zawsze można by zwalić na niego ... i jeszcze Otta oficjalnie by się uwolniło, pod pretekstem, że nie mógł zabić będąc w celi... Jest jednak pewien problem, to rycerz, kto wie, może nawet śpi w zbroi, wątpię bym dał mu radę gdyby ten obudził się ze snu. Jakbyś chciał załatwić sprawę osobiście mógłbym wskazać ci miejsce... ale po ostatniej rozmowie z Malcolmem, nie wiem czy cokolwiek już próbować na własna rękę...
- halfling westchnął na wspomnienie wieczornej rozmowy, dopiero odczuwając chwilę spokojnej rozmowy. Przez chwile zrozumiał, że sam został zastraszony... i to przez dziecko, ale i pana na zamku na którego skinienie strażnicy rozszarpaliby halflinga.
- Malec to sadysta, rozszarpałby mnie gdyby dowiedział się , że wykończyliśmy Richelieu... bez jego zgody. Ty jeszcze mu się nie naraziłeś, mnie obwinił już o groźby a sugerowałem jedynie odejście z zamku gdyby nie zmienił postępowania... i gdybyś widział jego twarz i ton głosu... Wiesz , że Otto o mało nie zginął z jego kaprysu? Może to tylko sługa, ale i członek bractwa, powołany do niego wolą Lorda. Jeśli z nim potrafił obejść się tak frywolnie, to cóż będzie z nami? Prędzej czy później... - Halfling wydawał się być zrezygnowany wobec tego pomysłu, czym innym była groźba czy blef skierowany do Richelieu a czym innym jej zrealizowanie.

- Poza tym w nocy pewnie przed pokojem czuwać będzie jego straż, jeśli usłyszą cokolwiek... może być ciężko. Pozostaje jeszcze kwestia demaskacji zdrajcy, myślę, że posłaniec miał przybyć właśnie do Richelieu, a że ten nie doczekał się wieści to i wyruszył na zamek od razu... Jeśli znajdziemy morderce Laydy możemy mieć punkt powiązania z Richelieu. Właśnie dlatego chce zegzaminować Lady i parę innych potencjalnych śladów, jak choćby narzędzie zbrodni. Kto wie, może będę w stanie skompromitować przybysza bardziej niż mu się zdaje...

Halfling wyciągnął fajkę z zielem po czym odpalił od stojącej w pobliżu lampy, musiał się nieco zrelaksować. Po kilku buchach, czując lekkie odprężenie kontynuował:

- No cóż w każdym razie pomysł z trucizną nie jest najlepszy, choć wykonalny, trochę wilczych jagód rozrobionych w deserze powinno osłabić przeciwnika, nie na tyle żeby się miał zrazu wycofać. Ale wiesz, na kogo zrazu padną podejrzenia. Tym bardziej , że na posiłki uważam jak nikt inny, nie ma takiej potrawy której Malcolm by kosztował, bez wcześniejszego sprawdzenia jej na kuchcikach... i to na zmianę. U mnie zatrucie bez zgody Lorda byłoby niemożliwe. A pomysł z nocnym zamachem już bardziej od Ciebie zależy Panie. Proponuję jednak wrócić na biesiadę, nie wiem co ten szczwany lis robi tam podczas naszej nieobecności a po prawdzie panicz został sam. " Może dwa razy pomyśli smarkacz zanim zacznie mi grozić..." - przemknęło mu przez myśl, Tupik należał bowiem do dość upartej rasy, która jak raz sobie wbije coś do łba...

- Spotkajmy się wieczorem, po imprezie, gdy będę już pewny , że Richelieu zaśnie tam gdzie ma zasnąć i gdy nie będzie już szans na powiązanie go z morderstwem Laydy. Poza tym... może jeszcze zmienić zdanie, przeprosić cie, ulec moim oględnym groźbom albo i twoim zanim jeszcze wieczerza się skończy. Wieczorem będzie można omówić konkrety... i trzeba rozważyć rozmowę z Malcolmem. A przynajmniej zobaczyć jaki on ma stosunek do Richelieu... a może mieć coraz lepszy podczas gdy nas tam nie ma - zauważył Tupik chcąc wrócić do badań zwłok.
- Po wieczerzy będzie jeszcze czas na odprawienie modłów nad ofiarą, nie obawiaj się poczekamy z tym na ciebie z braku kapłana jesteś najodpowiedniejsza do tego osobą, pogrzebiemy ją chyba w cmentarzyku rodowym. No i zobaczymy co też wydarzy się jeszcze do nocy. Jakby co gotów jestem ci pomóc, sam nie zamierzam stawiać czoła wszystkim przeciwnościom zamku - w tym samemu Malcolmowi... ty jesteś rycerzem ciebie nie ma prawa bez powodu ruszyć a i służba Morrytom daje pewnie odrębne sadownictwo. Mnie może zaś powiesić bez zmrużenia okiem, chyba, że ktoś szlachetny wstawiłby się za mną w chwili zagrożenia... - dodał na koniec ukazując jak się sprawy mają. Wolał zapewnienie rycerza - choćby mało honorowego niż łaskę lub niełaskę niezrównoważonego malca. A przynajmniej dostrzegł okazję do wzmocnienia poczucia bezpieczeństwa na zamku, tak mocno ostatnio nadszarpanego.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 03-11-2010 o 17:59.
Eliasz jest offline