| Halfling gdy tylko zorientował się, że podąża za nim Zygfryd zaczął się bać o Malcolma... mimo, że jeszcze chwilę wcześniej gotów był brać udział w spisku na życie małego okrutnika. Teraz zrozumiał, że malec został sam i tylko jedna myśl dawała mu satysfakcję - fakt, że Malcolm wreszcie zobaczy jak to jest być sam, bez wsparcia bractwa i zaufanych osób. Na szczęście zabójstwo Lorda nie wchodziło w rachubę ze strony Richelieu a i małżeństwa nie dało się przyklepać w klepsydrę. A nawet gdyby się dało... nie było to nic nieodwracalnego gdy narzeczona ginie , nici ze ślubu... - Tupik musimy pogadać. -Zygfryd spojrzał na strażników i szczurołapa - W cztery oczy. - dodał dobitnie.
Gdy wszyscy się ulotnili rzekł - Nasi wrogowie nie przebierają w środkach i my też nie możemy. Znasz się na ziołach co? - zignorował zdziwione spojrzenie niziołka i dodał -Skurwiel Richelieu ewidentnie mnie prowokował i teraz nie mam wyboru muszę go wyzwać na pojedynek. Moje zbrojne ramię potrzebne jest paniczowi, więc muszę wygrać ten pojedynek w miarę bez uszczerbku na zdrowiu. Wyzwę tego gównozjada rankiem podczas śniadania, a ty zadbasz o to by jego śniadanie było odpowiednio przygotowane. Rozumiesz co mam na myśli, nieprawdaż?
"Dziwne myślenie, chce pojedynku - jak rycerz, ale jednocześnie nieuczciwego... jak nie rycerz chmmm trzeba będzie o tym pamiętać" - stwierdził w myślach Tupik, nie śmiejąc wprost czynić zarzutów rycerzowi.
- Oczywiście , że rozumiem, jest jednak pewien kłopot z truciznami, te są zbyt łatwo rozpoznawalne lub zbyt ... ostre , nawet gdyby Richelie nie padł twarzą w posiłek, to wątpliwym jest aby nie zauważył, że coś dzieje się z nim nie tak, mógłby pojedynek odwołać lub przenieść z powodu swej słabości , a i Tobie panie, nie wypadałoby naciskać , zmusić zaś nikogo do pojedynku nie zdołasz, jak to mówią do tanga trzeba dwojga.
Richelieu ma jednak inne słabe punkty, choćby komnatę do której prowadzi kolejne tajne przejście, w końcu to ja przydzielam pokoje, póki mamy mordercę na zamku - zawsze można by zwalić na niego ... i jeszcze Otta oficjalnie by się uwolniło, pod pretekstem, że nie mógł zabić będąc w celi... Jest jednak pewien problem, to rycerz, kto wie, może nawet śpi w zbroi, wątpię bym dał mu radę gdyby ten obudził się ze snu. Jakbyś chciał załatwić sprawę osobiście mógłbym wskazać ci miejsce... ale po ostatniej rozmowie z Malcolmem, nie wiem czy cokolwiek już próbować na własna rękę... - halfling westchnął na wspomnienie wieczornej rozmowy, dopiero odczuwając chwilę spokojnej rozmowy. Przez chwile zrozumiał, że sam został zastraszony... i to przez dziecko, ale i pana na zamku na którego skinienie strażnicy rozszarpaliby halflinga.
- Malec to sadysta, rozszarpałby mnie gdyby dowiedział się , że wykończyliśmy Richelieu... bez jego zgody. Ty jeszcze mu się nie naraziłeś, mnie obwinił już o groźby a sugerowałem jedynie odejście z zamku gdyby nie zmienił postępowania... i gdybyś widział jego twarz i ton głosu... Wiesz , że Otto o mało nie zginął z jego kaprysu? Może to tylko sługa, ale i członek bractwa, powołany do niego wolą Lorda. Jeśli z nim potrafił obejść się tak frywolnie, to cóż będzie z nami? Prędzej czy później... - Halfling wydawał się być zrezygnowany wobec tego pomysłu, czym innym była groźba czy blef skierowany do Richelieu a czym innym jej zrealizowanie.
- Poza tym w nocy pewnie przed pokojem czuwać będzie jego straż, jeśli usłyszą cokolwiek... może być ciężko. Pozostaje jeszcze kwestia demaskacji zdrajcy, myślę, że posłaniec miał przybyć właśnie do Richelieu, a że ten nie doczekał się wieści to i wyruszył na zamek od razu... Jeśli znajdziemy morderce Laydy możemy mieć punkt powiązania z Richelieu. Właśnie dlatego chce zegzaminować Lady i parę innych potencjalnych śladów, jak choćby narzędzie zbrodni. Kto wie, może będę w stanie skompromitować przybysza bardziej niż mu się zdaje...
Halfling wyciągnął fajkę z zielem po czym odpalił od stojącej w pobliżu lampy, musiał się nieco zrelaksować. Po kilku buchach, czując lekkie odprężenie kontynuował:
- No cóż w każdym razie pomysł z trucizną nie jest najlepszy, choć wykonalny, trochę wilczych jagód rozrobionych w deserze powinno osłabić przeciwnika, nie na tyle żeby się miał zrazu wycofać. Ale wiesz, na kogo zrazu padną podejrzenia. Tym bardziej , że na posiłki uważam jak nikt inny, nie ma takiej potrawy której Malcolm by kosztował, bez wcześniejszego sprawdzenia jej na kuchcikach... i to na zmianę. U mnie zatrucie bez zgody Lorda byłoby niemożliwe. A pomysł z nocnym zamachem już bardziej od Ciebie zależy Panie. Proponuję jednak wrócić na biesiadę, nie wiem co ten szczwany lis robi tam podczas naszej nieobecności a po prawdzie panicz został sam. " Może dwa razy pomyśli smarkacz zanim zacznie mi grozić..." - przemknęło mu przez myśl, Tupik należał bowiem do dość upartej rasy, która jak raz sobie wbije coś do łba...
- Spotkajmy się wieczorem, po imprezie, gdy będę już pewny , że Richelieu zaśnie tam gdzie ma zasnąć i gdy nie będzie już szans na powiązanie go z morderstwem Laydy. Poza tym... może jeszcze zmienić zdanie, przeprosić cie, ulec moim oględnym groźbom albo i twoim zanim jeszcze wieczerza się skończy. Wieczorem będzie można omówić konkrety... i trzeba rozważyć rozmowę z Malcolmem. A przynajmniej zobaczyć jaki on ma stosunek do Richelieu... a może mieć coraz lepszy podczas gdy nas tam nie ma - zauważył Tupik chcąc wrócić do badań zwłok.
- Po wieczerzy będzie jeszcze czas na odprawienie modłów nad ofiarą, nie obawiaj się poczekamy z tym na ciebie z braku kapłana jesteś najodpowiedniejsza do tego osobą, pogrzebiemy ją chyba w cmentarzyku rodowym. No i zobaczymy co też wydarzy się jeszcze do nocy. Jakby co gotów jestem ci pomóc, sam nie zamierzam stawiać czoła wszystkim przeciwnościom zamku - w tym samemu Malcolmowi... ty jesteś rycerzem ciebie nie ma prawa bez powodu ruszyć a i służba Morrytom daje pewnie odrębne sadownictwo. Mnie może zaś powiesić bez zmrużenia okiem, chyba, że ktoś szlachetny wstawiłby się za mną w chwili zagrożenia... - dodał na koniec ukazując jak się sprawy mają. Wolał zapewnienie rycerza - choćby mało honorowego niż łaskę lub niełaskę niezrównoważonego malca. A przynajmniej dostrzegł okazję do wzmocnienia poczucia bezpieczeństwa na zamku, tak mocno ostatnio nadszarpanego.
Ostatnio edytowane przez Eliasz : 03-11-2010 o 17:59.
|