Wiecie koledzy, to wszystko przypomina ten burdel w książkach Sapkowskiego. Płonący. Jako przykład chaosu i rozgardiaszu.
Nie napinajcie się, nie zarzucajcie sobie wzajemnie, że ja tam byłem a mnie nie ma albo mnie tam nie ma, bo jestem gdzieś. Nie robię tego, czy tamtego.
Wielu z Was jest bardzo spostrzegawczych, inni znów są bardzo sprytni etc.
Tu jednak dochodzimy do zwykłego, bitewnego rozgardiaszu okraszonego suto zakrapianą kolacją, wzmocnionego strachem o własne życie i nocnymi zwidami.
Nie ma co szukać dziury w całym. Może się komu co zdawało?
MG opanują sytuację, wyleją Wam oliwę na wzburzone fale.
A potem będzie już tylko flauta...
Pozdrawiam
B
.
Malahaju, czyń swą powinność... |