John Breck-Thomas - Bismarck, Bismarck- przydzielili mnie tam jako do sytuacji beznadziejnej, gdzie można dać młodzika...- zamyślił się Szkot- A jednak coś zdziałałem... Kiedyś chętnie ci o tym opowiem, doktorku, ale raczej w sytuacji, gdzie będę mógł poruszyć lewą nogą bez bólu.- silił się na żart John
Widząc kolejnych wojskowych wchodzących do baraku uśmiechał się i machał delikatnie- na tyle, na ile mógł to zrobić bez bólu. Ale nie czekał długo- gdy wiedział, że już raczej nikt nie będzie tu wchodził, nikt z kim powinien się przywitać, zamknął oczy i starał się zasnąć.
Pewno w nocy czeka ich pobódka- test sprawności i działania w nocy.. Wpuszczą ich na tor przeszkód, każą unikać reflektorów, pływać i wspinać się po pionowych ścianach... Że niby ma to poprawić ich zdolności, wyszkolenie? Gówno prawda, Douglas zaspokaja swoje sadystyczne popędy...
Johnny przeciągnął się i nakrył się- razem z głową- grubym kocem. Wiedział, że będą ich łamać- ciągle łamią. Ale to nie było w stylu tego Szkota- choćby miał i ciągnąć się po ziemi szczęką, to nie dotknie tego pieprzonego dzwonka! A kiedyś, gdy ta cała pierdolona wojna się, to znajdzie tego całego Douglasa i pobawi się z nim w zabawę lufa od karabinu + to zasrane miejsce nad pępkiem... I zobaczymy jak szybko jego żołądek rozleci się na kilkadziesiąt kawałków...
Z planem zemsty JBT zasnął. A przed nim następne ciężkie chwile...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |