Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2010, 13:25   #98
Akwus
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Frank Kress
Spieszyło mu się co prawda wracać na zamek, ob informacje otrzymane od Serafina nie napawały radością, lecz Frank nie tylko tytuł miał szlachecki, ale i serce po właściwej stornie, przeto odmówić prośbą karczmarza nie potrafił tak z marszu.
- Dobrze Rene, rzucę okiem, lecz jeśli uznam, że to nie moja sprawa, to nie nalegaj, ostawię ich i niech się tutejsza straż o nich martwi.
- Do stóp padam z wdzięczności miłemu panu. Spojrzycie jeno i wiedzieć będziecie, że sprawa waszej atencji wymaga.


Do gospody daleko nie było, akurat tyle, by Frank wytłumaczył swoim ludziom co mają na miejscu robić. Instrukcje były dość proste i raczej na rękę wszystkim wojakom, którzy czując już rozluźnienie poczęli coraz głośniej rozmawiać jak bardzo będą mogli za chwilę dać upust swoim rządzą.
- To tu panie, wprowadzę was...
- Nie -
Frank przerwał karczmarzowi nie spuszczając z oczu drzwi wejściowych - wejdź przez zaplecze i udawaj, że nawet nas nie znasz.
Karczmarz skinął głową i pospiesznie ruszył na tyły budynku.
- Rene! - krzyknął za nim Kress - Przepraszam za to co będę musiał zrobić, musisz mi zaufać.
Nie był pewny, czy karczmarz dosłyszał, lecz nie chciał mówić tego zbyt głośno, bo pomimo panującego na ulicy gwaru w środku mogło jednak nie być aż tak głośno.
Spojrzał raz jeszcze po swoich ludziach, kiwnęli sobie głowami, po czym dwójka z mężczyzn energicznie rozwierając drzwi weszła do środka pewnym krokiem.
- To niby tutaj - Frank zwrócił się do stojącego za nim zbrojnego nie odwracając się do niego ani nie zwracając uwagi na gości - Rozumiem, że kompania może tu poczywać, ale liczyłem, że dla mnie znajdziesz coś lepszego. - Pokręcił z dezaprobatą głową i ściągając rękawice ruszył do centralnego stołu.
- Chamie! - rzucił do Rene gdy ten pojawił się za kontuarem - Masz pół pacierza, by podać mi coś na opłukanie gardła z kurzu drogi, oraz dwa kolejne na przygotowanie jadła dla moich ludzi, którzy staną tu jak tylko załatwią sprawy z lokalnymi strażniczkami.
Karczmarz zdziwił się, lecz gotów był na wiele aby pozbyć się niechcianych gości, nie do końca rozumiejąc gierkę kapitana począł więc wypełniać jego polecenia.
- Wołaj dziesiętników Janie -
powiedział radośnie Kress widząc dzban pienistego piwa pojawiającego się przed jego oczami. Wojak skinął tylko głową i wyszedł na zewnątrz po resztę oddziału.
Kress wzniósł dzban do góry, kłaniając się siedzącym przy ścianie cudzoziemcom pociągając długi łyk podczas którego mógł się im dokładnie przyjrzeć. Zgodnie ze słowani rene nie wyglądali na miejscowych, lecz jednocześnie kapitanowi trudno było określić skąd pochodzili. Również posiadane przez nich uzbrojenie niewiele zdradzało. Nieznajomi przyglądali mu się bacznie oceniając jego osobę i szacując czy stanowi dla nich zagrożenie.

Chwilę później do gospody weszła szóstka ludzi, którzy wyglądali bardziej na bandę rzezimieszków niż zbrojnych D`Arvillów, Frank zaklął tylko pod nosem na widok najmłodszego z nich, który zapomniał zdjąć płaszcza z rodowym symbolem. Na szczęście był on na tyle subtelnie wpleciony w całość, że na równomiernie ubrudzonej tkaninie nie rzucał się specjalnie w oczy ludziom nie obeznanym z lokalnymi herbami.
- Siadajcie bracia - krzyknął do swoich ludzi, na których twarzach od razu wykwitł uśmiech - za chwilę ta pokraka poda nam jadło. Ufam, że wasi ludzie również mają gdzie się zatrzymać i że nie spiją się tradycyjnie jak świnie?
- O ulicę stąd, wystarczy że pan Kapitan krzyknie, a staną tu trzeźwi jak dziewice i gotowi bić kogo wskażecie.

Kress skinął z aprobatą głową po czym usiadł ciężko na ławę pociągając z dzbana kolejny łyk lustrując ponownie siedzących pod ścianą. Widać było, że przybycie kolejnych ludzi było im w niesmak, acz w obliczu liczebnej przewagi, oraz wieści o odwodach w bliskiej odległości tylko szaleniec mógłby pierwszy porwać się na coraz głośniej zachowujących się na środku izby zbrojnych.
 
Akwus jest offline