Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2010, 23:09   #7
Whiter
 
Whiter's Avatar
 
Reputacja: 1 Whiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnie
' Warto było by się zabrać za rozpoznanie kuchni'

Brylowanie w "Wyższych Sferach" nie było mu obce, ale jakoś tak czuł się lepiej w tych mniejszych warstwach społeczeństwa. Dlaczego? Ci wysoko postawieni często zadzierali nosa, a on jako że miał z nimi pewne doświadczenie czasem robił im śmieszne i proste psikusy z daniami. Od wkładania kokones do kieliszka z winem do plucia do mizerii. Oczywiście nigdy się o tym nie dowiedzieli, bo to mogło by się skończyć falernie. Tacy to dopiero mogą zrobić zamieszanie...
Omiótł wzrokiem plac, gdzie jeszcze przechodził ktoś z służby. Szybkimi krokami podszedł do służącego trochę niższego wzrostu niż on sam, i starszego staży w życiu. Ten zaś słysząc kroki odwrócił się leniwie na co Alchard zareagował szczerym uśmiechem.

-Witaj - rozłożył powitalnie ręce. Trzeba się dobrze ułożyć z każdym - Jestem tym nowym kucharzem po którego posłała pani tego dworu. Jestem tu już od kilku dłuższych chwil, a jeszcze nie wszystko zostało mi przedstawione. Możesz mi zdradzić czy jest już ktoś na zamku?

Najwidoczniej niezmieszany jego nagłym najściem dość bezbarwnie spojrzał na niego, ocenił szybkim spojrzeniem i odrzekł

- Niedawno przybyła tutaj najemnik płci przeciwnej - uśmiechną się przelotnie, na co odpowiedział mu tym samym - ale twarz ma oszpeconą blizną. Wydawała się trochę taka... - zatrzymał się chwile szukając najwidoczniej odpowiedniego słowa.

- Zimna ? - wypalił Alchard. Nie był pewien czy dobrze trafił, ale co mu tam. Jak najemnik to pewnie musiał taki być.

- Tak, coś w tym rodzaju - odpowiedział kiwając głową - tak więc jak na razie jest tylko ona. Z tego co mi wiadomo - tutaj jeszcze raz na jego facjacie pojawił się uśmiech - mają przybyć jeszcze dwie damy. Jakie, to już nie wiem.

-Hmm... dobrze wiedzieć. Jeszcze coś. Gdzie jest kuchnia? No i jeśli ci wiadomo, gdzie jest moja kwatera?

Po krótkim pilotażu "idź tak i tak" dowiedział się tego, czego chciał. Jak się mile okazało, jego pokój znajdował się niedaleko jego miejsca pracy. Mimo wszystko cieszyło go to. Nie chciał być widziany kiedy w stanie kosmicznym wraca do pokoju.

-Jeszcze takie skryte pytanie - spuścił ton rozmowy do bez mała szeptu - Pani Aria ma jakieś ulubione dania?

- Z tego co mi wiadomo - odrzekł również konspiracyjnie - uwielbia poznawać nowe smaki. Cieszą ją nowe doznania - Na te słowa przebiegły mu po plecach ciarki - tak więc wiesz czym jej zaimponować - kończąc rozmowę równie konspiracyjnym mrugnięciem co rozmowa, odszedł pełnić swoje prace.

Teraz stał tak chwile zapierając się rękoma o biodra, po czym wskoczył na wóz, i ściągnął z niego kilka pomniejszych beczek z piwem i winem, kilka paczek z serem, no i skrzynie pełną naczyń. Na samym końcu zabrał z wozu mają, drewnianą skrzyneczkę ukrywając ją przed wzrokiem przechodniów. Chwycił plecak w jedną rękę, piorąc pod pachę skrzyneczkę ruszył przed siebie do kuchni zabierając w turach cały wypakowany załadunek.
Pokój o którym wcześniej wspominał... służący znajdował się faktycznie nieopodal.

'Następnym razem trzeba będzie się zapytać o jego imię'

Wszedł, drzwi były otwarte. Pierwsze co rzucało się w oczy to dwuosobowe, średniej jakości łoże zasłane świeżą pościelą, nieopodal od niego po prawej mała komoda, a po przeciwnej stronie stała szafa. Cały wystrój tego pomieszczenia był prosty, i to go cieszyło. Białe ściany z średniej wielkości oknem sprawiały jak gdyby pokój ten nie widział nigdy mroku nocy. W drzwiach o drugiej stronie znajdowały się klucze.
Pierwsze co zrobił, to sprawdził wolną przestrzeń pod łóżkiem. Okazała się idealna. Następnie wsuną tam małą skrzyneczkę, powstał i rzuciwszy plecak na komodę zaczął się rozbierać. Zdjął brudną, przepoconą białą koszule, którą zastąpił bliźniaczą, złożył kamizelkę, otrzepał raz jeszcze kurtkę, i w ten sposób okazał się gotowy. Prezentowanie się z bronią będąc kucharzem nie wypadało mu, tak więc postanowił pozostawić ją w komodzie.
Po kilku kolejnych rundkach i zabraniu wszystkiego do kuchni mógł przystąpić do dzieła. Nowa pracownia była wyposażona w wszystko czego jego dusza mogła tylko zapragnąć. Spiżarnia, przepełniona zapasami dawała mu nie małe pole do popisu.

- Mamy tutaj najemnika, i jest to kobieta - mruczał sobie pod nosem - pewnie preferuje prostotę, albo proste zagmatwanie. Tak czy owak ja mam smak na gulasz wołowy z pajdą chleba i kubkiem piwa. Pewnie wejdzie jej to do gustu. Swoją drogą, ciekawe jak wygląda...

Obrócił się na pięcie i zajął się robotą. Woda, przyprawy, pokroić mięso, etc, etc. W między czasie dochodzenia dania, postanowił poczęstować czymś pozostałych. Na sam początek coś prostego i nadającego się na sale. Koreczki z sera, wędliny, papryki, ogórka kiszonego i oliwki, tatar z słodko-pikantnymi przyprawami podanym na krakersach chlebowych, kilka kielichów wina dla gości. Najgorszy był brak czasu, lecz przygotowanie tego zajęło mu zaledwie godzinę.

-Powiedzmy że jest to przekąska - tłumaczył się sam przed sobą - ale tatar był robiony specjalnym przepisem. Początkowy wybuch słodkiego mięsa, przeradzający się z łagodnego pieczenia w coraz to większe - kontynuował monolog. Czasem odczuwał potrzebę porozmawiania z kimś naprawdę inteligentnym...

Zręcznym ruchem chwycił tace z winem w lewą rękę, natomiast przekąski w prawą i pomaszerował pewnym krokiem do sali przyjęć, którą raczył już poznać przekradając się z ładunkiem coraz to nowszym drogami.
Wychodząc zza rogu, jego oczy spostrzegły nieopodal siedzącą kobietę z charakterystyczną blizną na twarzy. Obok niej spoczywała bardzo ładna, przenośna gilotynka. Sama odziana w zbroje z mithrilu prezentowała się... bo ja wiem, profesjonalnie?
Kolejny krok dalej, i dwie sekundy później jego oczy ujrzały Diabła! W sali znajdowała się kolejna kobieta, na której widok nie był przygotowany. Jego krok nabrał trochę mniej, a następnie więcej odwagi zmierzając dalej w stronę stołu.

'Ta para cycków jest interesująca, lecz potencjalnie niebezpieczna'

Zdawał się słyszeć o niej, ale jakie to plotki nie docierają do kuchni. To co się mu w niej podobało to dzikość, włosy, siła, siekacz pospólstwa, uroda, ryzyko zagadania...
Odrywając wzrok od jej bimbołków niczym zużytą gumę z pod ławki ujrzał jak pani domu rozmawia z jeszcze jedną kobietą. Dopiero teraz dotarło do niego, że jest jedynym mężczyzną na sali. Panią domu miał już okazje poznać, lecz ta druga piękność nadal była dla niego zagadką.

'Arystokracja, na bank. Uroda, ubiór, postawa, sposób mówienia, wyższość stanu, ehh...'

Jęknął w duchu. Nie miał im nic przeciwko, nawet czasami wręcz przeciwnie, ale mieszanka najemnika, barbarzyńcy i arystokraty jest niestabilna jak gotowane jajo czerwonego smoka. W dodatku to kobiety.
Chwile później dotarł już do stolika, rozłożył talerzyki z przystawkami, tace z kielichami z winem, i z ciepłym uśmiechem podał półmisek pełny gulaszu w stronę kobiety blizną. Następne podał talerzyk z dwoma grubymi pajdami chleba, sztućce, a sam z oddechem ulgi przysiadł na chwile. Dopiero teraz zorientował się, że to jeszcze nie wszystko. Podniósł zadek i zaoferował wszystkim w sali wino, jeszcze młodego wieku. Trochę cierpkie, ale przyjemnie grzeje, oj tak, przyjemnie...
Teraz dopiero po rzetelnie spełnionym obowiązku powrócił na swoje miejsce nieopodal pałaszującej wojowniczki, której najwidoczniej to co ugotował smakowało.
Popijając swoje wino lustrował gobelin przedstawiający lwa, stojącego na dwóch łapach wyhaftowanego, bo ja wiem, tribalem? Całość jak dla niego wyglądała rewelacyjnie.



No i siedział tak czekając na przejęcie inicjatywy przez Arie, a sam lustrował otaczające go obrazy, gobeliny no i piersi. Ale oczywiście to ostatnie skrycie. Nie chciał wyjść na chama.
 
__________________
"Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki"
Sztuka Wojny
Whiter jest offline