Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2010, 15:54   #32
Kiep_oo
 
Kiep_oo's Avatar
 
Reputacja: 1 Kiep_oo nie jest za bardzo znanyKiep_oo nie jest za bardzo znanyKiep_oo nie jest za bardzo znany
Bałagan... Zajebisty bałagan... Woody wolał porządek, precyzję i dokładność. Nie zależało mu na tym, by jego zbrodnie były widowiskowe. A Burns jak widać jest jego zupełnym przeciwieństwem... Jednak coś trzeba mu przyznać - było to zarówno pomysłowe, jak i widowiskowe.
"Jak ja nienawidzę takiego burdelu... Zróbmy coś zanim się tu, kurwa usmażymy. Ci skurwiele z toporkami to teraz najmniejszy problem."
Piwnica... Przed oczyma stanął mu obraz przekupionego karczmarza, wytaczającego beczkę piwa specjalnie na jego zamówienie. Podziemie było zamknięte na małą kłódeczkę, za którą była pochylnia i wąskie schodki.
"To się może udać..." - pomyślał i uśmiechnął się sam do siebie. - "Tam możemy przegrupować się, sklecić szybko jakiś plan i spierdolić w końcu z tego syfu."
Przeskoczył barek, za którym znajdowały się małe drzwiczki do piwnicy. W między czasie zdążył rzucić okiem na to, co znajdowało się pod ladą.
"Zostało jeszcze tego piwa... Wybornie, ale póki co muszę zająć się tym jebanym zamkiem."
Kucając podszedł do drzwiczek i uważnie obejrzał kłódkę. Marna robota... Każdy idiota byłby w stanie rozwalić ją jakimkolwiek śmieciem. Woody jednak był przeciwny użyciu siły. Tylko w tym przypadku oczywiście...
Do zamka włożył jeden, z jego bogatej kolekcji wytrychów, pomógł sobie drugim, mniejszym, po chwili zamek cicho kliknął, a kłódka otworzyła się.
Wszystkie wytrychy trzymał w skórzanym etui, o które bardzo dbał. Zarówno futerał, jak i jego zawartość, były w świetnej kondycji, prawdę powiedziawszy wszystko, co miał i co było związane z jego zawodem utrzymywał w takim stanie. Powoli chował, jeszcze przed momentem potrzebne narzędzia na ich miejsce przeznaczenia. Tą skrupulatną czynność, (w zasadzie dla Woody'ego był to pewien rytuał) zakłócił wysoki cień, który nagle wyrósł nad nim.
Udając, że nie widzi tamtego, otworzył drzwi piwnicy, jednocześnie bacznie obserwując swego napastnika, który właśnie podnosił topór do ciosu.
Gwałtownie poderwał się z ziemi. Uderzył głową prosto w nos zbira.
"Chrupnęło... Złamany..."
Zza pasa wystrzelił sztylet, jego błysk w ciepłym świetle rzucanym przez ogień szalejący w karczmie, zakreślił złowieszczy łuk. Zatrzymał się dopiero tuż za nadgarstkiem, nadgarstkiem ręki trzymającej topór. Ciemna krew chlusnęła na deski podłogi, a z podciętych żył wypływał potok czerwieni. Topór wypadł z ręki przybranego robola. Wiedział, że jest już po nim... Krew buchająca z nadgarstka ani na chwilę przestawała płynąć. Facet gasł w oczach...
Woody złapał go oburącz za ubranie po czym pchnął w dół, po schodach. Jeszcze raz rozejrzał się po karczmie, po czym krzyknął.
- Tutaj, kurwa!
Liczył na chociaż odrobinę zdrowego rozumu i trzeźwego myślenia u swoich kompanów...
"Moje piwo..." - westchnął gorzko i znikł w ciemnościach piwnicy.
 
Kiep_oo jest offline