Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2010, 23:26   #182
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Odzyskał przytomność. Był za wolny… musiał to odnotować, zapamiętać i wyciągnąć wnioski. Następnym razem nie może tracić czasu na zastanawianie się. Ani sekundy! Następnym razem musi działać. Akcja będzie równać się reakcja. To były tylko robaczki, a jednak wyrządziły spore spustoszenie. Ogarnął wzrokiem pobojowisko. Wszyscy byli w jednym kawałku. To dobrze. Czegoś mu brakowało… oprócz cholernego bólu rozsadzającego mu czaszkę w głowie było coś nie tak. Pustka! Coś go opuściło… Jak miło!

Gdyby tylko głowa nie pękała mu na dwie części.

Opatrunek założony przez MJ dopełniał tylko obraz nędzy i rozpaczy jaki aktualnie przedstawiał rewolwerowiec. Na twarzy malowało się zmęczenie. Na jego obliczu odmalowało się wszystko co się za nim ciągnęło… walka, rana, choroba, wysiłek, alkohol, tytoń… kilkadziesiąt lat na karku. Nie było to jednak dobry czas i miejsce na odpoczynek. Jeszcze parę kroków, parę chwil… jeszcze nie teraz. Jeszcze trochę.

- Techmorwy to nie to cholerstwo co składa jajeczka w martwych ciałach? Raczej zapytał niż stwierdził jak to miał w zwyczaju. Nie był specem od tej sfery życia w świecie gdzie upierdliwego sąsiada zastąpił Moloch. – Chyba trzeba będzie ich spalić…

***

Ruszyli dalej. Silver odczuwał dziwne poczucie lekkości. Nie był wstanie stwierdzić dlaczego… może był już tak zmęczony, że jego zmysły płatały mu figla, może brak intruza pozwolił na przerzucenie części energii z obrony własnych myśli na odbiór, a może bliskość końca dawała mu dziwną siłę. Odkrywała pokłady, których jeszcze jakimś cudem nie spożytkował. Szli przez bunkier. Mijali korytarze, pomieszczenia, klatki schodowe… coraz dalej, coraz głębiej, coraz bliżej tajemnicy.

W miarę jak schodzili w głąb budowli militarno obronny charakter pomieszczenia ustępował naukowemu… coraz bardziej to wszystko przypominało jakieś dawno zapomniane laboratorium wojskowe. Ostatecznie obawy Lex’a potwierdziło to co znajdowało się za szklanymi drzwiami. Komputery, sarkofagi i efekty eksperymentów z cyber i biotechnologią… oraz Kosiarz Umysłów i jednocześnie ich postapokaliptyczny Johann Dippel. Usilnie próbujący dokończyć przerwaną przed laty pracę tutejszych naukowców. Usilnie wklepując coś w klawisze klawiatury.

Poświęcił im zatrważająco mało uwagi. Oprócz rażącego ograniczenia ich siły ognia olał bezczelnie ich zignorował do reszty poświęcając się swoim obowiązkom. Lex nie miał ochoty na żadne patetyczne teksty, łacińskie mądrości lub przeczytane w przeszłości myśli wielkich pisarzy. Nie czuł potrzeby usłyszenia własnego głosu… pozwolił przemówić swojej anakondzie. Ona zawsze miała gotową, niezwykle kąśliwą uwagę. Niklowani obrońcy szybko uzmysłowili im dlaczego czerwonooki nie przejmował się nimi. Lex jednak nie lubił pionków, popatrzył na sytuację i określił swoje priorytety.

BAAAM!

Kula poszybowała w kierunku czaszki naukowca. Skutecznie przeszkadzając mu w „pracy naukowej”. Nim zniknął całkowicie pod biurkiem rewolwerowiec nabrał przekonania, że jednak strzał nie był śmiertelny. Kolejne kule już jednak poszybowały w „prawego”. Nawet gdyby chciał dokończyć to co zaczął nie był w stanie ominąć tych mechanicznych skurczybyków.

BAAAM! Poszybowała pierwsza kula.

- MJ rozwal tego czerwonookiego skurwysyna albo komputer!

Jak to metalowe dziadostwo go dopadnie to zostanie z niego kupka siekanego mięsa i parę srebrnych gadżetów. Na ugiętych nogach, gotowy do uniku zrobił to co potrafił najlepiej. Celnie odpowiedział kalibrem potrafiącym usadzić w miejscu byka.

BAAAM! Echo drugo wystrzały odbiło się od ścian.
 
baltazar jest offline