Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2010, 02:46   #56
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Całe szczęście po małym konflikcie interesów nie trzeba było długo czekać na pojawienie się jedzenia. Najwyraźniej szaman pogoniony dość stanowczym głosem do sprawdzenia co z tą zamówioną ucztą odwalił kawał dobrej roboty. Dlatego też Dirith tylko uśmiechnął się widząc pokaźne ilości mięsa w przynoszonych przez tubylców potrawach.
Burczenie w żołądka ponagliło tylko tygrysa do rozpoczęcia konsumpcji. A głodny był bardzo, gdyż porażka z Krakenem kosztowała go dość dużo sił, dodatkowo kolejna przemiana niedługo po odzyskaniu przytomności i uganianie się za goblinami. Nie wiedział co prawda jakim cudem znalazł się na plaży a nie utopił się po tym jak został złapany pod wodą przez piekliszcze, jednak nie miało to teraz najmniejszego znaczenie. Dużo ważniejsze było branie kolejnych kęsów przyniesionego mięsa aby w końcu nasycić głód. Mroczny elf jedząc starał się wybierać przede wszystkim mięsa. Bynajmniej nie dlatego, że nie chciał wzbudzać podejrzeń typu "Czy to aby na pewno tygrys? Bo żre owoce jaby to był jakiś elf w przebraniu" wśród czarnoskórych ludzi, tylko po prostu mając wybór między mięsem a owocami, dużo bardziej preferował mięso. Nawet jeśli owoców było wokół pełno i żeby zdobyć mięso musiał się przemieniać w którąś ze swych postaci aby je dogonić i zjeść.
Spożywane potrawy o dziwo okazały się całkiem dobre. Fakt, że ja jest się bardzo głodnym, to prawie wszystko smakuje doskonale, jednak trzeba było przyznać, że nawet to bezkształtne coś wyglądające na jakieś mięso smakowało całkiem nieźle.
Kiedy któryś z mieszkańców wioski zaczął krzyczeć Dirith zupełnie się tym nie przejął sądząc, że to jakiś z tutejszych zwyczajów. Gdy kobiety razem z dziećmi uciekły do swoich domów także się nie przejął i jadł dalej. Dopiero gdy zauważył jak wszyscy ludzie wskazują coś na niebie postanowił przerwać jedzenie i sprawdzić o co wszyscy robią tyle szumu. A powodem tym okazał się smok lub też inny gad krążący na niebie i ziejący ogniem. Po paru kółkach w powietrzu wylądował gdzieś daleko w lesie i tyle było go widać.
Dirith nie zamierzał się tym jednak przejmować, dopóki gadzina nie przyleci do wioski, lub nie zaspokoi głodu i wyśle w końcu swoich wyznawców do czegoś przydatnego np. do przeszukiwania wybrzeża. Wrócił więc do jedzenia, gdyż mimo iż zaspokoił większą część nękającego go głodu zamierzał się dobrze najeść. Wszak tubylcom mogłoby nie spodobać się zadanie, które zamierza im powierzyć Dirith i trzeba będzie użyć bardziej doraźnych środków perswazji, a do tego trzeba mieć oczywiście energię.
Nawet nie kęs później szaman zaczął wyjaśniać drowowi całą sytuację z dziwnym gadem latającym po niebie. Oczywiście było bardziej niż pewne, że w końcu cwaniaczek stwierdzi, że to on przywołał do wioski tego całego Szaimę i ma dla niego zadanie a nie, że Szaima wybrał tą wioskę aby zaszczycić ją swoja obecnością i poddać próbie. Tuz potem do uszu tygrysa dotarło właśnie takie stwierdzenie. ~ Świetnie, no juz normalnie pędzę zabić tego smoka w zamian za parę paciorków w nieznanym języku. No uważaj bo już się rozpędziłem.. ~ pomyślał zimno.

Odczekał chwilę spokojnie przełykając przy okazji ostatni kęs jaki jadł.
- Zabiję tą bestię, jednak jest jeden warunek. Wyślesz teraz ludzi aby przeszukali dokładnie każdy skrawek wybrzeża w poszukiwaniu pewnej księgi. Wiesz jak wyglądają księgi? Ta której szuka jest takiej grubości, - pokazał spokojnie o jaką grubość chodzi unosząc się lekko na tylne łapy a przednimi pokazał o jaką grubość chodzi. - w porządnej skórzanej oprawie zdobionej różnymi wzorami, może w niej brakować paru spalonych stron, kilka jest częściowo spalonych. - mówił wpatrując się w oczy szamana noszącego maskę, aby z nich wyczytać czy człowiek rozumie o co mu chodzi.
- A jeśli nie wiesz o co mi chodzi, to niech szukają wszystkich dziwnych przedmiotów, podobnej wielkości co ten rysunek. - rzekł wyrównując piasek przed szamanem i stosując tą samą sztuczkę co na plaży narysował prostokąt wielkości okładki zaginionej księgi.
Następnie dał szamanowi czas do namysłu w międzyczasie mówiąc coś do R. w niezrozumiałym dla niego języku. Nie sądził, że Magini przez jakiś czas będzie chciała z nim gadać, jednak nie zamierzał zostawiać pytania bez odpowiedzi. Co prawda najprawdopodobniej było ono spowodowane dziwnie latającym gadem, jednak mniejsza o to, ważniejsza była teraz nadchodząca odpowiedź szamana.

Szaman słuchał, trochę zagubiony. Zrozumiał jednak, że mają szukać przedmiotu, jaki narysowałeś. Wpatrywał się chwilę w rysunku, obszedł go wokoło, pobiegł skonsultować się z wodzem. Wódz przywołał ziomków i po chwili pół plemienia stało nad rysunkiem, przyglądając się mu z fascynacją.
- My iść szukać! - powiadomił uczynnie szaman i ponaglił do wymarszu.
Ciemnoskórzy mężczyźni zebrali się w kilka grupek i wymaszerowali biegiem z wioski wydając przy tym bojowe okrzyki.

~ Nooo.. i to mi się podoba. ~ pomyślał uśmiechając się szeroko. Drow dobrze wiedział, że znalezienie księgi może zająć trochę czasu, jednak szybciej to zrobi większa ilość ludzi, która zapewne na wybrzeżu rozdzieli się i pójdzie w dwie strony, niż jakby on miał przeszukać najpierw jedną część wybrzeża, a potem wracać się i przeszukać drugą. Tym bardziej, że zupełnie nie wiedział gdzie się znajduje, poza tym, że na jakimś lądzie o bliżej nieokreślonych rozmiarach z dostępem do morza.
- Zatem gdzie ma leże ten diabeł, można go znaleźć tam gdzie wylądował? - spytał wyraźnie zadowolony. Po czym po uzyskaniu odpowiedzi ruszył spokojnie w stronę miejsca lądowania gada lub we wskazanym kierunku, gdyby okazało się, że legowisko ma gdzieś indziej. Zatrzymał się i odwrócił w stronę reszty ludzi z którymi płynął na stakku.
- Nie wiem czy ktos ma cos lepszego do roboty czy nie, ale jeśli ktoś chce zostać w tej wiosce to warunek jest jeden: nawet nie próbujcie zabić żadnego z tubylców, a tym bardziej szamana. - powiedział nie będąc zbyt ufnym po tym jak Zakonnik próbował zabić jedynego z miejscowych mieszkańców, który zdawał się chociaż w części rozumieć co się do niego mówi.
Następnie samemu nie mając nic lepszego do roboty niż siedzenie i czekanie na rezultat poszukiwań ruszył dalej. Dirith nie zamierzał siedzieć od tak bezczynnie a z braku innych możliwości zbadanie o co chodzi z tym złym duchem wydaje się całkiem sensowną możliwością. Dodatkowo dzięki temu można trochę poznać ląd na którym Dirith został wyrzucony razem z innymi. A nuż trawi się na jakąś drogę prowadzącą do jakiejś cywilizacji? Gdziekolwiek by ona nie była, gdyż widok jaki ujrzał rozglądając się ze szczęk tygrysa nie był nad wyraz optymistyczny.
Nie mniej jednak likantrop ruszył w poszukiwaniu dziwnego smoka nie zważając zbytnio na poczynania reszty. Mieli wszak swoje sprawy, które niekoniecznie mogły być związane z jego poszukiwaniami. Chyba, że ktoś także miałby powoli tańców wykonywanych przez tubylców, wtedy mroczny elf nie miał zamiaru się nimi przejmować, w sumie to ich sprawa co zrobią. Byleby nie przeszkadzali w odnalezieniu i ubiciu gada.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline