Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2010, 10:52   #95
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Ostatecznie postanowiono kontynuować podróż wraz z karawaną. Już pierwsza noc okazała się dla Alfonsa niezwykle szczęśliwa i spędził ją całą na baraszkowaniu z Jisselle, bo wzbudził w niej niemałe zainteresowanie. A co.

Wszyscy utrzymywali niezłe tępo. Konie nigdy nie wydawały się zmęczone, podobnie jak piechurzy, ale oni mieli motywacje. Ucieczka i zbadanie innych kontynentów. Pokój. Dla wielu świat bez wojny był istnym idiotyzmem. Wszystkie rasy zapomniały by o honorze, godności i innych wartościach, które u ludzi, elfów, jaszczuroludzi i innych ras były nieodłącznym elementem wojny.
Chwała. To kierowało wieloma wspaniałymi rycerzami. Choćby Athjeari, dzielny templariusz. Nie ważne, że prawdopodobnie zginie, zabije jednego z większych demonów i zostanie okryty chwałą wśród innych młodych rycerzy Zakonu. Młody, a już będzie świecił przykładem dla przyszłych pokoleń.

Tak, każdy miał swój cel. Służba, honor, lub w przypadku Alfonsa dobra zabawa.
Swoje marzenie miał też Ezalor. Od tylu lat walczył, awanturował się. Miał tego dość. Przyłączył się do karawany by zdobyć wiedzę o nowym kontynencie i tam zamieszkać nie pakując się w kłopoty.

Podczas wędrówki wyjawił Nerisiries swoje obawy co do tych z, którymi podjęli wędrówkę. Nagle zmienił swoje nastawienie co do nich. Krasnoludka jednak, zafascynowana opowieściami Kolgrima o skarbach (nim samym zresztą też) nie zwróciła na jego niedorzeczne racji najmniejszej uwagi.

Następnego dnia ciało Ezalora znaleziono rozszarpane. Athjeari stwierdził, że są to ślady demona, nikt nie miał co do tego wątpliwości, szczególnie skoro tak mówił templariusz. Podejrzliwe spojrzenia padały na Kataino, jednak Dantus i Hans wyjaśnili wszystkim, ze Szóstemu daleko do demona i pała on do demonów taką samą nienawiścią jak wszyscy inni.
Podróż przyspieszono, ciało maga pochowano.


W głowie Magkaina rozległ się głos jego pana, Sindriego. Demona Czarnoksięstwa.
- Sługo! Wyczuwam twą obecność w pobliżu pałacu. Czemu nie jesteś sam? Ktoś z tobą jest, ludzie. Co planujesz ?
- Ci osobnicy, którzy są ze mną od początku mają pewne predyspozycje.
- Jeśli chcesz ich zmienić w demony to czemu nie zrobiłeś tego wcześniej?
- Demon musiał być bardzo zdenerwowany. A może podejrzliwy.
- Niestety sam im nie dam rady...
- A po drodze nie spotkaliście nikogo kto mógłby Ci pomóc? Żadnego demona?

- To za mało.
- Aż tak? Dobrze sługo. Sprowadź ich do pałacu. Przetestuję nowych nieumarłych. Ciebie zresztą też.

- Panie jeszcze jedna sprawa.
- Tak?
- Obecnie podróżujemy z pewną karawaną. Chcą uciec z tego kontynentu.
- Nikt nie ucieknie gniewowi Otchłani sługo, nikt. Zajmę się tym.

Głos zniknął z głowy demona. Zaklął i wrócił do swojej poprzedniej postaci. Zabicie elfiego maga, który miał pewne podejrzenia co do niego i jego grupy było miłą odskocznią od zabijania swoich durnych pobratymców. Odszukał swoich towarzyszy. Za dzień powinni zobaczyć pałac Sindriego, a wtedy Magkain zrobi to na co czekał tyle setek lat.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 08-11-2010 o 14:44.
Fearqin jest offline