Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2010, 13:46   #295
Wellin
 
Reputacja: 1 Wellin ma wyłączoną reputację
Rezydencja Doji Yasuhiko, Kosaten Shiro, terytorium Klanu Żurawia; 14 dzień miesiąca Togashi, rok 1113


- Nie Doji Yasuhiko-dono, nie chciałbym pozostawiać ciekawości gospodarza niezaspokojonej... – młody bushi przerwał na moment z przekornym błyskiem w oku. Nie powinien był, naprawdę nie powinien, ale nie mógł się powstrzymać - ...nie byłem jednak świadkiem rozmowy Twojej z moim bratem, nie mogę więc być pewny czego dotyczyła i o co dokładnie pytasz się Panie.

Pełen frustracji wyraz twarzy gospodarza był bezcenny. Uśmiechając się szeroko Hiroshi szybko podniósł dłonie w geście poddania.

- Gomen, gomen. – przeprosił szybko, wciąż z uśmiechem - To co miałem zamiar powiedzieć, to uściślenie, że jeśli mówimy o tym samym, to ja sam nie spodziewam się słyszeć niczego złego pod adresem Asahina-dono przez naprawdę długi czas. Podobnie spodziewam się, że yojimbo dwójki shugenja Asahina na równie długo zapamiętają dzisiejszy poranek.

- A czemuż to, Hiroshi-san? – gospodarz zwietrzywszy łatwiejszego rozmówcę skierował uwagę i ogień pytań na nim. Teraz wpatrywał się w Hiroshi z pełną uwagą, zmuszając tym samym do odpowiedzi. Złośliwy uśmiech na pokrytej zmarszczkami twarzy nie wróżył najlepiej. Młody Feniks nie był przecież przeciwnikiem dla starego dyplomaty.

- Gdyż... – młody bushi przerwał na moment, starają się dobrze dobrać słowa. Beztroski nastrój parował powoli. – Nikt nie lubi dowiedzieć się, że jego umiejętności nie są doskonałe.

- Niedoskonałe. Hmmph. – Yasuhiko rzucił Hiroshi kose, trudne do zinterpretowania spojrzenie, jakby odczytał tą wypowiedź na wiele sposobów. – A cóż to była za okazja, podczas której owe braki umiejętności zostały pokazane. Pojedynek może, hę? – zapytał zrzędliwie. Pytanie należało raczej do tych retorycznych. Widać było, że gospodarz doskonale wie o co chodzi.

- Hai, Doji Yasuhiko-dono. Pojedynek. – młody bushi potwierdził czując się coraz bardziej nieswojo. Co zresztą było z pewnością celem Yasuhiko, jak zauważył z irytacją. Gospodarz wydawał się czerpać radość z niepewności młodego bushi. Inaczej nie wywoływałby jej tylekroć podczas rozmów przy posiłkach.

- No więc Hiroshi-san... – starszy Doji rozparł się wygodniej wyraźnie przygotowując do dłuższej rozmowy - ...uczynisz starcowi tą przyjemność i zdradzisz dokładny przebieg pojedynku? Nieczęsto zdarza mi się okazja do bycia świadkiem interesującej walki. A już zwłaszcza walki bushi Feniksa. Opowieści to najlepsze co mi zostało.

No i sprawa była jasna. Teraz grzeczność wymagała, by spełnił prośbę gospodarza. Na co nie miał ochoty. W innej sytuacji z innymi słuchaczami, owszem. Ale nie tu i teraz. Jednak powinien to zrobić. Chyba, że...

- Gomen Doji Yasuhiko-dono, ale nie byłem obecny gdy Naritoki-aniki wskazywał Yojimbo Asahina... błędność przekonań... nie mogę zdać więc pełnej relacji z porannych wydarzeń. Nie rozmawialiśmy także wiele o tym jak przebiegał jego pojedynek. Wiem tylko, że sprawa została rozwiązana pomyślnie. – zakończył z uprzejmym uśmiechem.

Doji przez chwilę patrzył na Hiroshi podejrzliwie, następnie wywrócił oczami i przeniósł uwagę na Naritoki. – A więc?

- Mój brat dobrze podsumował sprawę. Została rozwiązana. – brat jak zwykle był lakoniczny.

Yasuhiko westchnął cierpiętniczo. Hiroshi czuł, że dobry humor wraca mu częściowo. Gospodarz zaakceptował unik. Chyba. Jeśli tak, oznaczałoby, że udało mu się wygrać potyczkę słowną z gospodarzem. Po raz pierwszy od miesięcy rozmów. Ha! Malutkie zwycięstwo, jasne, ale cieszyło!

Przez długą chwilę wszyscy skoncentrowali się na posiłku. Naritoki milcząc, Hiroshi ciesząc się swym drobnym zwycięstwem, a Ameiko rozmawiając przy tym z ojcem o jej wczorajszym dniu na zamku. Ponoć Daidoji Shinshirô Akimoto ma wkrótce zjawić się w Kosaten Shiro, jak wynikało listu do niejakiej Kakita Katame. Imiona obu samurajów nic nie mówiły Hiroshi, umykało mu więc znaczenie plotki. Nie znajdując niczego interesującego w rozmowie, zajął się podziwianiem pomieszczenia.

A było co podziwiać. Jak każde inne miejsce w domu Yasuhiko-dono, także ten salon urządzony był ze smakiem i artyzmem. Zarówno Futsuma* jak i Shoji** przedstawiały mistrzowsko namalowane krajobrazy. Podobnie jak w wielu innych pomieszczeniach razem zajmowały ponad połowę długości ścian. Co dziwne, jak Hiroshi zauważył po chwili, przedstawiały krajobraz zimy. Delikatnie zasugerowane pociągnięcia pędzla na śnieżnobiałym tle sugerowały zaspy śnieżne. Wydało mu się to dziwne, gdyż mógłby przysiąc, że podczas pierwszego posiłku jaki jedli tutaj niedługo po przyjeździe krajobrazy przedstawiały bogate barwy jesieni.

Młody bushi delektował się doskonale przyrządzonym posiłkiem usiłując zgadnąć jak wiele kompletów krajobrazów posiadał gospodarz. I gdy stary dyplomata miał przyjąć szczególnie wysoko postawionego gościa, czy powstawały nowe, specjalnie ku czci danej osoby. Byłby to gest bardzo w stylu Yasuhiko. Pomieszczenie ozdobione elementami odnoszącymi się do gościa. Subtelnie. Coś zauważalnego dopiero po przyjrzeniu się... Tak, to by do niego pasowało.

- No więc Hiroshi-san... – starszy doji zgryźliwie powtórzył słowa sprzed kilku minut, wyrywając Hiroshi z zamyślenia - ...jak więc wyglądał >Twój< pojedynek?

Hiroshi zamarł, czując jak twarz mimowolnie układa mu się w grymas zdziwienia. Złośliwy uśmiech rozmówcy sprzed kilku minut powrócił. Szerszy.

- A więc? – Ponaglił nie dając młodszemu bushi czasu na zebranie myśli.

- Ja... – młody bushi skurczył się w sobie nieco. W dojo przynajmniej sprawa była jasna. - ...to był zwyczajny pojedynek. Nic co odbiegałoby wielce od normy. Wygrałem. – zakończył conieco mniej pewnie niż by chciał.

- Szczegóły, młodzieńcze, szczegóły! – Starszy Doji w tym momencie bardzo przypominał Hiroshi starego kocura wbijającego ślepia w mysz. Jego samego. Tak mniej więcej oceniał swoje siły w szermierce słownej z emerytowanym dyplomatą.

- Pojedynek odbył się w dojo, Doji-dono. – młody bushi poddał się sile wyższej, chcąc mieć to za sobą jak najszybciej. Jeszcze kwadrans temu, gdyby ktoś powiedział Hiroshi, że przyjdzie mu opowiadać o wygranym pojedynku i nie czerpać z tego przyjemności, nazwałby go w duchu kłamcą lub posądził o niepoczytalność.

- Oznajmiliśmy nasze intencje. Kakita Inouzuka-san, mający być moim przeciwnikiem obraził mojego brata żądając od niego „sama” w stosunku do shugenja Asahina. Nierozsądnie chciał przy tym sprawdzić umiejętności mego brata. Został upokorzony. Nie było nawet pojedynku, tylko ostrze przystawione o włos od oka.

Okazało się, że młody bushi skłamał w myślach. Czerpał satysfakcję z opowiadania. Z dumy jaką napawało go bycie częścią rodziny, której członkiem był Naritoki.

– Następnie aniki ruszył szukać swoich przeciwników. Ja zająłem się moim. Z uśmiechu Fortun, wygrałem. Świadkami przegranej mego przeciwnika byli studenci dojo. Kakita Inouzuka-san nie odniósł ciężkich ran. Skończyło się na skaleczeniu.

Hiroshi wzruszył lekko ramionami na znak, że to tyle jeśli chodzi o opowieść. W myślach uśmiechał się cierpko. Oto okazał skromność, nie wspominając o wielu detalach jakie czyniły zwycięstwo wspanialszym. Jak miejsce uderzenia. Jak ilość studentów. Jak słowa sensei. Tyle tylko, że ta skromność nie wynikała ze skromności, lecz z pragnienia by gospodarz zaakceptował w końcu odpowiedź i poszedł sobie gdzie indziej, by podręczyć werbalnie kogoś innego.

- Wspaniałe zwycięstwo Hiroshi-san, Naritoki-sama. – melodyjny głos Ameiko przerwał ciszę. Gospodarz milczał najwyraźniej przetrawiając coś w myślach.

- Arigato. – młody bushi skinął głową dziękując za siebie i milczącego brata, który jedynie się skłonił.

-No cóż, Hiroshi-san… - Yasuhiko wybudził się z zamyślenia. - ...czy wybrałeś już prezent jaki zaniesiesz na kolację do pana Kakita Kakeru?

Młody bushi zamknął na moment oczy. Dobrze przynajmniej, że opanował się na tyle, by powstrzymać opadającą szczękę. Jak u licha?

- Dostałem zaproszenie, młodzieńcze. – stary dyplomata uśmiechał się pobłażliwie, choć zaskakująco sympatycznie. – A biorąc pod uwagę wydarzenia dzisiejszego ranka... – zawiesił znacząco głos.

Implikacje były oczywiste, teraz, gdy gospodarz to wskazał. Kolacja sama w sobie mogła nie być niczym wielkim. Ale w połączeniu z głośnym pojedynkiem... nabierała rangi. Znaczniejsi samuraje zechcą przyjąć zaproszenie, choćby z samej ciekawości.

Co oznaczało, że godne prezentowanie siebie, swojego klanu – i przez asocjację gospodarza, stawało się tym ważniejsze.

Co z kolei oznaczało, że gospodarz, dyplomata ze dużym doświadczeniem, prawdopodobnie zechce pomóc gościom.... Temu też prawdopodobnie służyły ostatnie zdania gospodarza, by gość doszedł to takiej właśnie konkluzji. Hiroshi ponownie westchnął w myślach. Zaiste mysz i kocur. Choć może lepszy byłby tygrys.

- Nie, Doji Yasuhiko-dono. Ostatnie wydarzenia potoczyły się zbyt szybko, nie miałem okazji nawet pomyśleć na ten temat. Czy mógłbym prosić cię Panie, o sugestie w tej sprawie? Jeśli też nie sprawiłoby Ci to problemów, czy mógłbyś opowiedzieć mi nieco o samurajach, jakich mogę spotkać na kolacji – tych, których z racji pozycji powinienem rozpoznać?

- Ha! Ten młody Feniks chce, bym mu opowiedział o samurajach, jakich powinien rozpoznać! Słyszałaś, córko? W dodatku pyta w kontekście kolacji u tego samotnika, Kakity Kakeru!

- Otou-sama - rzekła łagodnie córka zrzędliwego starca - nie bądź niemiły. Doskonale wiesz, że znasz odpowiedź na to pytanie i możesz pomóc Hiroshi-san.

- Kiedy w tym właśnie problem! Kakita-san mimo znamienitego rodu jest człowiekiem, który ekscentryzm uniósł do rangi sztuki! Nawet my, Doji, czasami go nie rozumiemy. Nie mam pojęcia co sam powinienem wybrać, a ja nie mam luksusu bycia gościem honorowym. Mój honor i dobre imię mej rodziny wymagają, bym uhonorował Kakitę Kakeru, tradycja przodków woła o to, by mój prezent był czymś wyjątkowym, co sprawi mu wielką przyjemność, a tu moja atutowa karta, pewien młody Feniks, którego miałem nadzieję zapytać o to, jakim człowiekiem jest nasz przyszły gospodarz, zwraca się do mnie tak naprawdę z tym samym pytaniem! Jak, pytam się Ciebie, moja córko, mam to obejść i pokazać światu wyrafinowanie godne Doji?

- Otou-sama - napomniała go Ameiko, której urocza buzia ułożyła się w na poły rozbawionym, na poły rozczulonym wyrazie - Twój dramatyzm wprawia nas wszystkich w zakłopotanie, a biedny Hiroshi-san może poczuć się winny. Jesteś kutym na cztery nogi dyplomatą, poradzisz sobie.

Doji Ameiko śmiały się oczy na widok werwy starca. W rzadkim geście uczucia delikatnie dotknęła jego ramienia napominając go. Uśmiechnęła się bardzo szeroko do Hiroshiego, który poznał już ten uśmiech. Jednego z pierwszych dni gościny Ameiko-san ofiarowała mu osobiście wyhaftowaną chustę z monem jego rodziny. Czerwono-złote nici przyciągały wzrok, płomień zdawał się tańczyć. Kiedy próbował podziękować gospodyni, ta - choć uprzejmie przyjęła podziękowania - rzekła jedynie zdanie:

- Shiba-dono, Wasz pobyt u nas daje memu ojcu i mnie wiele radości. Jesień i zima to smutny czas w pustym domu. Cóż wobec tego znaczy chusta?

Od tego czasu zmieniło się postrzeganie gościny. Nie był już natrętem, człowiekiem, który burzył ustalony porządek dnia, wnosił chaos. Hiroshi - po słowach kobiety - poczuł się kimś naprawdę mile widzianym. To pomagało znosić złośliwości starego Doji, które odbijały się od rezerwy Naritoki, wkrótce więc skupiły się na jej pozbawionym Hiroshim. Natomiast, co Hiroshi zaobserwował po raz kolejny - fakt, że na nim skupiały się złośliwości ojca, powodował, że na nim również skupiały się dyskretne gesty jego córki, która dokładała wszelkich starań by młody Feniks mógł czuć się naprawdę dobrze. Wkrótce Shiba zrozumiał, że służba zawsze wie, gdzie się znajduje, o ile jest w domu. Kiedy trenował, zawsze po treningu znajdował ciepłą wodę i gorący ręcznik, a łaźnia była gotowa na jego przyjęcie. Tylko raz musiał zmienić temperaturę wody na nieco chłodniejszą, potem już zastawał taką wodę, jaką preferował, a jeśli przyszedł wcześniej, widział służących dolewających do niej zimnej wody ze strumienia.

Tak wtedy, jak i teraz, interwencja Ameiko rozluźniała nastrój. Hiroshi przyglądał się wymianie zdań pomiędzy gospodarzem i jego córką z rozbawieniem, przesuwając się nieco, by usiąść wygodniej i rozluźnić napięte mięśnie pleców. Nie było wątpliwości, że darzą się uczuciem.

Tak czy inaczej, sprawa prezentów pozostawała otwarta. Nie mógł pomóc gospodarzowi, ani nie było to nawet potrzebne. Mógł natomiast spróbować. Nie znał się na tym kompletnie, ale nic nie stało na przeszkodzie, by przynajmniej powiedzieć co sam myślał na ten temat. Zawsze istniała szansa, iż jego pomysł, jakkolwiek bardzo nietrafiony podpowie coś gospodarzowi.

- Doji Yasuhiko-dono... - zaczął z zastanowieniem - ...nie znam pana Kakita Kakeru nawet po reputacji, nie mam też wyczucia w tych sprawach, jednak jeśli jest ekstentrykiem, czy nie oznacza to, że można wręczyć mu prezent wychodzący poza ogólnie przyjęte kanony bez obawy iż zostanie to źle zrozumiane? - po chwili wahania kontynuował - Ja sam, gdybym miał czas, nie miał natomiast nikogo, kto mógłby udzielić mi rady, przyniósłbym chyba na kolację własnoręcznie namalowany obraz - może portret jego samego, bądź kogoś z jego rodziny. Bądź jego domostwa. Wartością prezentu byłaby nie tyle jego faktyczna wartość, ale włożony w niego wysiłek.

...bądź też obraz przedstawiający węża oplatającego bonsai. Młodemu bushi jak żywe stanęły przed oczami sploty gada, jego kły i żółte ślepia spojrzenie. Kami drzewka. Widok, które zapamięta na długo. Gdyby miał malować, malowałby to. Choć może nie dokładnie to. Namalowałby Kami drzewka w jego pozytywnej formie... Ale tego portretu nie odważyłby się dać w prezencie.


* Futsuma - wewnętrzne, rozsuwane drzwi pomiedzy pomieszczeniami.
** Shoji - drzwi na zewnątrz, półprzeźroczyste by wpuszczać światło
 

Ostatnio edytowane przez Wellin : 11-11-2010 o 13:12.
Wellin jest offline