| Widząc pomału wyrastający plac przed oczyma Cexeriela, centaur przeszedł do galopu, zostawiając w tyle maga i swego zwierzęcego towarzysza, który po chwili również w biegu wleciał na placyk.
Na placu tym nie była nikogo – Es va quedar sol al desert? (Czyżby zostaliśmy sami na tym pustkowiu?) – odrzekł do swego wilka. Kochał język leśnych istot, on sam był jedna z nich, jego jedynym domem był las a przyjaciółmi jego mieszkańcy. Nie potrafił wyobrazić sobie, siebie przechadzającego się wśród zabudowań. Ale jednak miasto ciekawiło centaur jak nic innego, pragnął w końcu zobaczyć je w całej swej okazałości. Za młodu zakaz widywania ludzi, nadany przez przywódce plemienia, nie dał mu takowej szansy. Ale jak wyglądają ludzkie miejscowości, znał z opowieści swego przyjaciela... człowieka, który nijak pasował do opowiadań ojca Cexeriela. Pamiętał, że jego “tatko” –bo tak go nazywał za młodu; starał się wbić do młodego umysłu centaura, że ludzie to krwiożercze bestie szukające tylko sposobu na wzbogacenie się i poszerzenie swojego terytorium. Ale Cexeriel w tajemnicy przed “tatkiem”, poznał jedną z tych krwiożerczych bestii, które okazały się nie być krwiożercze, ale... ludzkie.
Nagle z każdej strony “miasta”, zaczęły nadchodzić kolejni towarzysze wyprawy. Pierwszy, którego zobaczył był drow, który później przedstawił sie jako Xun. “Dziwne miano” – odrzekł centaur w swej ludzkiej głowie. Ale nie zamierzał go oceniać na podstawie imienia, nie znał go przecież zresztą jak reszty, która po chwili wypełniła plac przed cmentarzem...
...Właśnie, cmentarz. To w niego zapatrzył się centaur, teraz to on (a nie jak było przedtem - kula światła) zahipnotyzował centaura swym “urokiem”. Groza wisiała w powietrzu niczym rozpylona przez światło. Nawet wilk patrząc w stronę cmentarzyska, nie czuł sie swobodnie – bo kto by się czuł... w takim miejscu.
Centaur przedstawił się tylko i znowuż zapatrzał się na cmentarz. Nie miał ochoty na rozmowę, ale starał się wychwycić wszytskie z wypowiedzianych słów. Zaskoczeniem było, że jeden z jego nowych towarzyszy znał także mowę lasu. To wyrwało koniowatego z transu. Postanowił przyjżeć się mu bliżej... krasnolud, tak wiele o nich słyszał ale nigdy nie widział, sądził, że są ciut wyżsi. Centaur zafascynował się też niedźwiedziem, który swymi rozmiarami przwyższał jego wilka o... dużo, a nawet więcej.
- En algun lloc es va trobar amb el monstre? (Gdzieś znalazł tego potwora?) – zaśmiał się lekko centaur. Po czym nachylił się do swego wilka i pogłaskał go po grzbiecie – Nie bój się, to tylko niedźwiedź – i poraz kolejny drobny uśmiech zagośicił na twarzy centaura. Podniósł się jednak wartko i zerknął na przemawiającego, przedstawiającego sie jako Gabriel. Coś się w nim nie podobało Cexerielowi, nie wiedział jeszcze co, ale postanowił to odkryć. Następnie swój wzrok przeniósł na kolejną z postaci, ale nie zatrzymał sie na długu, gdyż z nikąd pojawiła się, kolejna. Tym razem kobieta, i w sumie tyle można było się o niej dowiedzieć, oprócz imienia... elfiego imienia.
Dawno temu wypowiadał się w tym szlachetnym języku i nie jest do końca pewny czy jeszcze pamięta te mowę. Podczas gdy rozmowa przemieniała sie raz za razem w kłótnie, on przypatrywał się nowo poznanej towarzyszce.
Ale coś dziwnego działo sie z jego wilkiem, i centaur to zauważył. Nie wiedział czemu, ale wilk albo chciał zagryźć młodego skrybę albo obawiał się go tak bardzo, że lęk przerodził się w gniew. Postanowił przyjrzeć sie bliżej magowi, ale nie miał zamiaru o nic pytać, jeszcze nie teraz. Tymczasem interesowało go cmentarzysko, które przerażało go bardziej niżeli jakikolwiek stwór czy bestia z piekielnej otchłani. Co może się kryć w tej otoczonej tajemnicą czeluści... umarlaki? demony? ludzie?... wiele pytań buzowało w głowie centaura, ale nie mógł na nie odpowiedzieć.
Na pomysł Gabriela, kiwnął lekko głową i jeszcze raz, ten ostatni (tak przynajmniej postanowił) spojrzał na kulę światła. Nie wiedział czemu, ale nie mógł oderwać od niej wzroku. I znowu popadł w trans. Wtedy to wszystko co zostało wypowiedziane, przelatywało obok jego osoby i roznosiło się dalej, wśród grobów. Trans ten trwał jednak chwile, gdyż „drużyna” zaczęła się poruszać. Centaur szedł przodem… obawiał się tego co może spotkać w ogrodzie śmierci. |