Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2010, 11:32   #67
Roni
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
Mięso ptaka nie należało do najlepszych posiłków w życiu Palladyna, ale było jadalne, a to najważniejsze. Przeżuwając Roderick rozglądał się uważnie po otoczeniu. Ogromne jaszczury, wielkie ptaki, kto wie co jeszcze siedzi w tych krzakach? Po zakończonym posiłku Palladyn usunął kamienie z fragmentu ziemi, swój ekwipunek złożył zaraz obok wyczyszczonego miejsca, a młot umieścił niedaleko ręki, by móc w razie niebezpieczeństwa szybko po niego sięgnąć. Założył również napierśnik. Gdy uznał, że wszystko jest w porządku, położył się na ziemi podkładając sobie jedną z pustych sakw pod głowę. Leżał obserwując korony drzew. Świecące mchy i grzyby, śpiewy ptaków, dziewiczość tego miejsca. To wszystko tworzyło aurę tajemniczości, strachu, ale i przyciągało do siebie. Mówiło "podejdź, posmakuj, zatop się w ciemnościach". W końcu Palladyna zmogło zmęczenie. Zamknął oczy, zapomniał o wszystkim.

-Rodericku. Rodericku, obudź się - nawoływał znajomy głos. -Błagam, pomóż mi! - tak długo go nie słyszał.-Błagam cię! - To krzyczała matka Palladyna. Abrams gwałtownie otworzył oczy. Nie znajdował się już na polanie wśród drzew. Stał przed swoim dawnym domem. Znów był kilkunastu letnim chłopcem. Ze środka dobiegały kobiece krzyki, odgłosy tłuczonego szkła, hałas upadającego ciężkiego przedmiotu. Przerażony Roderick wbiegł do chaty... Dwa metry od niego postać w czarnym płaszczu trzymała matkę Palladyna unosząc ją jedną ręką w powietrzu. Druga dłoń dzierżyła jednoręczny toporek.
-Nie! - chciał krzyknąć Abrams, jednak nie wydobył się z niego żaden dźwięk. Na jego oczach morderca podniósł broń i wbił ją w głowę kobiety. Uderzał raz za razem śmiejąc się jak szaleniec. Roderick chciał go zaatakować, przerwać te katusze, jednak był sparaliżowany. Nie mógł ruszać żadnym mięśniem. Musiał patrzeć, jak psychopata niszczy jego życie. Gdy mężczyzna uznał, że skończył swoją "zabawę", odwrócił się do Palladyna. Czerwone oczy pałały nienawiścią, rządzą krwi. Na ustach pojawił się uśmiech, ale nie serdeczny, lecz maniakalny. Rzeźnik ruszył w stronę Rodericka unosząc toporek. Zamachnął się, by przebić czaszkę jednym uderzeniem.

-Nie! - gwałtownie obudził się z koszmaru. Skrył twarz w dłoniach, z oczu płynęły mu łzy, mieszały się z potem. Palladyn ciężko oddychał, miewał takie sny wcześniej, jednak nigdy nie widział twarzy mordercy. Wtem usłyszał cichy warkot. Podniósł głowę i spojrzał prosto w oczy ogromnego zwierza, jakby tygrysa. Kopnął bestię w pysk i przeturlał się do tyłu. Złapał swój młot i przybrał pozycję bojową. Jednak zobaczył, że nie tygrys nie jest sam. Blask ogniska przyciągnął całe stado potworów. Okrążyły Rodericka nie pozwalając mu na ucieczkę.
-Marzycielu! - krzyknął Palladyn. Rozwinął swe skrzydła, zgarnął najbliższe sakwy i skoczył w górę. Wysokie drzewa, a dokładnie ich gałęzie nie pozwalały na wysoki lot, Roderick musiał szybować kilka metrów nad ziemią. Tygrysy ruszyły w pościg. Odbijały się od drzew i muskały pyskami nóg Abramsa. Jednemu udało się ugryźć go w rękę powodując ogromny ból. Palladyn skrzywił się i na chwilę obniżył lot. To wystarczyło, by kolejna bestia wbiła zęby w jego nogę i ściągnęła go jeszcze niżej. Roderick machnął młotem na oślep, chyba trafiając potwora w grzbiet. Ostatnimi siłami wzbił się wyżej i wyleciał na jakąś polanę. Czuł jak krew mocno wycieka z ran. Spróbował zejść niżej, jednak na wysokości trzech-czterech metrów stracił przytomność.
 
Roni jest offline