"A chuj z pożarem, ważne, że żyję i mam się dobrze... No prawie..."
Wygramoliwszy się z zadymionej i gorącej piwnicy, która niczym gigantyczny piec chlebowy, o mało co nie zwęgliła jego samego i pierdolonego jeńca, stanął chwiejnie na nogach i rozejrzał się. Świtało? Nie... To łuna tego gigantycznego pożaru. To była ciężka noc, nie tylko dla niego. Prawdziwy koszmar jednak dopiero się zacznie... "Karczma, bełt, wybuch, schody do piwnicy i to jebane okno..." - gonitwa myśli... - "Jakim cudem przeżyłem? I skąd wziął się ten amulet w mojej ręce?"
W jego głowie kłębiło się mnóstwo myśli, wspomnień z katastrofy. - Chyba was pojebało, że pójdziemy do jakiejś kurwy! - krzyknął rozpaczliwie na wieść o planach swoich towarzyszy. - Umiem sam o siebie zadbać!
Jak się okazało nawet taki gniew był ponad jego siły. Zatoczył się, udało mu się oprzeć o pobliski mur, jednak była to słaba podpora. Stracił przytomność i pierdolnął na ziemię z cichym jęknięciem...
Ostatnio edytowane przez Kiep_oo : 07-11-2010 o 19:02.
Powód: zmiana dnia w noc :)
|