Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2010, 17:11   #15
Lynka
 
Lynka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemu
Pokój tonął w mroku. Madrag nerwowo chodził z kąta w kąt, popatrując na krwawiące ciała dziewcząt. Nie pojmował tego! One tu walczą nie tylko o tytuł Tui ale i o życie, a ci... przyjaciele od siedmiu boleści w ogóle się tym nie przejmują! Maeve spała zmożona zmęczeniem i winem, i nijak nie mógł jej dobudzić, a ten urwipołeć Kalel zwyczajnie sobie poszedł! Myślał, że bardziej się zainteresują i przejmą... Zresztą miał też własne problemy i miał cichą nadzieję, że nadarzyła się okazja do rozmowy o nich - a tu kupa. Mijała godzina za godziną a gdy w końcu obie dziewczyny otworzyły oczy duch głośno odetchnął z ulgą.

Tua
zaraz po przebudzeniu, mimo że była obolała, uśmiechnęła się szeroko ciesząc się z powrotu. Od razu usiadła i wyjęła zza koszuli małego pseudosmoczka chcąc pokazać go wszystkim, gdy wtem drzwi uchyliły się i do pokoju wsunął się Kalel. Chłopak był cały brudny; poruszał się z trudem, niezdarnie podtrzymując wsuniętą pod kurtę połamaną prawą rękę.
- To... to już? I jak wam się udało? - zagadał, chcąc od razu przenieść rozmowę na tematy nie dotyczące jego samego.

Sorg zaabsorbowana tym co przeżyły z Tuą nawet nie zauważyła, że chłopaka nie ma w pokoju. Już chciała wszystkim opowiadać jak było, co im się zdarzyło, kiedy dotarło do niej jego pytanie. Zerknęła w jego stronę i wydarła się na całe gardło:
- Ooooooooooooo Matko! Kalel ty też walczyłeś? Z kim? Z kim? To była banda bandziorów czy potworów? - dopytywała się widząc w jakim jest stanie. - Aleeeeeeeeeeeeś oberwał... bardziej niż my!

- Ciiszej, Sorg! - wtrąciła się ostro Tua - Małego przerazisz - przygarnęła smoczka do piersi. Najwyraźniej reszta jej przyjaciół nie pałała tak dużym entuzjazmem na widok pisklęcia, ale nie przeszkadzało jej to. Gładziła delikatnie stworzonko będąc ciekawą wyjaśnień Kalela.

Kalel nie od razu zareagował na słowa Sorg. Najpierw ruszył do swoich sakw i odszukał w nich eliksir zdrowia. Odkorkował buteleczkę i jednym zdecydowanym ruchem wypił aż do dna. Ufff - odsapnął głośno i dopiero poniewczasie uświadomił sobie, że najpierw trzeba ją było nastawić... Eliksir zadziałał - kość zrosła się... ale w takiej formie, w jakiej była w chwili obecnej, z malowniczo wystającą przez zsiniałą skórę kością. Kalel osłupiały patrzył na to co się stało z jego ręką, po chwili nabrał powietrza jakby chciał coś powiedzieć, pokręcił głową i w końcu wydukał: Czy... czy ktoś wie z tym właściwie trzeba zrobić? Maeve przewróciła oczami słysząc Kalela. Co za nieodpowiedzialny dzieciak. Nie pierwszy raz ją to z resztą zirytowało. Czasami miała ochotę przełożyć go przez kolano, jak dziecko. O nic nie można go było prosić, by zrobił porządnie.
- Złamać ponownie, durniu
- warknął Madrag, który stracił właśnie cierpliwość. - Masz za głupotę! Ha! Należy ci się! - wrzasnął znienacka. - One tu o życie walczyły, ledwo wyżyły a ten zamiast je pilnować i opatrywać to se na miasto poszedł! A drugie spało jak zabite, że dobudzić nie szło. Patrz! - machnął ręką w stronę dziewcząt. Dopiero teraz wszyscy zwrócili uwagę na fakt, że ubrania Tui i Sorg są brudne, podarte i - przede wszystkim - bardzo zakrwawione. Krwią przesiąkły również prześcieradła, a na twarzy bardki widać było czerwony ślad po świeżo zagojonej ranie. Pseudosmok w ramionach czarodziejki zapiszczał w przestrachu i spróbował wcisnąć się jej pod pachę, a Madrag nagle umilkł, po czym odchrząknął i rzekł już normalnym tonem. - Wcale nie znaczy, że się martwiłem. Po prostu... ten... wolę żywe towarzystwo... Khem... No! To opowiadajcie jak było! - usiadł na krawędzi stołu i ze skrywaną zazdrością spojrzał na smocze pisklątko.

Kalel by się z pewnością zawstydził słowami Madraga, gdyby nie to że wciąż osłupiały wpatrywał się w swoje ramię. Paskudnie to wyglądało. Na dodatek czekało go ponowne łamanie ręki... "To jak? ponownie mam z dachu zlecieć? Ale to nie gwarantuje że złamię sobię tą samą rękę." Nie mógł oderwać się od natrętnych myśli o różnych wariantach ponownego łamania ręki. No i ta wystająca kość tak obrzydliwie wyglądała. Przełknął ślinę próbując pozbyć się z ust gorzkiego posmaku i z trudem oderwał oczy od paskudnego widoku. Teraz dopiero spojrzał na Tua'ę i Sorg, a słowa Madraga zaczęły z opóźnieniem docierać do niego. - To trzeba było powiedzieć żebym został. Wyglądały jakby spały. Tak jakby to był normalny sen. Skąd miałem wiedzieć, że tak będzie? Kalel zdenerwowany jak rzadko kiedy wymachiwał przed sobą połamaną ręką, lecz w końcu się opanował. - Tak, mówcie co się stało. I co to za paskudztwo jest razem z wami?
- Wyraźnie mówiłem, że mogą zginąć! - zapienił się ponownie czarodziej, ale potem machnął ręką. - No nic. Ważne, że przeżyły i wróciły w naturalny sposób. No, opowiadajcie wreszcie.

Czarodziejka wysłuchując słów ducha, zdała sobie sprawę, że Madrag musiał się do nich przywiązać tak samo mocno jak oni, a przynajmniej Tua, do niego. Trochę przykro jej się zrobiło, że tylko on najwyraźniej doceniał zagrożenie jakie nad nimi wisiało, ale nie miała pretensji do reszty. Oni nie widzieli jak tam było, nie byli świadomi tego, że dziewczęta znajdowały się w realnym niebezpieczeństwie. Zezłościła się tylko na Kalela. Najpierw, że tak głupio zmarnował eliksir, a gdy potem wspomniał o paskudztwie z początku nie wiedziała nawet o czym mówi, ale jak już się zorientowała to prychnęła tylko ze złością przygarniając pseudosmoka jeszcze bardziej do siebie.
Ich przygody pozwoliła opowiedzieć bardce, w końcu ona była w tym lepsze. Czasem tylko uściślała jakich zaklęć użyła, bo wiedziała, że Madraga to zainteresuje. Z przyjemnością wsłuchała się w słowa Sorg, widząc teraz ich sytuację w nieco innym świetle. Napięcie z niej powoli odchodziło, tylko złość na Kalela została.

- No... obudziłyśmy, czy też znalazłyśmy się w takim lesie... Straszny był od pierwszego kroku. Niby nic w nim dziwnego nie było, ale nawet włoski na karku stawały dęba, był taki... taki.. no taki inny. Szłyśmy przez niego i wiedziałyśmy, że zaraz gdy postawimy kolejny krok coś się stanie. I nagle te krzyki,ale jakie... włosy nam się zjeżyły. A tu nagle huk tupot i obok nas przelatują dwa konie, a nad nimi coś... Nim się zdążyłyśmy obejrzeć już ich nie było, więc poszłyśmy do przodu i... -
Sorg z zapałem zaczęła opowiadać co im się przytrafiło. Snuła swą opowieść jak każda bardka, dodając szczegółowy opis sytucji, zawieszając głos w dramatycznych momentach, gestykulując dłonmi aby słuchający widzieli pełen obraz ich zmagań. Na koniec zawiesiła głos i powiedziała patrząc na Kalela:
- Sam jesteś paskudztwo z tą dziwaczną łapą teraz. To jest smoczek, mały pseudosmoczek. Będziemy go karmić, opiekować się nim, pilnować aby przeżył, to...
- zawiesiła głos i poczekała aż napięcie urośnie - chowaniec Tui. Taki jak widzieliśmy u Rudej Wiedźmy, ale ten będzie chowany od maleńkiego z Tuą i musimy postarać się go zrozumieć, co mówi. Możemy jego dużo nauczyć a on może nauczyć nas. Prawda Madragu?

Ale Madrag nie słuchał już ostatnich słów bardki, z niedowierzaniem wpatrując się to w Sorg, to w zagadaną przez wszystkich Tuę.
- Miłosierna Mystro - jęknął w końcu, łapiąc się za głowę. - Czy w waszym słowniku istnieje w ogóle takie słowo jak taktyka? Podstęp? Strategia może? Rany boskie! Gdybyście spotkałyście beholdery a nie te małe mutacje to przecież nie zostałby po was nawet popiół! Ile razy tłukłem ci do głowy, że najpierw używasz czarów, które ZADZIAŁAJĄ, a nie tych, które lubisz? I czarów obronnych używa się PRZED atakiem, a nie po! I nie używa się broni obszarowej gdy kogoś ratujesz! I... - tyrada ducha zdawała się nie mieć końca. Wreszcie wyczerpały mu się tematy do narzekania, rzekł więc tylko: Mam wrażenie, że stwierdziłaś iż skoro jest wróg, to trzeba go atakować i tyle. Mag myśli GŁOWĄ, nie mięśniami; tym różnimy się właśnie od tępych osiłków, których pełno na gościńcach. Zapamiętaj to sobie bo następnym razem możesz nie mieć tyle szczęścia...
Maeve chcąc nie chcąc w duchu przyznała magowi rację. Tua jednak nie była znana wśród nich z tego, że najlepiej wymyśla podstępy. Myślała jednak Maeve, że Sorg jest chociaż odrobinę rozsądniejsza.
- Masz rację, Mistrzu - mimo że Tua to wiedziała, nie mogła się powstrzymać od skomentowania - Gdyby nie dopisywało nam szczęście mogłoby być dużo gorzej. I byłaby to moja wina - zawiesiła głos. Gdy wypowiedziała na głos nękające ją poczucie winy zrobiło jej się trochę lżej, ale jednocześnie... stało się to jakby bardziej rzeczywiste - Powinnam była inaczej rozpocząć walkę, ale trudno o trzeźwy umysł, gdy wiszą nad tobą ciskające czarami, obrzydliwe, okrutne potwory. Do tego zimnej krwi potrzeba, ale mam nadzieję, ze i tego się wkrótce nauczę.
"Taki cwaniak, bo wszystkie rozumy pozjadał", myślała Sorg słuchając jego tyrady. "Jako bardka mam w słowniku... muzykę, ballady, opowieści, ale może tego mu nie powiem bo jeszcze się na mnie zacznie wydzierać. Każe nam myśleć głową a sam se tyle wymyślił, że teraz zamiast żyć pałęta się po świecie strasząc ludzi jako zjawa", uśmiechnęła się lekko złośliwie pod nosem patrząc na ducha.
- No mogłam im w sumie coś zagrać na lutni... myślisz, że by nam coś to pomogło? A ten chowaniec to...? - wcięła się Sorg w tyradę maga.

- Gdybyś użyła magii to byście natychmiast wróciły tutaj - burknął mag. - Aczkolwiek na przyszłość to niezły pomysł. A co do chowańca to ten pisklak jest za mały. Zwierze, zwłaszcza rozumne, musi być świadome swojej więzi z magiem, a ten to jeszcze długo tylko jeść i spać będzie chciał i przywiąże się do każdego, kto o niego zadba. Jak kurczak za kwoką. Ale potem... - smutek przemknął po twarzy ducha - ...potem może być wspaniałym towarzyszem...
- Ojjjjjjjj no, ale przecież urośnie co nie? I zwiążę się z Tuą jak my nie będziemy się między nich wcinać co nie ? - męczyła dalej bardka, po czym podeszła do maga i głośno go cmoknęła w miejsce gdzie powinien znajdować się jego polik - To za to, że się tak o nas martwiłeś - dodała z uśmiechem. Zerknęła na Kalela i spytała:
- A z nim to chyba musimy gdzieś iść, coby go na nowo połamali co? Może spytajmy karczmiarkę gdzie tu taki specjalista od łamania kości mieszka?

- Yyy... ja ten... wcale się nie martwiłem! - zająknął się duch, przybierając kolor... no, zbliżony do żywego, co było chyba odpowiednikiem dusznego rumieńca; i skubiąc nerwowo brodę. - O czym to ja... a tak... smok... ze smokiem to nie jest tak łatwo. To nie byle szczur, nie wystarczy że będzie cię lubił, musi jeszcze CHCIEĆ zostać chowańcem...

Reakcja Madraga na gest Sorg rozśmieszył Tuę. Rozbawiło ją, że duch nie chce przyznac się do tak przeciez ludzkich uczuc jak strach o życie swoich towarzyszy.
- Ja też ci dziękuję mistrzu. Jesteś najwspanialszym nauczycielem! Tylko dzięki tobie udało mi się tamto przeżyć. - Mimo, iż była prawdziwie wdzięczna nie pocałowała ducha, jak Sorg. Niestosowne wydało jej się to wobec własnego nauczyciela, więc uśmiechnęła się tylko szeroko.
- Hmpf! - mruknął lekceważąco Madrag, ale
oczywiście pęczniał z dumy.

- I wcale nie musicie się od smoka odsuwać! - zaprotestowała czarodziejka - nawet nie możecie. Przecież on nie może mieć kontaktu tylko ze mną! Jak dorośnie to sam zdecyduje, czy zechce związać się ze mną magią czy nie. A na razie po prostu będziemy musieli go wspólnie wychować - zakończyła z uśmiechem i z czułością wpatrując
się w małego smoka.

Kalel uśmiechnął się słabo do Sorg - w końcu ktoś zwrócił uwagę na stan w jakim się znajdował. - Właśnie Sorg, masz rację, skoro z wami wszystko w porzadku, to idę poszukać kogoś kto mi rękę złamie. - Krzywo się uśmiechnął na myśl o tym co go czeka i ponownie przeklął w duchu swoją głupotę. - No to ja pójdę, a wy wypoczywajcie... - Powiedział i wstał zbierając się do wyjścia.
- Ejjjjjjjjjjj gdzie? W środku nocy? Jak będziesz się po ulicy o tej porze szlajał to Ci ktoś złamie, złamie ale nie rękę tylko kark - odpowiedziała bardka chłopakowi, który właśnie zaczął się kierować w stronę drzwi.
Kalel stanął jak wryty, powoli obrócił się i z powrotem wrócił do swojego łóżka. Wyglądał przy tym na bardzo zmęczonego i osowiałego, całkowicie zniknęła jego zwykła żywiołowość. Na koniec machnął ręką - tą zdrową - i ułożył się ostrożnie na łóżku tak, by wystająca z ramienia kość o nic nie zaczepiała.- To ja się teraz chyba zdrzemnę - powiedział zamykając oczy.

Czarodziejka spojrzała na niego spod podniesionych powiek. Nie dość, że wpadł tu poraniony nie fatygując się, by opowiedzieć co mu się stało, zmarnował eliksir, obraził pseudosmoka, to teraz, w środku rozmowy, jak jakiś jaśnie pan odwraca się do nich tyłkiem i oświadcza, że idzie spać!
- Skoroś taki śpiący to śpij, dobranoc! - odpowiedziała mu, jednak słychać było irytację i złość w jej głosie, a potem zwróciła się do reszty - Ja będę musiała jeszcze dokupić parę rzeczy, a przydałoby się jeszcze sprzedać to, co niepotrzebne z tego, co udało nam się z Sorg zabrać z lasu. Więc kiedy dalej wyruszymy?
- Ech... najpierw chyba trzeba tamtego połamać i poskładać na nowo- zaczęła się zastanawiać bardka machając ręką w stronę leżącego na łóżku Kalela. - Bo może się okazać, że będziemy musieli tu trochę zostać. Nie wiadomo jak będzie z tą jego łapą. Ciekwe gdzie się tak dorobił?
- My też powinnyśmy opatrzyć sobie rany. Z resztą nie tylko. Kąpiel, pranie i reperacja koszul też by się przydały - odpowiedziała Tua - Czyli wyruszamy jutro po załatwieniu wszystkich spraw, a jak nie to pojutrze? - dopytała jeszcze by wszystko było jasno ustalone.
- Zobaczymy rano jak nam to wszystko pójdzie. - powiedziała Sorg zerkając pytająco na resztę.

- I dobrze by było jeszcze dziś porozdzielać te rzeczy, żebym rano mogła sprzedać pozostałe - powiedziała do wszystkich czarodziejka. Następnie wyciągając kilka przedmiotów zwróciła się do Madraga - Mistrzu, czy mógłbyś sprawdzić jakie magiczne moce mają te przedmioty?


- Małe sroczki-złodziejki, co? - mruknął duch, pochylając się nad znaleziskami. - Hm... To to na pewno kamień alarmowy jest, dobry na złodziei. Ten wisior wygląda na jakiś talizman Quaala... - wymruczał kilka słów i pokiwał głową. - Zmienia się w ptaszka, który dostarczy wiadomość do każdego adresata. Ale jest jednorazowy. - Pomruczał znowu. - To kołczan Elhonny, elfi wynalazek. Działa trochę jak tamten plecak, tyle że mieści mniej przedmiotów i muszą być podłużne. A ten tubus to co? - zdziwił się mag, oglądając ostatni z przedmiotów, po czym pokiwał z politowaniem głową. - Kwiatuszku, a otworzyć go to nie łaska?
- Aa tak... - mruknęła Tua i otworzyła tubę znajdując w niej dwa zwoje.
- Jak działa ten kamień alarmowy?
- Hm... - zamyślił się mag. - Jakoś tak się przylepia do strzeżonego przedmiotu, a ty mu nadajesz hasło. Jak ktoś zabierze przedmiot nie podając hasła to dzwoni. Coś w tym guście o ile mnie pamięć nie myli.
- Dziękuję Mistrzu. To teraz tylko podzielmy się tymi rzeczami i można iść spać - powiedziała zmęczonym głosem czarodziejka. Tyle się dziś działo... Nakarmiła i napoiła jeszcze smoczątko i położyła się do snu.
 
__________________
"A może zmieszamy wszystko razem i zobaczymy co się stanie?"
Lynka jest offline