Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2010, 17:57   #69
Idylla
 
Idylla's Avatar
 
Reputacja: 1 Idylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znany
Shakti słuchała w skupieniu rozmowy. Przynajmniej starała się, ale skutki były mizerne. Cały czas nachodziły ją wspomnienia. Nie było siły, która skłoniłaby ją do oderwania myśli o czarnem mazi, która pojawiła się zaraz po śmierci Hyldena. Zdawała się życ własnym życiem, własnymi potrzebami. Pozornie wydawało się, że jest kontrolowana, pochłaniała życia ich towarzyszy. Zbliżała się niebezpiecznie, zanużali się w niej stopniowo.

Shakti poczuła, że oblewa ją fala zimna. Dreszcze stawiały włoski dęba, plecy dziwnie mrowiły, a samo wspomnienie nie ulatywało, mimo że nie skupiała się już na nim. Ciągle gdzieś tam majaczyło i przewijało się między słowami rozmówców. Ona sama w pamięci szukała jakiś informacji z książek, które czytała sporadycznie, rozmów z innymi demonologami, jakich miała przyjemnośc spotkac albo nawet jakimś bajkami. Niewiele tego było. Tak naprawdę praktycznie nic. Jedynie jakieś słabe wspomnienie.

Shakti wiedziała jedynie o istnieniu Hyldenów, dażyła ich szczerą nienawiścią. Nie miała nigdy okazji żadnego spotkac, no bo i kiedy? Kiedy ujrzała jednego z nich stojącego przed nimi, nie wiedziała, co robic pierwsze podziwiac, bac się czy spróbowac zaatakowac. Wyglądał strasznie, był tak inny od idealnych istot jakimi byli Nieśmiertelni, tak potwornie inny. Shakti nagle poczyła odrazę, potem strach, a na końcu przerażanie. Działo się wtedy coś dziwnego i nie rozumiała zupełnie tego. I właśnie to było najgorsze. Ona nie lubiła nie rozumiec. Nie lubiła nie miec pojęcia, co się dzieje. Bezsilności wręcz nie cierpiła, ale co mogła robic. Tak, z pewnością próba zażegnania ognia ogniem mogła jakiś efekt przyniesc, ale jak pokazał czas, niewiele się zdało zabijanie potwora.

- Czy ja nie żyję?

Było pierwszym pytaniem, jakie zadała po przebudzeniu. Miejsce okazało się jednym, wielkim, ciemnym bagnem. Nie widziała za dobrze nieba, nie potrafiła dokłanie odróżnic dźwięków, a w głowie nadal migotały przeróżne straszne obrazy, jakie ujrzała wewnątrz mazi.

Obrazy nie były spójne, nie były ułożone równo, ale wszystkie pokazywały najważneijsze sceny z życia, aby zaraz potem przejśc do błahych, których nie chciała pamiętac. Pojawiały się nawet takie, o których istnieniu nie wiedziała ona sama. Były momenty z jej dzieciństwa, rozmowy z bratem - Gotamem. Pełno rozmów o marzeniach, planach, smutkach, kolejnej dziewczynie, która go rzuciła, bójce jaką sprowokowała, kazaniach rozdziców, morałach wuja, obgadywanie siostry. W końcu byli razem całe jej życie, a potem ten moment, kiedy zniknął. Zaledwie moment, ale dla niej trwał godziny.

Wspomnienia z bratem stanowiły sporą częśc, ale nie jedyną. Na przemian przeplatały się chwile rozmowy z wujem - głową rodziny i z ojcem, co było w nich nienaturalnego, to fakt, że nie pamiętała, aby one kiedykolwiek sie odbyły. Podejrzenia padły na wuja, chciała się go zapytac, wykrzyczec, a następnie oskrażyc o knucie spisków, manipulowanie ludźmi, sprzeciwnianie się tradycji, wreszcie wygarną to, co zrobił jej bratu, ale... nagle on się uśmiechnął i zniknął. Wspomnienie również znajdowała się w tym samym pomieszczeniu, ale było zupełnie pusto i cicho. Ciemno. Chciała się wydostawc, ale ciało jej nie słuchało. Siedziała na piętach ze spuszczoną głową. Dłońmi głądziła jedno ze skrzydeł, głaskała je czule, przytulała do twarzy. Po chwili ktoś wszedł, a ona poderwała się natychmiast... nagle wspomnienie zniknęło.

Kolejne wizreunki rodziców, brata, siostry, wujostwa przewinęły się szybko, znikniały i pojawiały się. Ledwie zdołała zwrócic na któryś uwagę już miała przed sobą kolejny. Coś było nie w porządku. Widziała wszystko, jak spadała kiedy uczyła się latac, swoje pierwsze lekcje szermierki, bójki, starcia słowne, kary, leczenie niekiedy kilkutygodniowe, zabawy z przyjaciółmi, pierwszego przyjaciela, przyjaciółkę... prawdziwą, której nigdy nie miała?... Widziała jej zakrwawione ciało, wiele skupienia kosztowało ją zatrzymanie tej wizji i przypatrzenie się jej, ale nie zdążyła. Opadła z sił i zatraciła się w ogarniajacej ciemności.

A potem znalazła się na polanie. Wędrowała za jedynego towarzysza mając konia. Parskał i wydziwiał, ale nie było taki zły. Czasami spoglądała na pierścień myśląc czy ktoś ją znajdzie, czy umrze samotnie. Kilkakrotnie potykała się i podnosiła, cała ubłocona, ale nie przeszkadzało jej to. Wspomnienia, które widziała były... nie mogły byc jej. Nie znałą żadnego z nich, a mimo to na pewno były jej. Bała się o tym myślec, bo jednym sensownym wytłumaczeniem było wymazanie jej pamięci. Tylko że nie znała nikogo, kto by to zrobił, a może po prostu to jakieś sztuczki, które miały zasiac w niej wątpliwości?

Siedziała przy ognisku i rozmyślała. Jej uwagę przykuł temat iluzji...

- Na moje oko jest to iluzja. Zostaliśmy zamknięci w jakimś specyficznym zaklęciu, które formuje półkole z "mazi" i każda osoba w środku jest pod kontrolą tego, kto je rzucił.

Shakti zaczęła zastanawiac się nad tym. Kiedy się przebudziła świat nie wydawał się iluzją. Zawsze uznawała, że iluzja to po prostu słabe odwzorowanie rzeczywistości. Prędzej czy później pojawi się luka, która okaże się może nienaturalnym skrzywieniem, obrazem, które nie ma prawa istniec, reakcją, która nastąpiła zbyt szybko, lub zbyt wolno. Zaklęcia - sama wiedziała o tym aż za dobrze - bywały zawodne i niedokładne. Zatem skoro to iluzja, czemu jest taka... prawdziwa?

- Niestety, nie mam pojęcia jak nas stąd wyciągnąć. Na dobrą sprawę możemy już nie żyć. Jeżeli osoba, która kontroluje tą sferę wyśle kogoś ze swoich do środka i ta osoba nas powybija, to niestety zakończymy żywot.

Żyjemy. Inaczej gniłabym w jakimś ciemnym kącie, koło trony tego demona na łańcuszku ze złotej nitki.

Przypomnienie sobie bajki z dzieciństwa o Nieśmiertelnej porwanej i zmuszonej do używania zakazanej magii jakoś dodawała jej otychy i pozwalała miec nadzieję, że też uda jej się uciec z łap demona.

Prawdą było jednak stwierdzenie, że nadal byli żywi. Musieli byc. Shakti szeczrze wątpiła czy nadal siedziałby z nimi razem, kiedy jej dusza wisiała na włosku i jedno małe cięcie mogło wszystko zakończyc. Jedyna pewna i pomocna rzecz, chociaż coś.

- No tak, tu się zgadzam. Dlatego mam dwie teorie. Albo jest tak jak powiedziałem i jest to iluzja, albo zostaliśmy przeniesieni do innego wymiaru. - zaczął mówić. - Tutaj padło dobre stwierdzenie, że postać by się rozproszyła, ale nie zapominajcie, że jesteśmy w iluzji. To osoba manipuluje tym co widzimy. Tak naprawdę nie wiem, czy jesteście prawdziwi. Czy bagna są prawdziwe.

Mogę uszczynąc cię, żebyś sprawdził czy naprawdę będzie bolało, czy tylko ci się to przyśni na jawie.

Sama się sobie dziwiła, dlaczego otwarcie nie przyłączy się do rozmowy i nie dorzuci swoich trzech groszy, w końcu miała solidne podstawy, aby byc przekonanym prawdziwości tego świata. Z całą pewnością wiedziała, jaki jest teraz ich obecny stan. Była jednak zbyt zmęczona, żeby się spierac. W dodatku pewnei chcieliby jakiegoś dowodu, w końcu na słowo nikt by jej nie uwierzył. W każdym razie ona by nie uwierzyła. Mogła za to trochę pouwadac zaskoczoną. Nie zaszkodzi sobie trochę pograc. Była w tym kiepska, ale praktyki czynią mistrza.

- Wpadliśmy w pułapkę. I pamiętajcie, że nie tylko czarnoksiężnik mógł rzucać zaklęcia. Całkiem prawdopodobne, że było to wszystko dokładnie zaplanowane. Osoba, która to kontroluje, może być daleko stąd, a czarnoksiężnik był łącznikiem do stworzenia iluzji.

Przynaję, aczkolwiek niechętnie i z rezerwą, ale przynaję, że trochę to sensu ma, ale niby kto miałby chciec nam uprzykszyc życie? Jakoś szczególnie kłopotliwi do tej pory nie byliśmy, a jakoś mi się panna Valeria nie ma aż takiego wpływu na te nie poznane przez nas istoty.

- Jest dużo spekulacji na ten temat. Nie jestem specjalistą od Hyldeńskiej magii, ale jeśli to iluzja... - zatrzymał się na moment - mam pewien pomysł... - spojrzał głęboko w ziemię.

Nareszcie zaczęło się coś zmieniac, zamiast tej nudnej gadaniny! Same bzdury tylko mącą mi w głowie!

Tylko że jakoś nie spieszyło jej się zakończyc tego non sensu.

- W swoim arsenale mam technikę, która odsyła świadomość w inny wymiar.

A sprawia, że przypadkiem możesz nie wrócic i co więcej, można ją stosowac na drugiej osobie brz uszczerbku na własnym zdrowiu?

- ... tą osobę spod wszystkich iluzji. Technika działa 5 minut. Jeżeli po pięciu minutach ciało fizyczne tej osoby będzie cały czas w całości, to gdy umysł wróci do ciała, zejdą z niej wszystkie magiczne efekty.

Czyli można... Dobrze wiedziec. Kolejna rzecz do zapamiętania i przypomnienia sobie później, żeby ładnie poprosic o pomoc.

- Inaczej mówiąc. Jeżeli rzucę je na siebie i przez 5 minut nikt mnie nie zabije... to przekonamy się czy to iluzja. Jeżeli to jest jednak iluzja i osoba, która nas kontroluje i widzi, pewnie idzie mnie teraz zabić. Dlatego nie czekam dłużej. Rzucam na siebie, bo nie jestem pewny czy istniejecie naprawdę. Jeśli się jednak obudzę w tym samym miejscu, może być kiepsko...

Bohaterstwo nie jest teraz w cenie...

Shakti siedziała przed ognieskiem, oczekując na powrót lub rychłą śmierc Yue. Jakieś wyjście na pewno będzie.

- Mamy duży problem. Napewno nie jest to iluzja. To inny wymiar. Na moje oko. - usiadł pomału na swoim starym miejscu.

No przecież od początku mówiłam, że to nie iluzja. Wiedziałam już od kiedy potknęlam się o tę gałąź, skłukłam kolano, nabiłam sobie guza i mam stłuczony tyłek. Jaka iluzja pozowala, żeby wszyystko piekło i bolało?

- Ci, których szukamy są niedaleko. Może powinniśmy się tam udać?

Jasne... Zaprosimy ich na miła pogawędkę i herbatkę nad strumykiem. Festyn pośrodku niczego... Urocze.[/b]

- Nie. Stoją w miejscu. - odparł generałowi.

- Zgadzam się

Co tam, mogła dorzucic swoje trzy grosze, skoro wujek Zheng się z nią zgadzał.
 
Idylla jest offline