Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2010, 19:44   #70
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Urizjel, Yue, Shakti, Roderick:

Minęło kilka godzin, odkąd skrzydlaci ułożyli się do snu. Niektórzy nie mogli zasnąć, kręcili się na swoich posłaniach, czasami ktoś jęknął, czy powiedział coś przez sen. Mimo to, sen był w tej chwili błogosławieństwem dla ich wyczerpanych ciał. Przywilejem, który ominął Urizjela...

Blackhearth był jednak wierny rozkazowi Thornheada i dzielnie walczył z zamykającymi się powiekami. Głośny szelest bujnej trawy porastającej polanę dookoła wzniesienia, na którym obozowali Nieskończeni, przywołał świadomość Urizjela do porządku. Nieskończony podczołgał się do skraju obozu i spojrzał w dół. Na polanę wbiegł ledwo powłuczający nogami Nieskończony, który ściskał w prawej dłoni rękojeść młota, a pod lewą pachą trzymał napierśnik w kilku miejscach przeżarty kwasem. Na widok Urizjela krzyknął błagalnie o pomoc, po czym padł nieprzytomny w gęstą trawę.
- Co się dzieje?! - zapytał Thornhead podchodząc do Urizjela.
Najwyraźniej krzyk niespodziewanego gościa był na tyle głośny, by wybudzić go ze snu.
- Na Kreatorów! - powiedział zdumiony. Za mną! - rzucił do stojącego u jego boku wojownika.

Urizjel z Thornheadem wylądowali na ziemi poniżej. Ruszyli w stronę ciała Nieskończonego, kiedy głośny ryk z kierunku, z którego przybiegł, nakazał im zatrzymać się. Na polanę wskoczyło dziesięć stworzeń, przypominających pantery. A raczej pantery o święcącej na fioletowo sierści i niesamowicie dużych, ostrych kłach. Nagle za plecami Thornheada wylądowała jego siostrzenica, a za nią młody Springwater. Kapłan Sunblaze stał na skraju wzniesienia, obserwując sytuację zaistniałą w dole. Thornhead odwrócił głowę i spojrzał na Shakti.
- Shakti, nie... - przerwał. I tak nie dałbym rady zmusić cię do bezczynności, racja? - powiedział ze zbójeckim uśmiechem na ustach, po czym dobył swojego miecza.
Bestie naprężyły kręgosłupy i zaryczały ze wściekłości. Blask ich sierści momentalnie przerodził się w fioletowe płomienie, dodające ich wściekłości więcej grozy i splendoru.



Ao Hurros:

Po rozmowie z różowowłosym Szajelem dowiedziałeś się istotnej informacji. Myśl, iż gdzieś niedaleko znajduje się miasto przedstawicieli bardziej rozwiniętej cywilizacji była niezmiernie pocieszająca. Zwiększało to bowiem szanse na odnalezienie drogi powrotnej do domu, a tym samym kontynuowanie misji. Problem pojawił się w chwili, kiedy zrozumiałeś, że tak naprawdę nie wiesz gdzie się ono znajduje, ani czy relacja tancerza mogła być w pełni prawdziwa. Szajel wyglądał na dziwną, może nawet nieco obłąkaną postać. Mógł skłamać lub poprzekręcać fakty...

Wyszedłeś do miasta w poszukiwaniu informacji. Pierwszym, co zrobiłeś, było udanie się na targ. Próbowałeś wypytywać kupców o pobliskie miasta, ale ci zbyt zajęci byli targowaniem się i zdobywaniem potencjalnych klientów. Zrezygnowany miałeś odejść, kiedy ujrzałeś niespodziewany widok - w porcie, za targiem, przycumowana była łódź. Drewniana, zdobiona łódź. Podszedłeś do Glarnez'U witającego statki i zapytałeś się o pochodzenie owego środka transportu.
- To łódź Eainiela, długo-uchego. Czasami pojawia się tutaj, w Blurben'Gur i wraca zabierając ze sobą tych, którzy pragną udać się do Miasta Światła. - odpowiedział.
Zapytałeś żaboluda o miejsce pobytu "długo-uchego", a w odpowiedzi wskazano ci wielki budynek w centrum miasta, na który już wcześniej zwróciłeś uwagę...


Chihiro Hope:

Po ukończeniu Akademii twoje życie wydawałoby się wreszcie nieco ustabilizowane. Przez dosyć krótki okres czasu mogłaś poświęcić się czemuś innemu, niż całodobowemu mrużeniu oczu nad opasłymi tomiszczami z wiedzą magiczną. Przez te kilka dni odpoczywałaś w swoim rodzinnym domu i korzystałaś z uroków życia. Brałaś nawet udział w obchodach rocznicy zwycięstwa nad Hyldenami, gdzie jak zwykle poznałaś mnóstwo ludzi. Wszystko wskazywałoby na to, że to koniec z przejmowaniem się mało istotnymi rzeczami, kiedy to dotarła do ciebie wiadomość, burząca tę sielską atmosferę. Był to list od Yasu, w którym ten zuchwały mężczyzna pisał o zaszczycie, który go spotkał. Twierdził, że doceniono wreszcie jego talent - dołączył do grupy Nieskończonych biorącej udział w misji dyplomatycznej w jednym z nowo odkrytych wymiarów. To był sprytny ruch i celny cios. Nieco skołowana przeczytałaś list do końca.

Ecleasia - tak brzmiała nazwa świata o którym pisał Yasu. Poprzysięgłaś sobie, że wyruszysz tam i raz na zawsze udowodnisz temu zuchwalcowi, że jest niczym w porównaniu z tobą. Kilka dni zajęło ci zdobycie niezbędnych informacji i ekwipunku, po czym stanęłaś na jak zwykle oszałamiającym Placu Wymiarów. Przewodnik doprowadził cię przed nową bramę, wiodącą do Ecleasii. Stawiając niewielkie kroki, przekroczyłaś bramę, zanurzając się w jej płynnym świetle. Byłaś ciekawa nieznanego świata, ale to, co zobaczyłaś, przekroczyło twoje najśmielsze wyobrażenia.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ZsXJljqMRec[/MEDIA]

W mgnieniu oka znalazłaś się w cudownym mieście skąpanym w złotym blasku licznych, pulsujących świateł. Rozejrzałaś się, poświęcając uwagę architekturze miasta. Liczne budowle zbudowane na drewnianych platformach i gałęziach połączone były ze sobą linowymi mostami. Zdumiał cię także fakt, iż znajdowało się ono w miejscu podobnym do jaskini, lecz kiedy przypatrzyłaś się dokładnie, zauważyłaś iż było to puste wnętrze jakiegoś niewyobrażalnie wielkiego drzewa. Niektóre budynki były wbudowane w ten drzewny mur.
- Witamy w Ecleasii. - z zamyślenia wytrącił cię miękki, melodyjny głos.
Obróciłaś się i ujrzałaś pięknego mężczyznę w białych szatach. Miał długie, proste blond włosy, które łagodnie spływały na jego plecy, a jego uszy były niezwykle długie. Widziałaś już podobne istoty. To był Elf.

***


Neverendaar
Minas'Drill - Diulern, Sala Tronowa


- Wasza Wysokość. - przed wspaniałym, złotym tronem króla ukląkł gwardzista, spojrzenie wbijając w niebieski dywan. Księżna Shiro'Ahk przybyła zgodnie z rozkazem Waszej Królewskiej Mości. - powiedział tonem sługi zdającego raport.
- Niech wejdzie. - odparł łagodny głos Króla Aquariusa.
Strażnik dotknął prawą ręką swojego serca, po czym wstał i pospiesznie skierował się do zdobionych wrót sali tronowej.
Mężczyzna otworzył je szeroko, i wpuścił do komnaty piękną kobietę w eskorcie dwóch gwardzistów. Kobieta kroczyła pewnie i dumnie, ciągnąc za sobą fałdy swej eleganckiej, białej sukni. Wrota zamknęły się, kobieta uklękła przed królem i powstała.
- Przybyłam zgodnie z wolą Waszej Wysokości. - powiedziała oficjalnym tonem.
Błękitny Król skinął głową i gestem dłoni oddelegował gwardzistów, po czym podniósł się ze swego tronu i zszedł po dwóch stopniach, aby stanąć na równi pięknej damy.
- Księżna Shiro'Ahk, jak zwykle olśniewająca. - powiedział wesoło.
- A Wasza Królewska Mość jak zwykle prawi najznakomitsze komplementy. - odparła tym samym, oficjalnym tonem, w którym pojawiła się nuta wesołości.
- Pragnę, abyś użyczyła mi swojej siły, Shirou.
Kobieta skinęła głową.
- Wiem, Wasza Wysokość. Prowadź...
Król ujął kobietę pod ramię i skierował się do drzwi umieszczonych w ścianie na prawo od tronu.

 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline