| Urizjel, Yue, Shakti, Roderick:
Minęło kilka godzin, odkąd skrzydlaci ułożyli się do snu. Niektórzy nie mogli zasnąć, kręcili się na swoich posłaniach, czasami ktoś jęknął, czy powiedział coś przez sen. Mimo to, sen był w tej chwili błogosławieństwem dla ich wyczerpanych ciał. Przywilejem, który ominął Urizjela...
Blackhearth był jednak wierny rozkazowi Thornheada i dzielnie walczył z zamykającymi się powiekami. Głośny szelest bujnej trawy porastającej polanę dookoła wzniesienia, na którym obozowali Nieskończeni, przywołał świadomość Urizjela do porządku. Nieskończony podczołgał się do skraju obozu i spojrzał w dół. Na polanę wbiegł ledwo powłuczający nogami Nieskończony, który ściskał w prawej dłoni rękojeść młota, a pod lewą pachą trzymał napierśnik w kilku miejscach przeżarty kwasem. Na widok Urizjela krzyknął błagalnie o pomoc, po czym padł nieprzytomny w gęstą trawę.
- Co się dzieje?! - zapytał Thornhead podchodząc do Urizjela.
Najwyraźniej krzyk niespodziewanego gościa był na tyle głośny, by wybudzić go ze snu.
- Na Kreatorów! - powiedział zdumiony. Za mną! - rzucił do stojącego u jego boku wojownika.
Urizjel z Thornheadem wylądowali na ziemi poniżej. Ruszyli w stronę ciała Nieskończonego, kiedy głośny ryk z kierunku, z którego przybiegł, nakazał im zatrzymać się. Na polanę wskoczyło dziesięć stworzeń, przypominających pantery. A raczej pantery o święcącej na fioletowo sierści i niesamowicie dużych, ostrych kłach. Nagle za plecami Thornheada wylądowała jego siostrzenica, a za nią młody Springwater. Kapłan Sunblaze stał na skraju wzniesienia, obserwując sytuację zaistniałą w dole. Thornhead odwrócił głowę i spojrzał na Shakti.
- Shakti, nie... - przerwał. I tak nie dałbym rady zmusić cię do bezczynności, racja? - powiedział ze zbójeckim uśmiechem na ustach, po czym dobył swojego miecza.
Bestie naprężyły kręgosłupy i zaryczały ze wściekłości. Blask ich sierści momentalnie przerodził się w fioletowe płomienie, dodające ich wściekłości więcej grozy i splendoru. Ao Hurros:
Po rozmowie z różowowłosym Szajelem dowiedziałeś się istotnej informacji. Myśl, iż gdzieś niedaleko znajduje się miasto przedstawicieli bardziej rozwiniętej cywilizacji była niezmiernie pocieszająca. Zwiększało to bowiem szanse na odnalezienie drogi powrotnej do domu, a tym samym kontynuowanie misji. Problem pojawił się w chwili, kiedy zrozumiałeś, że tak naprawdę nie wiesz gdzie się ono znajduje, ani czy relacja tancerza mogła być w pełni prawdziwa. Szajel wyglądał na dziwną, może nawet nieco obłąkaną postać. Mógł skłamać lub poprzekręcać fakty...
Wyszedłeś do miasta w poszukiwaniu informacji. Pierwszym, co zrobiłeś, było udanie się na targ. Próbowałeś wypytywać kupców o pobliskie miasta, ale ci zbyt zajęci byli targowaniem się i zdobywaniem potencjalnych klientów. Zrezygnowany miałeś odejść, kiedy ujrzałeś niespodziewany widok - w porcie, za targiem, przycumowana była łódź. Drewniana, zdobiona łódź. Podszedłeś do Glarnez'U witającego statki i zapytałeś się o pochodzenie owego środka transportu.
- To łódź Eainiela, długo-uchego. Czasami pojawia się tutaj, w Blurben'Gur i wraca zabierając ze sobą tych, którzy pragną udać się do Miasta Światła. - odpowiedział.
Zapytałeś żaboluda o miejsce pobytu "długo-uchego", a w odpowiedzi wskazano ci wielki budynek w centrum miasta, na który już wcześniej zwróciłeś uwagę... Chihiro Hope:
Po ukończeniu Akademii twoje życie wydawałoby się wreszcie nieco ustabilizowane. Przez dosyć krótki okres czasu mogłaś poświęcić się czemuś innemu, niż całodobowemu mrużeniu oczu nad opasłymi tomiszczami z wiedzą magiczną. Przez te kilka dni odpoczywałaś w swoim rodzinnym domu i korzystałaś z uroków życia. Brałaś nawet udział w obchodach rocznicy zwycięstwa nad Hyldenami, gdzie jak zwykle poznałaś mnóstwo ludzi. Wszystko wskazywałoby na to, że to koniec z przejmowaniem się mało istotnymi rzeczami, kiedy to dotarła do ciebie wiadomość, burząca tę sielską atmosferę. Był to list od Yasu, w którym ten zuchwały mężczyzna pisał o zaszczycie, który go spotkał. Twierdził, że doceniono wreszcie jego talent - dołączył do grupy Nieskończonych biorącej udział w misji dyplomatycznej w jednym z nowo odkrytych wymiarów. To był sprytny ruch i celny cios. Nieco skołowana przeczytałaś list do końca.
Ecleasia - tak brzmiała nazwa świata o którym pisał Yasu. Poprzysięgłaś sobie, że wyruszysz tam i raz na zawsze udowodnisz temu zuchwalcowi, że jest niczym w porównaniu z tobą. Kilka dni zajęło ci zdobycie niezbędnych informacji i ekwipunku, po czym stanęłaś na jak zwykle oszałamiającym Placu Wymiarów. Przewodnik doprowadził cię przed nową bramę, wiodącą do Ecleasii. Stawiając niewielkie kroki, przekroczyłaś bramę, zanurzając się w jej płynnym świetle. Byłaś ciekawa nieznanego świata, ale to, co zobaczyłaś, przekroczyło twoje najśmielsze wyobrażenia. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ZsXJljqMRec[/MEDIA]
W mgnieniu oka znalazłaś się w cudownym mieście skąpanym w złotym blasku licznych, pulsujących świateł. Rozejrzałaś się, poświęcając uwagę architekturze miasta. Liczne budowle zbudowane na drewnianych platformach i gałęziach połączone były ze sobą linowymi mostami. Zdumiał cię także fakt, iż znajdowało się ono w miejscu podobnym do jaskini, lecz kiedy przypatrzyłaś się dokładnie, zauważyłaś iż było to puste wnętrze jakiegoś niewyobrażalnie wielkiego drzewa. Niektóre budynki były wbudowane w ten drzewny mur.
- Witamy w Ecleasii. - z zamyślenia wytrącił cię miękki, melodyjny głos.
Obróciłaś się i ujrzałaś pięknego mężczyznę w białych szatach. Miał długie, proste blond włosy, które łagodnie spływały na jego plecy, a jego uszy były niezwykle długie. Widziałaś już podobne istoty. To był Elf. *** Neverendaar
Minas'Drill - Diulern, Sala Tronowa
- Wasza Wysokość. - przed wspaniałym, złotym tronem króla ukląkł gwardzista, spojrzenie wbijając w niebieski dywan. Księżna Shiro'Ahk przybyła zgodnie z rozkazem Waszej Królewskiej Mości. - powiedział tonem sługi zdającego raport.
- Niech wejdzie. - odparł łagodny głos Króla Aquariusa.
Strażnik dotknął prawą ręką swojego serca, po czym wstał i pospiesznie skierował się do zdobionych wrót sali tronowej.
Mężczyzna otworzył je szeroko, i wpuścił do komnaty piękną kobietę w eskorcie dwóch gwardzistów. Kobieta kroczyła pewnie i dumnie, ciągnąc za sobą fałdy swej eleganckiej, białej sukni. Wrota zamknęły się, kobieta uklękła przed królem i powstała.
- Przybyłam zgodnie z wolą Waszej Wysokości. - powiedziała oficjalnym tonem.
Błękitny Król skinął głową i gestem dłoni oddelegował gwardzistów, po czym podniósł się ze swego tronu i zszedł po dwóch stopniach, aby stanąć na równi pięknej damy.
- Księżna Shiro'Ahk, jak zwykle olśniewająca. - powiedział wesoło.
- A Wasza Królewska Mość jak zwykle prawi najznakomitsze komplementy. - odparła tym samym, oficjalnym tonem, w którym pojawiła się nuta wesołości.
- Pragnę, abyś użyczyła mi swojej siły, Shirou.
Kobieta skinęła głową.
- Wiem, Wasza Wysokość. Prowadź...
Król ujął kobietę pod ramię i skierował się do drzwi umieszczonych w ścianie na prawo od tronu.
__________________ Come on Angel, come and cry; it's time for you to die.... |