Otworzył oczy. Wszystko w koło lśniło karminem. W pierwszej chwili nie mógł zrozumieć gdzie jest. Nie czuł też swojego ciała, wszystko było tępe i odrętwiałe. Tylko głowa bolała, jakby stalowe szczęki zaciskały się by zmiażdżyć mu czaszkę.
- Jestem w piekle... - wymamrotał jedyny logiczny koncept, który w tym momencie przychodził mu do głowy.
Po chwili jednak odzyskał ostrość widzenia, oraz czucie w zdrętwiałych członkach i zrozumiał, że faktycznie znalazł się w piekle - a co gorsza wciąż był na ziemi.
Zmasakrowane szczątki mieszkańców Oczów Boga walały się wokoło, krew malowała makabryczne obrazy na szarym betonie ścian.
Przypominał sobie jak przez mgłę, drogę do bunkra, zderzenie z drzewem, martwe ciało jego syna i korytarz który przywiódł go do pokoju ochrony, niedługo po tym jak ogłuszył Flasha.
Potem były wymioty i paniczna chęć ucieczki. Tu poślizgnął się i zakrwawiona podłoga przywitała go nieznośnym współczynnikiem grawitacji.
Mortimer Vasqomb na drżących nogach wyszedł z pomieszczenia monitoringu i ruszył w poszukiwanie MJ, Rothmana i Silvera.
***
Kula świsnęła odrywając antenę i kawałek czaszki robota, gdy kolejna bryznęła o pancerny bark Łowcy, maszyna była już w ruchu, tak samo jej bliźniak.
Silver zdążył jeszcze zobaczyć jak pierwszy pocisk z Anacondy wżera się w policzek pracującego mutanta i jej impet odrzuca go w tył wraz z krzesłem. Czerwonooki z hukiem walnął o podłogę, a kula MJ tylko świsnęła na nad blatem. Kolejna jednak doszła celu i ugrzęzła w monitorze, z którego posypały się iskry.
Roboty zaczęły już jednak taniec śmierci.
Nim drugi pocisk z rewolweru zdołał ugodzić maszynę - Łowca ciął Silvera po nogach, sprawiająć, iż Lex zachwiał się. Pocisk śmignał koło stalowego łba nie czyniąć żadnej krzywdy mechanicznemu zabójcy.
Kolejny cios i kolejny strzał.
Lex rzygnął krwią i złapał się za rozorany żołądek. Iskry i drobne części bluznęły mu w twarz, gdy w ostatnim krzyku Anaconda roztrzaskała łeb stalowego napastnika. Rewolwerowiec runął na ziemię obok zniszczonej maszyny.
Wydawało się, że Stephen będzie miał więcej szczęścia - kolejna kula rozerwała czaszkę wraz z szyją pierwszego robota, lecz ten zdążył już wyprowadzić cios ostrzem, które wieńczyło jego przednie ramie. Kosa wgryzła się przedramię mężczyzny, a niesiony impetem strzały robot runał do tyły. Tylko dzięki temu prawa ręka Rothmana nie została całkowicie odcięta od jego tułowa. Gorąca krew zalała prawy bok żołnierza.
Radiooperatorka zdążyła jeszcze przymierzyć w klawiaturę - klawisze eksplodowały od jej kuli i wystrzeliły w powietrze niczym konfetti, była tak zaabsorbowana rozkazem danym jej przez Lexa, że dopiero po tym zauważyła co stało się z jej towarzyszami. Chciał rzucić się na pomoc. Jednak nagle wszystkie mięśnie odmówiły jej posłuszeństwa.
Wstając zza biurka - czerwonooki mutant próbował tamować krew, która tryskała z rozbitej pociskiem szczęki i poszarpanego skrawka ucha. Umierał, czuł to, ale nie mógł dać im tej satysfakcji. Nie chciał dać się pokonać, nawet w śmierci będzie to on będzie ostatnim.
Spojrzał na monitor i uśmiechnął się, po czym wyciągnął dłoń i skupił wzrok na kobiecie. Krew bryznęła spomiędzy jego palcó, a blada do tej pory twarz posiniała z wysiłku.
MJ poczuła jak wszystkie jej mięśnie zaczynają drgać spazmatycznie, kości próbują zawiązać w supeł, a płuca i tchawicę miażdży niewidoczna siła.
Miała wrażenie, ze unosi się do góry, dosłownie kilka centymetrów ponad podłogę. Dusiła się, dłonie próbowały złapać niewidzialnego przeciwnika i oswobodzić gardło. Poczuła jak jej oczy wibrują a mózg zaczyna płonąć. Po chwili wszystko zakryła czerwona mgła i krew buchnęła na twarz.
Na piersi mutanta wykwitł czerwony kwiat, a potem drugi i trzeci.
Z rykiem bólu Mortimer Vasqomb wpadł do pomieszczenia pakując kulę za kulą w znienawidzonego mutanta. Naciskał spust jeszcze przez chwilę po tym jak MJ upadła na podłogę, a zalany krwią czerwonooki, zostawiając za sobą bury ślad na sterylnej dotąd ścianie, osunął się na podłogę. Szklany wzrok mutanta spoczywał na ostatnim zastygłym na monitorze komunikacie: Data Transfer: Complete.
Widzieli to jak przez mgłę. Vasqomb odwrócił się i spojrzał na nich z przerażeniem zdawał się coś mówić, zaprzeczał, albo przeklinał. Jednak nie był w stanie ich uratować. Krew i wnętrzności wyciekały spomiędzy palców zaciśniętych na niegdyś białej koszuli rewolwerowca. Radiooperatorka drgała w spazmach krwawiąc z oczu, uszu i nosa. Rothman próbował przyciskać praktycznie odciętą rękę do ciała i powstrzymać zlewającą go krew.
Vasqomb rzucił się ku niemu, padł na kolana wypuszczając z dłoni broń.
- Nie ja... - błagał - to nie ja powinienem żyć...
Spróbował unieść żołnierza, postawić go na nogi, udało im się nawet przejść parę kroków korytarzem zanim Rothman zawisł na jego ramieniu i osunął się niebyt...
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure. |