Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2010, 00:07   #37
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Rozterki cz.1

Siedziała w powozie i próbowała uspokoić oddech. Sama przed sobą nie chciała się przyznać, że młody szlachcic zrobił na niej wrażenie. Jednak uczciwość wobec siebie i swoich odczuć kazała jej zastanowić się co dalej z tym zrobić. Idąc na kolacje z Gacciem i Krisnys nie spodziewała się, że zakończy się ona rankiem. Że oprócz strawy dla ciała, dostarczy ona jej również tyle strawy dla zmysłów. Musiała mu przyznać, że kochankiem był wybornym, wiedział jak zdobyć kobietę, jak dążyć do celu. Uśmiechnęła się na wspomnienie z jaka przebiegłością omijał wszystkie jej opory i dążył do celu. A tym celem na razie dla niego była ona. “Jak długo? Dopóki nie znajdzie się inna ciekawsza? Dopóki będę spełniać to czego ode mnie oczekuje? A potem co? Zostawi mnie, porzuci jak zużyty przedmiot?” Przelatywały jej przez głowę niespokojne myśli. Pamiętała jak ojciec traktował jej matkę, wydawało jej się, że wiedziała na czym polega miłość. “Ech... jaka miłość? Zwykłe zauroczenie, a nawet pewnie i nie to... pożądanie, chęć posiadania... ale na jak długo?” Zaabsorbowanie tym co ma dalej począć z Gacciem sprawiło, że nawet nie przyszło jej do głowy, aby sprawdzić co ciekawego znajduje się w powozie. A zwłaszcza w kufrze zamontowanym z tyłu. Nie spodziewała się, że przyjdzie jej tego jeszcze żałować. Niespokojne rozmyślania przerwał dziewczynie powrót Gaccia, który holował za sobą mizernie wyglądającą Krisnys. “No ona też wygląda na wykończoną, tylko moje wykończenie było o niebo przyjemniejsze” przeleciało Katrine przez myśl kiedy ujrzała wyraz twarzy wsiadającej do powozu bardki. Krisnys z jękiem opadła na siedzenie naprzeciw dziewczyny, Gaccio zatrzasnął drzwi z uśmiechem od ucha do ucha, wskoczył na kozła i ruszył do karczmy. Nie chcąc przyglądać się za bardzo bardce, aby tamta nie poczuła skrępowania zaczęła wyglądać przez okno.

Ruszyli z kopyta, choć tym razem wolniej. Karoca przemierzała uliczki, a Katrina czuła się jak mała dziewczynka. Kiedyś w powozie tak przemierzała uliczki, siedząc na kolanach matki i spoglądając z góry na przechodniów. I tym razem było tak samo, znów była panną Tijou... szlachetnie urodzą i z bogatego rodu.
I właśnie wtedy to zauważyła idącą Angelikę, w towarzystwie jej ochroniarzy. Nie jechali zbyt szybko, rudowłosa miała okazję zauważyć Gaspaccia na koźle i głowę dziewczyny wychylającej się z powozu. I tym razem Angelika uśmiechnęła się do Katriny, przyjaźnie i wyjątkowo ciepło.

Widząc jej uśmiech mimowolnie zacisnęła usta w złości. “Kolejna, która traktuje mnie miło i przyjaźnie, bo wie, że jej nie przeszkodzę. Już pewnie mi przypięła tabliczkę z napisem ‘zdobycz Gaccia - skreślić z listy’. Uśmiechaj się, uśmiechaj... jednak nigdy nic nie wiadomo... możesz się jeszcze na mnie przejechać.” Przelatywały przez głowę dziewczyny gniewne myśli. Miała wielka ochotę wychylić się bardziej i pokazać Angelice swój język w całej okazałości. Uniosła brodę wyżej i z góry chłodnym spojrzeniem obrzuciła przechodząca dziewczynę, po czym dostojnie (przy najmniej taka miała nadzieję) schowała się do wnętrza powozu. Oparła się wygodnie i spuściwszy oczy na kolana, pozwoliła myślom krążyć po dręczących ja sprawach. Nim się spostrzegła już byli pod drzwiami karczmy, już Gaccio otwierał drzwi, już jego dłoń pomagała im opuścić karoce, już dołączyli do reszty i siedli przy wspólnym stole. A dłoń Gaccia masowała jej kolano pod stołem, gdy rozmawiał z nią z żartobliwym błyskiem w oku. Jeść już nie miała zamiaru, gdyż głód już zaspokoiła, jednak została z innymi chcąc usłyszeć co dalej planują robić. Słuchała ich w sumie jednym uchem bardziej skupiona na odczuciach jakie dostarczał jej Gaccio, aż do chwili kiedy Cypio nie zaczął czytać listów, których cały plik nie wiadomo skąd pojawił się w jego dłoniach. “Skąd on je wytrzasnął!” Starała się ze wszystkich sił nie pokazać, że cokolwiek one dla niej znaczą. Słuchała jednak coraz bardziej wzburzona kolejnych słów. Kiedy rzucił on je w kierunku kominka w pierwszej chwili chciała się poderwać i złapać je zanim spłoną. Jednak dłoń Gaccia wędrująca po jej nodze zatrzymała ją w miejscu. Widząc jak listy rozsypują się po całej karczmie, pochyliła się w kierunku młodego szlachcica i ocierając biustem o jego ramię przywarła do jego ust w namiętnym pocałunku. Dłonią dyskretnie szukając listu, który wylądował w pobliżu. Czując go pod palcami zwinęła go szybko i oderwała usta od ust Gaccia. “Muszę się dowiedzieć kim jest ta kobieta. Może mieszka tutaj i on do niej przyjechał. Muszę się dowiedzieć co z moją matką. Czy ją porzucił, czy zmarła, czy po prostu ją zdradza.” Zaczęła planować co zrobić, aby wykryć zamiary ojca.

Gaccio w odpowiedzi na ten ten pocałunek cmoknął Katrinę w szyję, przy okazji mrucząc jej cicho do ucha.- Coś cię martwi? Jesteś spięta.
Dłoń jego pieszczotliwie zacisnęła się na jej udzie.
“Zaufać mu i poprosić o pomoc?”, zerknęła mu w oczy “Czy raczej dalej skrywać to w tajemnicy. W sumie jestem dla niego najemniczką... wynajętą do konkretnego zadania. Może mu się nie spodobać, że przez moje poczynania wyprawa się opóźni. Co dalej...co?” Starała się uśmiechnąć, a przy tym odpowiedzieć niefrasobliwie:
- Raczej zmęczona... a przez kogo i przez co powinieneś wiedzieć sam najlepiej - przesunęła opuszkiem palca po jego wargach.
Gaspaccio uśmiechnął się lisio, wargami przez moment ujmując ów palec dziewczyny, po czym rzekł cicho.- Oj, umykasz przed pytaniem lisiczko. Znowu chowasz swoje sekreciki, machając mi kitką przed oczami. Nie szkodzi. Teraz i tak nie czas... może później powiesz mi, o co ci chodzi.
- Mhmmmmm... - wymruczała dziewczyna na jego ostatnie stwierdzenie. Rozejrzała się po twarzach siedzących współtowarzyszy, po czym wstała gwałtownie i rzekła:
- Jeszcze pewnie wam trochę czasu zajmie planowanie, kto kogo i za co przebiera. Myślę, że Romualdo da sobie radę bez mojej pomocy w zakładaniu sukni, w razie czego Krisnys może mu pomoże... pozwolicie więc, że się oddalę - i nie czekając czy będą ją zatrzymywać, czy też pozwolą odejść szybkim krokiem skierowała się do swojego pokoju. Na schodach jeszcze raz odwracając się i zerkając na Gaccia.
Ten uśmiechnął się do niej ciepło, by po chwili opowiedzieć na kilka pytań pozostałych członków drużyny.

***

Po piętnastu minutach, do drzwi jej pokoju ktoś zapukał.

Słysząc pukanie uniosła głowę znad listu, który trzymała w dłoniach zastanawiając się kim jest Dominique Salezzi, gdzie mieszka, jak się tego dowiedzieć.
Gaspaccio po kilku minutach otworzył drzwi i zerknąwszy rzekł.- Ty nadal w tej sukni? Może pomóc ci się rozebrać i przebrać w twoje szatki?
Uśmiechnęła się słysząc jego propozycję. - Myślisz, że mamy tyle czasu, abym mogła skorzystać z twojej pomocy? - spytała go prowokującym głosem. - Gacciu... - wyszeptała chcąc jeszcze o coś spytać, jednak szlachcic jednym susem znalazł się przy niej i zerkając na niego zamilkła, czekając co zrobi.
- Myślę, że tak. -rzekł rozpinając jej suknię i odsłaniając nagie piersi, zaczął całować jej szyję i biust dołączając lubieżne ruchy języka, gdy... wzrok szlachcica spoczął na liście. Podniósł go zaciekawiony i zaczął czytać. A następnie rzekł.- Hmmm... fragment korespondencji, którą niziołek wygrzebał. Tak cię ciekawi?
W pierwszej chwili Katrina spanikowała widząc list w dłoni szlachcica. Opanowała się jednak i odparła:
- Zastanowiło mnie... jaka jest kobieta, która godzi się na takie warunki. Co czuje? Czemu się na to godzi? Co będzie jak urodzi temu fircykowi córkę a nie syna? Czy zostanie jego żoną czy też kochanką? Nie ciekawi cię to? Chciałabym ją zobaczyć... Gacciu... ty tu od zawsze mieszkasz, znasz ją? Pokażesz mi ją? - i zerkając na niego pierwszy raz powiedziała - Prooooszę...


Dłoń Gaspaccia zacisnęła się na piersi Katriny, w lekkiej pieszczocie, którą robił niemal machinalnie. Mężczyzna spoglądał na tekst, by wreszcie powiedzieć.- Spotkasz ją...czemu nie. Mam jednak nadzieję, że spotkamy ją z daleka. Kobiety tej nie znam, ale nazwisko... Salezzi to przestępcza familia działająca w mieście do którego zmierzamy.
Katrina przysunęła się o kroczek do szlachcica i zaczęła się o niego ocierać prowokująco wsuwając mu swoją łapkę pod koszulę i głaszcząc w pieszczocie jego gładką pierś. - Pomożesz mi ją odnaleźć? Tak bardzo bym chciała ją ujrzeć.
-Coś za coś moja panno. Pomogę ci w tym, bo i tak wdepniemy razem w niezłe bagno... Dodatkowa ilość kłopotów będzie przy tym pryszczem.- uśmiechnął się do dziewczyny Gaspaccio.- Ale coś za coś. Po pierwsze, powiesz mi czemu chcesz się spotkać z tą kobietą, po drugie... jak zakończę sprawę z Romualdem, zostanę twoim ochroniarzem i pokażesz mi życie awanturnika. Nauczysz mnie być poszukiwaczem przygód, takim jak ty.
Dziewczyna słysząc jego warunki zaczęła się zastanawiać czy nie da sobie rady sama. Tyle razy już zbierała potrzebne jej wiadomości bez niczyjej pomocy. Z drugiej strony kusiło ją, aby zatrzymać go przy sobie, dłużej niż na podróż ślubna czy też poślubna Romualda. Zastanawiała się czy uda jej się sprawić, że ten chłopaczek z dobrego domu,który tak “łaknął” przygód nie zginie marnie przy pierwszych kłopotach i czy nie wróci do domu ojca pokorny i godzący się na swój los. Przytuliła usta do jego piersi, którą w między czasie odsłoniły jej łapki i wymruczała:

- Mówiłam ci już... jestem ciekawa, kobiety, która tak się daje sprzedać, poniżyć już w korespondencji. Natomiast co do warunków...
- kontynuowała muskając jego skórę na piersi delikatnie koniuszkiem języka - Nie wiem czy jest to spotkanie warte poświęcenia mojej niezależności. Ochroniarz może mnie ograniczać. Nauczycielem, mogę być kiepskim. A przygód... sama nie poszukuję, to one znajdują mnie.
Dłonie Gaspaccia zsuwały jej sukienkę, by po chwili zaczepić o jej majteczki i zsunąć je razem z nimi. Gaspaccio pozbawił ją odzienia, spoglądając w dół, na to jak owijało się wokół jej nóżek, zacisnął dłonie na jej nagiej pupie masując ją i ugniatając.- Nie zaryzykujesz ze mną? Wydawało mi się, że dobrze ci w moim towarzystwie.
- Cały czas ryzykuję - mruknęła sobie pod nosem, a głośniej dodała - Nie każde ryzyko jest warte ryzyka Gacciu. Co ja z tego będę miała? Rzut oka na kobietę, którą każdy mieszkaniec miasta może mi wskazać? Ochroniarza, który dziś jest przy mnie a jutro mogę go znaleźć w wannie z iloma? Trzema.. czterema.. panienkami mówiłeś? Nic za darmo... jak sam rzekłeś. Zgodzę się na twoje warunki, jak ty przyjmiesz moje - owinęła ramiona wokół jego szyi przylegając mocno do stojącego przed nią młodzieńca.

Trzymając Katrinę za pupę pocierał się swym ciałem o nią, przez co czuła wyraźnie, że ma na nią ochotę.- Och... a jaką mam gwarancję, że ty nie wymienisz mnie na innego kochanka?
Cmoknął ją w uszko mówiąc.- Czyżbyś chciała mnie mieć na wyłączność?
Przybliżyła usta do jego ucha i muskając je swoim oddechem odparła: - Chcesz być moim ochroniarzem... więc tylko moim albo wcale... decyduj... tu... teraz... już... -po czym przygryzła mu ucho delikatnie zębami. Puszczając je przesunęła po miejscu ugryzienia koniuszkiem języka i odsunęła się by spojrzeć mu w oczy czekając na jego decyzję. “Ryzykuję, ale... czy życie nie jest ryzykiem?” przemknęło jej jeszcze zanim on odpowiedział.
-Jesteś zbyt wielką pokusą, by z ciebie zrezygnować.- mruknął Gaspaccio, wzruszył ramionami.- Niech ci będzie. Mogę być grzeczny. Zobaczymy co z tego nam wyjdzie.- Następnie szepnął.- Nie mówiłem o zobaczeniu, a o spotkaniu z nią. Imię mego ojca coś znaczy w tamtym mieście.

- A więc... byłeś już moim niewolnikiem, pragniesz zostać moim ochroniarzem, uczniem, poszukiwaczem przygód... Mam nadzieję, że... - zaczęła napierać na niego całym ciałem w wyniku czego musiał się cofnąć do tyłu. -... okażesz się bardziej pojętny niż jako pokojówka, bo do tej roli się nie nadajesz... kiepsko wychodzi ci pomoc przy zmienianiu sukni. - dodała ze śmiechem opierając dłonie o pierś Gaccia i popychając go do tyłu na łóżko. Po czym usiadła na nim i zaczęła manipulować rękami przy jego pasku.
Dłonie Gaccia przez chwilę wędrowały po udach dziewczyny, po czym palce jednej z dłoni wniknęły do jej wilgotnego zakątka, by pieszczotliwie ją dotykać, a drugie pomagały w oswobodzeniu, dolnej partii ciała ze spodni.
- Przypieczętujmy naszą umowę Gacciu... pocałunkiem - powiedziała nachylając się do jego ust i wiercąc się na nim prowokująco. Jej usta przylgnęły do jego ust w namiętnym pocałunku, a język prowokująco zaczął ocierać się o jego dolną wargę, szukając możliwości dostania się do środka.
Gaspaccio pozwoliłby język Katriny wdarł się do środka, by rozpocząć tan, z jego językiem. Dziewczyna zaś coraz mocniej czuła palce Gaccia zachłannie pieszczące ją w jej intymnym zakątku...zresztą i druga dłoń nie próżnowała odsłaniając przed Katriną znane jej widoki. Spodnie i bielizna Gaspaccia wisiały mu już na kostkach, gdy po pocałunku rzekł.- Nie zgadzam się z tą opinią. Wszak rozbierać potrafię.
Katrina parsknęła śmiechem - Oj Gacciu... Gacciuuuuuuuuuu... praca pokojówki polega na czymś więcej niż rozbieraniu - A chwilę później odwróciła już całkiem jego uwagę od pracy pokojówki, zagarniając go w siebie i sprawiając, że pokojówka była ostatnią osobą o której by w tej chwili pomyślał.
A i Gaccio nie pozwalał jej zbyt wiele na myślenie... jego usta na jej szyi, i piersiach, gorące i spragnione, jego drapieżnie zaciskające się na jej pupie, no i jego nieustanne szturmy na jej wilgotny zakątek sprawiały, że Katrinie było ciężko myśleć o czymkolwiek poza doznaniami zalewającymi jej umysł.

Leżąc wtulona w mężczyznę, zmęczona po ich wspólnych zmaganiach, zaczęła zataczać maleńkie kółeczka po jego piersi i wyszeptała - Gacciu...
-Co?- mruknął Gaspaccio tuląc do swego ciała kochankę i pieszczotliwie głaszcząc ją po wypiętej lekko w górę pupie.
- Wiesz tak mnie kuuuuuuuuuuuuuusi... - odchrząknęła - może byśmy znaleźli tego właściciela powozu i coś się o nim dowiedzieli, co? To by była dla ciebie taka pierwsza lekcja przygody... zdobywanie informacji, a ja bym popatrzyła jak ci to idzie i czego jeszcze musisz się nauczyć. - cmoknęła go głośno w pierś i czekała co powie na jej propozycje.
-Głupio mi to mówić... ale najszybciej można by się tego wywiedzieć, pytając Angelikę.- zachichotał Gaspaccio, pogłaskał dziewczynę po głowie.

- Ją?! A czemu ją? - spytała gwałtownie podnosząc się i opierając mu dłoń o pierś patrząc w napięciu w jego oczy.
-Jej rodzina..jest zaangażowana w różne nielegalne interesy, a przez to Angie wie wszystko co się wydarza w mieście. - pogłaskał Katrinę po włosach dodając żartobliwie. -Ale jeśli jesteś o nią zazdrosna, to ... nie musimy jej pytać. Znam i innych dobrze poinformowanych, a winnych mi przysługę.
-W sumie... to ty masz się dowiedzieć, więc kombinuj. Ja chcę wiedzieć... - zaginała palec po palcu wymieniając co ma się Gaccio wywiedzieć, rzekomo w celach egzaminu. Pomijając jego aluzje do zazdrości - Czy to kawaler czy wdowiec? A może jest żonaty i szuka kochanki. Czy jest bogaty i jak bardzo. Czy ma dzieci czy nie? Choć pewnie nie ma, bo by o dziedzicu nie negocjował. Jeżeli ma to gdzie te dzieci są. Skąd pochodzi i czy jego ród coś znaczy... może też jest zamieszany w jakieś podejrzane sprawki. Chcę wiedzieć o nim wszyyyyysto... wszystko Gacciu. Jak się tego dowiesz... pokażę ci jak można to wykorzystać - zakończyła przytulając się ponownie do niego.

-Wolałbym nieco inne pokazy.- mruknął na moment zaciskając dłonie na jej pośladkach.- Ale dobrze.
Zsunął nagą Katrinę z siebie, wstał i zaczął się ubierać.- Dostaniesz to co pragniesz. Popytam się.
- Ale... ale... jeszcze jeden warunek! - rzuciła Katrina przeciągając się na łóżku jak kotka, nie spuszczając oczu z zakrywającego po kawałku swoje ciało Gaccia.
-Jaki?- spytał szlachcic wędrując po niej spojrzeniem.
- Musisz to zrobić tak, aby on się o tym nigdy nie dowiedział. To nie tylko zbieranie informacji. To zbieranie ich tak aby na siebie nie zwrócić uwagi - odparła uśmiechając się do niego zalotnie.
-Nie martw się... nie dowie się.- Gaspaccio już w pełni ubrany, cmoknął szczyt piersi Katriny i dodał wychodząc.- Załatwię sprawę, przed wyruszeniem naszej drużyny. No i... ubierz się . Będzie miło mi znów pozbawić cię szatek, przy najbliższej okazji.

Roześmiała się po czym wsunęła pod kołdrę zadzierając podbródek: - Ja nigdzie nie muszę iść, więc odpocznę sobie wygodnie i poleżę sobie troszkę...
-Nie kuś, bo nigdy stąd nie wyjedziemy.- odparł na pożegnanie Gaspaccio, zamykając drzwi.
Dziewczyna roześmiała się na całe gardło, ułożyła wygodnie na boku i zamknęła oczy. Sen nadszedł szybko, lekki, ale dający jej odpoczynek.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline