Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2010, 00:20   #38
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Rozterki cz. 2

Godzinę później Katrina otworzyła oczy i leżała jeszcze chwilę wpatrując się w ścianę. Jej myśli krążyły wokół Gaccia, ojca, jego... sama nie wiedziała kogo. Przeciągnęła się, ziewnęła i odrzuciwszy kołdrę usiadła na łóżku i roześmiała się widząc pończochy na nogach. “Jak z niego poszukiwacz przygód będzie taki jak pokojówka, to już mu współczuje. Ech jemu jak jemu... soooooobie”. Podniosła się i podeszła do toaletki. Spojrzała w lustro i zarumieniła się na widok jaki w nim ujrzała. Zaczęła szukać grzebienia, jednak nigdzie go nie mogla znaleźć. Podeszła więc do bagażu i w nim zaczęła poszukiwania.

Gaspaccio zjawił się kilkanaście minut później i był chyba w wyjątkowo dobrym nastroju. Przy pasie dyndał mu rapier , a on sam wszedł do pokoju dziewczyny bez pukania.
Odwróciła się w kierunku otwierających się drzwi i odparła żałośnie widząc, że to Gaccio:
- Zgubiłam grzebień...
Gaspaccio oparł się o drzwi i wędrując lubieżnym spojrzeniem po Katrinie, mruknął.- Ubranie też zgubiłaś.
- Nieeeeeeeeeeeee ależ skąd... przecież mam pończoszki - odparła pokazując mu nóżkę.
-Taaa...-mruknął przełykając ślinę Gaccio.- Masz pończoszki.
Jego wzrok poruszał się za jej nogą, jakby był nią hipnotyzowany.
- Heh... coś z nimi nie tak? - spytała dziewczyna wyjmując bieliznę z bagażu i powoli ją na siebie wsuwając. Po chwili wydobyła gorset i odwracając się tyłem do młodzieńca rzekła: - to jak panie pokojówko... umie pan też założyć, czy tylko pan ściąga?

Gaspaccio podszedł do dziewczyny, objął a pasie drapieżnie i mocno przyciskając do siebie, jego dłoń wsunęła się po jej majteczki i masowała obszar pomiędzy jej udami. Oddychając szybko Gaspaccio szeptał jej do ucha.- Nigdy mnie tak nie kuś, bo ja zbyt łatwo tracę kontrolę w obliczu tak smacznego kąska.
- Oj nie kuś nie kuś, toć to ty tu wparowałeś jak do siebie. Nie zdążyłam się ubrać, ani pokojówki zawołać, więc jak będzie... zawiążesz czy nie umiesz? - spytała zerkając na niego przez ramię.
-Jesteś okrutna.- mruknął Gaspaccio pieszczotliwie wędrując dłońmi po jej ciele, by wreszcie zacząć wiązać gorsecik.- Zobaczysz...w nocy zakradnę się do twojego pokoju i... wiesz co.
- Taaaaaaaaaaaak? - spytała nagle drżącym głosem.
Zsunął majteczki dziewczyny z pupy w dół na kolana, i szepnął cicho.- Zajmę się tym twoim sekretnym zakątkiem na wszelkie sposoby, wpierw cię krępując co byś za bardzo nie wierzgała.
Katrina z trudem przełknęła ślinę. Trzepnęła Gaccia po dłoniach i pochyliwszy się na powrót wciągnęła majteczki na miejsce. - Sam mówiłeś że nigdy stąd nie wyjdziemy. Coś się dowiedział? - spytała i podeszła do bagażu po suknię, która już po chwili zakrywała jej cało przed jego wzrokiem.

-Chyba cię nie przestraszyłem? Wiesz... z tym krępowaniem to żartowałem.- odparł Gaspaccio wesołym tonem głosu.
Katrina odwróciła się w jego stronę i rzekła głosem słodkim jak lejący się miód: - Koooooooooochanie... mnie trudno przestraszyć. Uważaj coby to krepowanie nie odbyło się na tobie zamiast na mnie. Masz może grzebień?
Gaspaccio sięgnął do sakwy przy pasie i podał rogowy grzebień dziewczynie, mrucząc.- Obiecanki.

Po czym usiadł na łożu mówiąc.- Dowiedziałem się dużo. Reginald Tijou, wdowiec. Żona niedawno zmarła, spadając ze schodów skręciła kark. Paskudny wypadek.
Katrina która właśnie czesała włosy przed lustrem słysząc jego słowa zadrżała. Po jej policzku zaczęły płynąć łzy zanim zdążyła je pohamować. Odwróciła się plecami do Gaccia mając nadzieję, że może tego nie zauważył. “Matka nie żyje... już jej nie zobaczę. Nie kochała mnie zbytnio, ale jednak kochała po swojemu. Czy na pewno to był wypadek? Dowiem się... kiedyś się dowiem.” Jej ramiona drżały, kiedy próbowała zapanować nad łzami.
Gaspaccio, objął ją w pasie i przytulił dziewczynę do siebie.- Wiem, że była twoją matką. Może i jestem rozpuszczonym paniczykiem, ale umiem dodać dwa do dwóch, Katrino.
- Pociągnęłam się za włosy - starała się jeszcze, ale odwróciła się do niego i łkała mu na piersi, nie mogąc się pohamować. Jej łzy moczyły koszulę chłopaka i pierś, a ona szukała pocieszenia w jego ramionach.

-Jestem przy tobie.- mruknął Gaspaccio obejmując ją jedną, a głaskając ją po włosach drugą ręką i mówiąc dalej. - Wiesz... Reginald miał córkę Katrinę, którą ponoć porwali za młodu bandyci, wprost z domostwa. Łatwo się było domyślić, że to o ciebie chodzi.
- Nikt mnie nie porwał... sama zwiałam! Wiesz co on chciał zrobić?! - zaperzyła się dziewczyna słysząc jakie plotki ojciec rozsiewał.
-Do twarzy ci z tym rumieńcem.- rzekł Gaspaccio i pocałował usta Katriny, niemal z zaskoczenia, za to namiętnie i długo rozkoszując się tym pocałunkiem i pieszcząc jej wargi językiem. Dopiero po tym pocałunku rzekł.- Domyślam się... panna na wydaniu, odpowiednia partia dla wpływowego przyjaciela ojca.
- Za starucha chciał mnie wydać! Za starucha z gromadą zasmarkanych dzieci. Największego skąpca jakiego ta ziemia nosiła! A wiesz czemu?!!! Bo nie byłam SYNEM! Po co mu nic nie warta córka? Po co?!!! Więc zwiałam niech się sam z nim ożeni i z jego pieniędzmi! - coraz głośniej prawie histerycznie mówiła dziewczyna. Emocje, które przez tyle lat tłumiła w sobie pod wpływem ciepła, które teraz poczuła od Gaccia, a którego nie znała po prostu zaczęły się z niej wylewać tak jakby przerwały jakąś tamę.
-Moja mała buntowniczka.- zachichotał Gaspaccio cicho, głaskając Katrinę po włosach, niczym małą dziewczynkę.
Dziewczyna słysząc jego chichot tuż przy uchu walnęła go pięścią w pierś i próbowała się wyswobodzić z jego objęć: - Jesteś taki sam jak ON!!!

Gaspaccio trzymał jednak mocno Katrinę, i kładąc się na plecach pociągnął ją za sobą. -Nie jestem w niczym taki jak on. Lubię cię... i to bardzo. Intrygujesz mnie i ciekawisz.
Dziewczyna wtuliła się w niego i powoli uspakajała. - Coś jeszcze się dowiedział?
-Jesteś gorącokrwistą kobietką.- rzekł Gaspaccio trzymając w objęciach Katrinę.- i to mi się w tobie podoba. Niewiele jest kobiet, które są takie jak ty. Jesteś prawdziwym skarbem
Uśmiechneła się słysząc jego słowa i wtuliła się jeszcze bardziej moszcząc się w jego ramionach. - Gacciu coś się jeszcze dowiedział?

-Masz mięciutką i miłą w dotyku pupę?- drocząc z się dziewczyną Gaspaccio dotknął pośladków kobiety. Słysząc jego kolejne słowa i czując jego ręce na swojej pupie dziewczyna nie wytrzymała i ugryzła go w ramie. - Przestaniesz! Powiedz co się o nim jeszcze dowiedziałeś.

Szlachcic wystawił język i mruknął.- Dobra, dobra...Jest bogaty, bardzo bogaty i...nie zna Srebnobrzegu. Pomylił miasta. Z tego co wiem, dopytywał się o ród Salezzi, ale ich familia nie w tym mieście rządzi. Twój ojciec interesów nie prowadził w naszej krainie i nie wiem czemu się pcha w tak niebezpieczny związek.
- Mam nadzieję że utną mu łeb - sarknęła pod nosem dziewczyna - Chce mieć dziedzica, S...Y...N...A ! - wyrecytowała akcentując każdą literę. - Mnie bardziej zastanawia czemu ta kobieta chce iść na taki układ z nim. Mam dla ciebie twoją przygodę Gacciu... ale najpierw pomóżmy Romualdo. Pospiesz się nie leż tak bezczynnie czas ucieka i pracodawca obetnie mi kasę, za marnowanie go - zaczęła go poganiać gramoląc się z niego i ocierając przy tym.

Zepchnął ją nagle na plecy, i podwinął spódnicę mrucząc.- A teraz moja nagroda.
Dłońmi unieruchomił uda dziewczyny i zaczął pieszczotliwie całować nogi Katriny.
Zadrżała pod wpływem pieszczoty, jednak próbował się wywinąć z jego uścisku, nadal chcąc szykować się do drogi. - Gaaaaaaaaaciuuuuuuuu - udało jej się przy tym wyjąkać.
Gaspaccio chichocząc trzymał Katrinę mocno, przy tym powoli przesuwając po jej skórze językiem i mrucząc. - Chcę byś poczuła się przez chwilę jak ja...gdy cię zobaczyłem taką golutką.
Ustami powędrował po obrzeżach bielizny Katriny.- No i kusi mnie....strasznie.
- Co cię kuuuuuuuuuusi? - wysapała zmagając się z nim dalej - a poczuję się tak jak ty, jak... jak też zobaczę cie golutkiego.
Zsunął z niej majteczki i przyłożywszy usta w intymne miejsce pocałował ją, by po chwili obdarzyć niezwykle lubieżną pieszczotą.- Cała mnie kusisz.
Jęknęła pod wpływem pieszczoty i kiedy oderwał od niej usta aby powiedzieć jej co go kusi przesunęła się lekko do tyłu. - Miałeś mi pokazać swoją goliznę - zaczęła przymilnie zerkając na niego spod spuszczonych rzęs.

-Teraz?- Gaspaccio wstał i powoli zdjął pas, nieco tanecznie się gibiąc, ściągnął koszulę, potem buty i spodnie, by na koniec zsunąć bieliznę i stanąć przed Katriną w całej okazałości.
- Cofnij się o kroczek w stronę okna, tam lepsze światło. Abym mogła popodziwiać całość - rzekła dziewczyna siadając na brzegu łoża i z uwagą przesuwając po nim spojrzeniem.
Gaspaccio goluśki, jak go matka rodziła cofnął się prężąc ciało przed dziewczyną. I uśmiechając się, spytał.- Dość się napatrzyłaś? Chciałem ci sprawić trochę przyjemności, ale skoro wolisz popodziwiać mnie gołego...- zaśmiał się z lekkim zawstydzeniem w głosie.
Nie spuszczając z niego wzroku podniosła się z łóżka i rzekła: - Jeszcze odrobinkę się cofnij. Nie chciałabym nic stracić z tak przedniego widoku.

Gaspaccio cofnął się i wystawiając język wstydliwie zakrył dłońmi, najciekawszy kawałek swego ciała... a przynajmniej próbował. Przy obecnym pobudzeniu, było to trudne.
Dziewczyna zrobiła krok tak jakby chciała podejść i popodziwiać z bliska. Jeszcze jeden i nagle odwróciła się dopadła drzwi i otwierając je na oścież krzyknęła przez ramie - Pospiesz się czas ucieka a Romualdo czeka! - i zwiała z pokoju ze śmiechem.
-Dopadnę cię za to, zobaczysz! Moja zemsta będzie gorąca!- krzyki Gaccia niosły się za Katriną, ale ton ich... pełen radości i śmiechu, przeczył tym groźbom.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline