Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2010, 12:20   #32
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Po wyjeździe Wasyla, Rebeci i Jeffa atmosfera w nowym domu wyraźnie się rozluźniła i wszystkim poprawiły się nastroje.
Meyumi i Angel zajęły wygodny i obszerny pokój. Angel cieszyła się z towarzystwa, tym bardziej, że Meyumi stawała jej się bliska.
Tylko nowo przybyły Constantine budził w niej lęk. Nawet nie chodziło o jego brzydotę. W tym wampirze było coś… czego nie potrafiła określić. Może to ze względu na horrory, których naoglądała się kiedyś. I ta jego świta. Kobiety równie obrzydliwe jak on i do tego całkowicie uzależnione od jego krwi. Jak narkomanki. Zastanawiała się czy krew wampira działa tak na wszystkich ludzi czy dotyczy to tylko Nosferatu. W każdym razie omijała „opiekuna” szerokim łukiem.
Ten zresztą wydawał się być całkowicie pochłonięty wspólnymi sprawami z Kurtem.

Kurt, no właśnie. Zamierzała przecież wypytać go trochę, a nieobecność Wasyla tylko sprzyjała takim zamiarom.
Kiedy więc dostrzegła drugiego wieczoru chłopaka w salonie, samego, postanowiła zaczepić go. Podchodząc do Kurta uśmiechnęła się i powiedziała:

- Nie mieliśmy się jeszcze okazji poznać. Jestem Angel - wampirzyca powiedziała modulowanym przyjemnym głosem
- Kurt MacArthur- chłopak uśmiechnął się uprzejmie.- Siadaj- powiedział, wskazując głową na miejsce obok niego na rozległej kanapie, stojącej w salonie. Wpatrzony był nadal w ekran laptopa.
- Może przeszkadzam? - zapytała
- Nie, nie, wybacz. Jak tam, od dawna jesteś wampirzycą?
- Z tego co wiem, to całą naszą czwórkę stworzono tej samej nocy... - odpowiedziała trochę zdziwiona, że nie wiedział - Ty także byłeś śmiertelnie chory ?
- No... Tak, to znaczy... Tak, miałem raka płuc.
- Na to wygląda, że porwano nas ze szpitali i przywieziono po to żeby nas spokrewnić.
- Czyli Ty też byłaś bliska śmierci? Ciekawe, czy tylko takich ludzi przemieniają... To znaczy, przemieniamy.
- Tak, miałam robala w mózgu - dodała z lekką ironią - Rebeca powiedziała, że Wasyl nas wybrał, ale nie powiedziała dlaczego.
- No, ja akurat wiem, dlaczego mnie przemienił, tyle że nie wiem, czy powinienem Ci o tym mówić. Wiesz, co planuje Wasyl? Pewnie Rebeca coś Ci powiedziała.
- Tak? - zdziwiła się? - No tak - dodała po chwili - Przecież to Wasyl Ciebie przemienił...
- Trochę wiem. Chce przejąć władzę w mieście i manipulować księciem Camarilli... podobno w jakiś sposób jest to związane z tobą, ale nie wiem dlaczego?
- Tak, jest to ze mną związane. Możliwe, że czekał na kogoś takiego, jak ja dość długo, i wreszcie się doczekał... A Ty? Co tak właściwie robisz, pomagasz w czymś Rebece, czy.. coś?
- A mniej tajemniczo? Możesz coś powiedzieć? - i zaraz dodała - Rebeci prawie nie widuję. Ciągle jest zajęta - dodała smutno - A ja mam tyle pytań... Wiesz, od kiedy mnie przemieniono czuję się jak dziecko, które błądzi po omacku.
Nie miała zamiaru opowiadać mu o tym co planuje Rebeca. Nie ufała mu i bała się zemsty Wasyla.
- Oh, mówisz tak, jakbym nie wyglądał na wyjątkowego- udał obrażonego, po czym uśmiechnął się delikatnie.- Więcej wolę nie mówić, wiesz, jaki bywa Wasyl... Impulsywny.- Ostatnie słowo wypowiedział z przekąsem i nutką ironii.- I nie martw się, wkrótce przywykniesz do takiego życia, znajdziesz jego plusy i cele. Przywykniesz.

Cwaniak – pomyślała – ale ok, grajmy twoją talią kart.

- Heh - zaśmiała się lekko - ok, ja i tak nie cierpię polityki - mrugnęła.
Po chwili przyglądając się Kurtowi powiedziała - Impulsywny... taak... Mówisz tak jakbyś ty już zdążył przywyknąć? - ton jej głosu stał się bardziej poważny.
- No, może nie całkowicie, ale jakoś łatwiej jest mi to przetrwać. Chociaż tęsknię za rodziną... Miałem narzeczoną, wiesz? Zaczęliśmy nawet rozmawiać na poważnie o ślubie...- Kurt mówił ciszej niż poprzednio, jakby odpływał w świat wspomnień.
- Rany... współczuję... A może i ją przemienisz, albo Wasyl? - odparła - Ja na szczęście nie byłam w stałym związku. Jest mi w tym sensie łatwiej. Poza tym, bycie Kainitą ma swoje dobre strony. - uśmiechnęła się na wspomnienie o mocach i smaku krwi.
- O, nie, nie, zdecydowane i nieprzyzwoicie stanowcze nie. Nawet, gdybym wiedział jak, to nie chcę wplątywać jej w to wszystko, a Wasyl nie da mi spokoju póki nie postawi na swoim. Na razie muszę mu pomagać, a poza tym... Ona jest zdrowa. To znaczy, też pali, ale robiła badania i nic się nie dzieje... Nie chcę, żeby straciła szansę na normalne, śmiertelne życie. Ja nie miałem wielkiego wyboru, śmierć albo przeistoczenie w wampira, ale ona... Nie ma mowy...
- Masz rację - przyznała niechętnie - Nasz wybór był łatwiejszy...
- A dobre strony, owszem. Tyle czasu na... na robienie wszystkiego, na co ma się ma ochotę. Wiesz, że Constantin zna biegle 15 języków?
- Ciekawe jak bardzo jest stary? 15 języków to imponujące, ja znam zaledwie dwa. - po chwili dodała żartobliwie - Może i my za jakieś dwieście lat mu dorównamy - mrugnęła ponownie - Z tego co opowiadała Rebeca Nosferatu są kopalnią wiedzy, ale za każdym razem kiedy chcę się zbliżyć do Constantina ogarnia mnie niewytłumaczalny lęk i... - nie dokończyła wykrzywiając twarz.
- Heh, dobrze, że jest spokojny. Gdyby się wściekł... Powiem tak, też jest impulsywny- uśmiechnął się.- Ale nie musisz się go bać, mimo iż wygląda... jak wygląda, to faktycznie, jest kopalnią wiedzy, sporo możesz się od niego dowiedzieć choćby o historii Twojego klanu.
- No właśnie. W zasadzie niewiele wiem o klanach. Tyle tylko co zdążyła mi opowiedzieć Rebeca w krótkich rozmowach.
- Ty jesteś... Lasombra, zgadza się?
- Dokładnie. A ty Tzimisce. Rebeca mówiła, że nasze klany są postumentem Sabatu.
- A... Jak się czuje Rebeca, po tym, no wiesz... Mówiła coś?- postanowił zmienić temat, rozmowa o polityce Sabatu i Camarilli nie była tym, na co miał ochotę.
Ciekawe, że ciągle drąży ten temat. Czyżby Wasyl mu kazał – pomyślała, a głośno powiedziała
- Nie wiem... niewiele mówiła, poza tym, że jakoś sobie poradzi. Wiesz, my na szczęście nie widzimy swojego odbicia w lustrze. Ale widziałam, że cierpi. Wiesz może co Wasyl ma jej konkretnie do zarzucenia i dlaczego podejrzewa ją o zdradę?
- On nie podejrzewa, on wie- powiedział z grymasem mężczyzna.- Rebeca jest tylko troszkę mniej rządna władzy i przebiegła niż Wasyl. Ale on jest znacznie potężniejszy, chociaż nie wiem, jak bardzo, i jak to się przejawia, wiesz. Jakie ma moce, kontakty, nie wiem, ale Rebeca nie powinna próbować go wykiwać. Te wampiry, które zginęły w tej willi. Tam mnie przemienił, w tym domu, w obecności tych wampirów. Urocza para.
- O wow, to dlatego tak się wściekł... Wiesz, jak na ironię wpadłam z deszczu pod rynnę. Za ludzkiego życia walczyłam o uniezależnienie się od wpływów ojca, a teraz jestem równie, a może i bardziej zależna od Wasyla, Rebeci i innych - powiedziała gorzko. - Najwyraźniej taką mam karmę. Wiem już, że Wasyl jest potężnym wampirem i nie jestem głupia na tyle, żeby ryzykować jego gniew.

- Podobno Rebeca od dawna spiskowała przeciwko Wasylowi, i teraz dopiero zdecydowała się robić coś konkretnego... A nie powinna.- Spojrzał poważnie na dziewczynę.- Nie próbuj wykiwać Wasyla. Po pierwsze, nie uda Ci się to, a po drugie, nie opłaca się to. Kara będzie zbyt surowa.
- Niepotrzebnie mi grozisz. Dziwi mnie tylko, że po zdradzie Wasyl nadal trzyma Rebecę przy sobie.
- Nie grożę. Ostrzegam. Obawiam się, że jeśli chodzi o zadawanie bólu, Wasyl nie zna granic. A co do Rebeci, to uważa się za znacznie silniejszego, nie boi się jej i uważa, że może ją nadal wykorzystywać. Z resztą, jak jest przy nim, to niczego nie wykombinuje, ma na nią oko.
- Może i tak. Ja na razie, zanim zacznę martwić się ich polityką muszę nauczyć się nowej egzystencji. Byłam lekarzem, a teraz... Cóż, czas pokaże.
- Może jak to piekło się skończy będziesz mogła nadal leczyć, na nocnej zmianie, ale jednak. Ja byłem informatykiem, specjalistą od ochrony danych... Teraz raczej takiej roboty sobie nie znajdę, ale na brak zleceń też nie powinienem narzekać. Jak tylko to wszystko się skończy... Hej, rozmawiałaś z pozostałymi? To znaczy, z młodymi wampirami?
- Poznałam Meyumi i Petera, ale z tym ostatnim jeszcze nie miałam okazji rozmawiać. To Gangrelka i Brujah. Mamy niezłą ekipę - zażartowała
- Tak, prawda. Chociaż mam nadzieję, że nasze relacje będą nieco zdrowsze, niż naszych stwórców...
- Oby, naprawdę nie mam ochoty na utarczki przez następne stulecia - zaśmiała się.- Cóż... nie przeszkadzam już dłużej. Lecimy z Meyumi na jakieś zakupy. Wiesz, babki i ciuchy – puściła oczko
Ta rozmowa dalej nie miała sensu. Chłopak był miły, ale zdawał się wierzyć w to, że kiedyś odzyska wolność współpracując z Wasylem. Szkoda.
- Jasne. Miło się rozmawiało- powiedział Kurt uśmiechając się.- Powodzenia w łowieniu okazji.
- Do zobaczenia wkrótce -uśmiechnęła się również Angelina i wstała z kanapy.


***



Mijały kolejne noce, a Wasyl ani reszta nie dawali znaku życia. Meyumi i Angelina nie bardzo się tym martwiły. Sporo czasu spędzały w Internecie. Poszukiwały informacji na temat własnej śmierci i reakcji na nią, na temat pożaru willi na wyspie Bowen i innych. Były spragnione wiedzy.
Jak się również okazało policja poszukuje medalionu, który harleyowiec ukradł najprawdopodobniej z prywatnej kolekcji. Cieszyła się, że zakopała go. Jego obecność w domu mogłaby przysporzyć kłopotów.
Dziewczyny wiele też rozmawiały, poznając lepiej siebie i swoje moce. Angelina była pod wrażeniem wpływu Meyumi na zwierzęta, jej zaś opowiadała o tym jak może kontrolować mrok.
Czasami wychodziły wspólnie na zakupy, żeby uzupełnić garderobę. W tej kwestii były zgodne pielęgnując nawyki z przeszłości, a nowy ciuch zawsze poprawiał nastrój.

Constantine nie zachowywał się na szczęście wrogo w stosunku do młodych. Nawet specjalnie ich nie pilnował. Nakazał jedynie powroty przed świtem, ale nie wtrącał się do ich sposobu spędzania wolnego czasu. To im bardzo odpowiadało.

Tylko w jednej płaszczyźnie kobiety rozdzielały swoje ścieżki. Działo się to wtedy kiedy wyruszały na polowanie. Głód krwi szybko dał o sobie znać. Ostatnia spita ofiara, w postaci harleyowca, dawno stała się historią.

***


Wszechobecne neony, tysiące lampek, miliardy światełek. Sprawiły, że noce stały się jaśniejsze od dni. Angelina włóczyła się ulicami Vancouver podążając za tłumem, w stronę, w której nocne bary i dyskoteki ustępowały miejsca sklepom i zwyczajnym domom mieszkalnym. Tam, gdzie zasięg światła produkowanego przez furczące neony kończył się, gdzie w cieniach pomiędzy wielkimi drzewami z rzadka pojawiała się sylwetka jakiegoś człowieka.
Śledziła swoją ofiarę od momentu kiedy ta opuściła jeden z nocnych klubów.
Tak... Ona... Cóż za gracja. Ciemnowłosa, latynoska piękność przebiegła przez ulicę. Padał deszcz, ona bez parasolki i płaszcza. Z włosów sklejonych w strąki grubymi kroplami skapywała woda.
Szła pospiesznie w kierunku małej stacji kolejki podmiejskiej. Jeszcze tylko jedna prosta do schodów prowadzących w dół na peron.
Angelina już dawno ją wyprzedziła kryjąc się teraz w ciemnościach. Lampa nie działa... Ona waha się czuje, ze ktoś tam jest, ale w myślach beszta się za swoja głupotę i strachliwość... Wchodzi śmiało w ciemność...
Zawsze ufaj instynktowi człowieku – pomyślała Angelina błyskawicznie doskakując do ofiary od tyłu.
Trzymając kobietę w mocnym uścisku wbiła kły w jej tętnicę szyjną. Smakowała jej krew końcem języka... Zmieszana z kroplami deszczu, pełna bólu i strachu i jakże szlachetna... Ofiara przez chwilę próbowała się wyszarpnąć, ale szybko poddała się jęcząc cicho w ekstazie.
Angelina rozkoszowała się smakiem vitae, równie mocno odczuwając podniecenie. A potem zalizała ranę, pozostawiając nieprzytomną, ale żywą piękność na ławeczce, tuż przy zejściu na stację.


***


Tak jak ustaliły któregoś wieczora na zakupach, Angelina i Meyumi zdecydowały się na pogawędkę z opiekunem. Podeszły do niego kiedy akurat nie zajmował się Kurtem.
I zgodnie z umową Angel rozpoczęła dialog.

- Constantinie, czy moglibyśmy chwilę porozmawiać?
Meyumi będzie stała za Angel z niepewnym wyrazem twarzy.
Nosferatu widząc młode wampirzyce uśmiechnął się odsłaniając swoje krzywe kły.
- Ależ oczywiście - gestem ręki odegnał dwa ghule leżące u jego stóp - Słucham? W czym mogę pomóc?
- Pewnie to zabrzmi trochę naiwnie, ale pomyślałyśmy, że może od ciebie dowiemy się trochę więcej, o nas, wampirach. - Angelina uśmiechnęła się trochę niepewnie. - Rebeca opowiadała mi już trochę o klanach i Kainie, ale mam wrażenie, że to tylko kropla w morzu.
- Ależ oczywiście, że tak. Wy młodzi chcielibyście wszystko naraz mieć podane na talerzu i to najlepiej w przystępnej, łatwej do konsumpcji formie. Wiedza to bardzo cenna rzecz i nie raz trzeba zapłacić za nią wysoką cenę. Powiedz mi co cię interesuje moja droga? - przy ostatnich słowach uśmiechnął się lubieżnie.
- Cóż, chyba po prostu nikt nie lubi znaleźć się w sytuacji, kiedy jego wiedza okazuje się być żadną i z poziomu wykształconego człowieka ląduje na poziomie raczkującego dziecięcia - odparła Angel, trochę przekornie, ale bez złości - Doceniam to, że chcesz nam pomóc Constantinie, do tej pory nikt zdaje sie nie mieć dla nas czasu, choć podobno mamy całą wieczność do dyspozycji - zaśmiała się lekko - Na początek chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o moim klanie.
- Lasombra, hmmm... To bardzo zacny klan. Możesz być dumna z tego, że to ciebie Rebeca wybrała na swojego potomka. Większość z nich pochodzi ze starych szlacheckich rodów, choć obecnie jest to raczej już tylko wygasająca tradycja. Dawniej bywało inaczej. Nawet jednak obecnie większość członków klanu ma w sobie coś szlachetnego. Czy to krew, czy duszę. Nazywani jesteście panami ciemności. Wasza krew jest naznaczona przez Kaina i dlatego jesteście bardzo wyczuleni na ciemną stronę ludzkiej natury. Potraficie manipulować ciemnością, zarówno tą zewnętrzną jak i wewnętrzną. Zapewne sama niedługo to odkryjesz. Możesz wierzyć lub nie ale to członkowie Lasombry odpowiadają za założenie Kościoła Rzymskiego. Obecnie już nie jest on wykorzystywany jak dawniej, ale nadal wielu starszych klanu ma szerokie wpływy w tej instytucji. Twój klan także odpowiada za założenie całego Sabatu. Jako jedni z pierwszych podnieśliście bunt, który wyniósł was do władzy. Jak widzisz twoje dziedzictwo jest naprawdę ogromne i zobowiązuje do zachowania pewnych norm zachowania i wysokiego poziomu ducha. Rebeca jak tylko znajdzie czas, na pewno opowie ci więcej. O co jeszcze chciałaś zapytać?
- Uważaj. - Meyumi położyła dłoń na ramieniu Angel. - Tak jak powiedział, wiedza jest bardzo cenna i nie wiadomo czego zażąda w zamian za informację. - spojrzała ostrożnie na Constantina.
- Mądra z ciebie dziewczyna - rzekł Constantine uśmiechając się promiennie - Te na razie są w prezencie i imię naszych dobrych stosunków - po tych słowach wybuchł rubasznym rechotem.
- Zatem i ja mogę spytać o swój klan? W ramach tego prezentu?
- Ależ oczywiście, moja droga. Gangrele, dzikusy... bo tak na was wołają, to klan bardzo związany z naturą. Zarówno tą pojmowaną jako zwierzątka i roślinki, jak i tą w wymiarze wewnętrznej bestii, która jest w każdym z nas. Macie dar przemawiania do zwierzat i manipulowania nimi. Niestety duża część z was, aż za bardzo brata się ze zwierzaczkami i z czasem sam zwierzęceje. Fizycznie i psychicznie. Uważaj więc Meyumi jak bardzo blisko jesteś swojego zwierzaczka. Macie też wielki dar kontrolowania i manipulacji bestią jaka rządzi wszystkimi nieumarłymi. Jeżeli tylko nauczysz się trzymać ją w ryzach, to szybko zyskasz w oczach innych. Na Jeffa jednak nie liczyłbym w tej kwestii, to mazgaj i niewiele potrafi. Większość nieumarłych niezbyt was szanuje, właśnie za pogardę wobec ludzkiego gatunku i wywyższanie zwierząt. Możesz więc często spotkać się z wzgardą i niechęcią innych wampirów. Wasz klan bardzo jest i w sumie chyba nadal jest ze wszelkiej maści pariasami. Cyganami, wyrzutkami społecznymi. Nie jest to może powód do jakieś dumy, ale sympatia tego typu ludzi może być użyteczna.
Pokiwała lekko głową i skłoniła się na japoński sposób, chyba miała to w nawyku.
- Dziękuję.
- Ależ proszę bardzo. - wampir sparodiował gest Meyumi z perwersyjnym uśmiechem - A teraz powiedzcie wy mi coś, dobrze? Po co ryzykujecie współpracę z Rebecą? Wasyl nie dopuści do tego, żeby ta... dama - użył tego słowa bardzo przekornie - zagroziła mu lub zbuntowała się przeciw niemu.
- Skąd taki pomysł, że miałyśmy cokolwiek wspólnego z tym co zrobiła Rebeca Constantinie? - autentycznie zdziwiła się Angelina - Cokolwiek zresztą ona zrobiła, bo tego nam także nie wyjaśnono. Jedynie Kurt wspominał dzisiaj coś o zabójstwie pary wampirów, w które była jakoś zamieszana.
- Moja droga za długo żyję na tym świecie i za dobrze znam Rebecę żeby wiedzieć, że będzie próbowała was namówić do buntu. Twoje oburzenie wydaje się być autentyczne, więc zakładam że jeszcze tego nie zrobiła. Jestem jednak przekonany, że na pewno zrobi. Sama nie ma szans przeciwko Wasylowi. Z wami z resztą też - potwór zaśmiał się rubasznie - ale to pewnie sprawi, że poczuje się lepiej i daje jej pewność siebie. Ostrzegam was jednak, że to się nie opłaci ani wam ani jej. Zastanówcie się więc za nim powiecie jakiekolwiek słowo przeciw Wasylowi. Obiecajcie mi, że nie zrobicie nic głupiego, dobrze?
- Najpierw Kurt, teraz Constantine...- powiedziała z zastanowieniem - To już drugie ostrzeżenie tego dnia, a raczej tej nocy. Nie mam ochoty osobiście przekonać się o gniewie Wasyla, uwierz mi. Ale za radę dziękuję.
- Ależ proszę bardzo - nosferatu wykonał kurtuazyjny gest dłonią - Nie ma co się denerwować moja droga. Widać wszyscy chcą dla ciebie dobrze i stąd przestrogi.
- Po tym co nam pokazał Wasyl tamtejszej nocy tylko szaleniec mógłby chcieć sprzeciwić się Wasylowi. - dodała spokojnie.
- Właśnie - powiedział lakonicznie Constantine.
- Cóż, to może zanim zadamy następne pytania zapytamy jaka jest cena odpowiedzi na nie ? - powiedziała Angel niby do Meyumi, ale słowa skierowała do Constantina.
- To wszystko zależy o co zapytacie moje drogie panie. Wiedza to bardzo cenna rzecz i na jej zdobycie nie raz trzeba poświęcić wiele lat. Powiedzcie co was interesuje, a ja podam swoją cenę, zgoda?
Meyumi spojrzała z namysłem na Constantina, po chwili zwróciła się do Angel.
- Może zapytamy o Sabat? Dobrze byłoby dowiedzieć się czegoś więcej.
- Zgoda, nie cierpię uczucia niewiedzy - Angel mrugnęła do Meyumi.
Gangrelka uśmiechnęła się lekko i zwróciła do Constantina.
- Zatem jaka jest Twoja cena za informacje o Sabacie?
- Za dokładne informacje o Sabacie - podkreśliła Angel
Nosferatu wstał ze swojego miejsca i zrobił kilka kroków po pokoju. Wyraźnie było widać sztuczność w jego zachowaniu. Udawał, że się zastanawia.
- Dokładne informacje o sabacie. Hmmm.... Wystarczy, że przeprowadzicie ze mną pewien rytuał, zwany Vaulderie.
(Zapytany co to za rytuał. Odpowie)
- Zwykłe braterstwo krwi moje drogie panie.
Angelina popatrzyła na niego bystro.
- Constantinie, pozwolisz, że skonsultuję to najpierw z innym starszym wampirem? - nie chciała wymieniać imienia Rebeci, ale o niej pomyślała - Jestem świeżynką, ale nie jestem naiwna na tyle, żeby zaufać nieznajomemu bezgranicznie. Jeśli to faktycznie okaże się być tylko braterstwem krwi, to wrócimy do rozmowy. Zgoda?
- Wedle życzenia - odparł Constantine wykonując kurtuazyjny gest ręką.
- A ja poczekam na decyzję Angel. - powiedziała spokojnie.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline