Biull miał więcej szczęścia niż rozumu. Chociaż tego ostatniego też wstydzić się nie musiał. W końcu ją przekonał, szczyl jeden. Argumentem wygłoszonym jednym haustem. Usiadła wtedy naprzeciw niego przy stole, splatając palce dłoni na blacie i popatrzyła na chłopaka surowym spojrzeniem. Zapewne wiedział więcej, więc nieroztropnie byłoby go tak po prostu odesłać. Poza tym ceniła jego odwagę; niewielu studentów miało ochotę narażać się na jej gniew.
Karyjska lawa stygła, zastępowana przez nordyjski deszcz. - Dobrze, udało ci się, Biull. Ale przyjmij do wiadomości, że troszczysz się o siebie sam. Nie będę miała czasu zajmować się nadgorliwymi dzieciakami. Poza tym - nigdzie nie łazisz na własną rękę. Pilnujesz się wyprawy badawczej. Kiedy coś nakazuje, wykonujesz to bez szemrania. Wszystko klarowne? Jeśli zastosujesz się do owych zaleceń, wrócisz z wiedzą magistra. Jeśli nie, wykopie cię z Eliaru tak stanowczo, że przelecisz po niebie nad półwyspem niczym albatros i wylądujesz na tyłku w Akademii Kindle. Niezależnie od obrotu zdarzeń, ta misja ma pozostać tajemnicą, rozumiemy się?
Rozumiał czy nie, Inez musiała przyznać, że okazał się - przynajmniej na początku podróży - niezbyt kłopotliwym ciężarem. Jego chomicza wiedza mogła być nawet użyteczna; kobiecie nigdy nie chciało się grzebać w historiach rodowych oraz dotyczących poszczególnych krajów równie głęboko co Antoni. Poza tym ją interesowały tylko historyczne wzmianki na temat Rodian i ichniej architektury, zaś studenta interesowało chyba wszystko.
Ojciec Rubinshei był człowiekiem dalece bardziej swobodnym niż jego brat Karol i taszczył na sobie wielki bagaż doświadczeń. Przyjemnie słuchało się jego opowiadań - przynajmniej chwilami, bowiem baronowa większość czasu układała w głowie elementy mozaiki, które zgromadziła z wielu miejsc. Nieukrywalnie ważnym klockiem tej konstrukcji były nowiny Biulla. Połączył Matrę i Eliar wyraźną, grubą nicią, której krańce tłumaczyły wędrówkę skarbów katedry. Pytań jednak nie ubyło; mało tego, pojawiły się nowe. Inez intrygował ten zamek, lecz bardziej - skarby w Klerke. Ciekawe czy będzie możliwość zajrzenia do tego majątku.
Zasiadając ze wszystkimi do stołu w celu jakichś rozmów, umysł pani de Chavaz dalej bładził daleko od kajuty i statku. Wciąż nie widziała powiązania tuneli ze skarbami matrańskimi; wyjaśniła się jedynie obecność tych ostatnich w Eliarze. Jak reszta mogłaby zawędrować do Ragady? Może też tymi tunelami? Och przestań Inez, masz obsesje na ich punkcie. Wszak jesteśmy tu z powodu katedry. - Jakieś pytania? - usłyszała ostatnie zdanie wywodu baronessy. - Tak. Mam życzenie - podjęła zaraz, mając w głowie świeżo narodzony koncept - Muszę sprawdzić trasę wędrówki naszego skarbu na terenie Eliaru, a wszystko wskazuje, że jego szczątki znajdują się w Klerke pod Rovanną. Wezmę więc mojego studenta i udamy się tam w celach badawczych. Sądzę, że nie odmówią nam wizyty, gdy przedstawię gospodarzom młodego, żądnego magisterskich tytułów żaka, który pasjonuje się historią rodu Jafere - zerknęła na Antoniego przelotnie, z miną władcy marionetek, który właśnie zastanawia się, jak użyć nowej zabawki - Zabierzecie państwo nasze bagaże, dogonimy was konno w pół dnia.
*** Paczka od uniwersytetu w Rovannie okazała się potwierdzeniem wszystkich założeń. Musiała zobaczyć się z owym hrabią Dreugerem i zadać parę pytań. Na zawoalowane pytanie uniwersytetu odpisała jedynie - po uprzejmych podziękowaniach za wskazówki - że prowadzone są badania i poszukiwania owych przedmiotów. Co zresztą nie rozmijało się tak bardzo z prawdą.
W kilka godzin po przyjeździe do gospody Inez gotowa była już do dalszej drogi. Wypytała wprzódy gospodarza, który ich gościł o najdogodniejszą trasę do Klerke i czas, w jakim można było tam dotrzeć konno, bez wielkich bagaży. Dzień podróży w jedną stronę wydawał się zadowalającym czasem. Wzięła dwa rezerwowe konie oddziału i - chcąc nie chcąc - czterech przybocznych, których wcisnął baronowej na siłę kapitan muszkieterów. Wprawdzie uniwersytet sugerował że majątek hrabioski w Klerke to nie jest instytucja naukowa, ale badaczka miała pomysł na wydobycie kawałeczka wiedzy dla siebie.
Wyruszyli gdy tylko upewniła się, że jej bagaże będą dobrze zabezpieczone w podróży. W końcu była w swoim żywiole. Daleko od znajomych kątów, z wiatrem we włosach. I z tajemnicą czekającą na rozwikłanie.
__________________ Wszechświat stworzony jest z opowieści. Nie z atomów. |