Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2010, 08:19   #33
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Spokój jaki zapanował po wyjeździe Wasyla wpływał kojąco na Meyumi. Miała czas by zastanowić się nad swoją przyszłością, która pod rządami szalonego wampira rysowała się w wyjątkowo niekorzystnych barwach. Iskierką nadziei były uzyskane od Angel informacje na temat Camarilli. Gangrelka wiedziała, że nie musi zabijać pożywiając się i zamierzała za wszelką cenę pozostawiać swe przyszłe ofiary przy życiu. Musiała też uzyskać jak najwięcej informacji o tej, całej Camarilli, gdyż zdecydowanie wolała ich od Wasyla.

Angelina okazała się wspaniałą współlokatorką. Jej siła i opanowanie działały pozytywnie na rozchwiane emocje Meyumi. Poza tym stawały się sobie coraz bliższe. Potrafiły rozmawiać godzinami, biegały wspólnie na zakupy, buszowały po internecie szukając różnych informacji, między innymi o księciu Vancouver. Ganrelka miała nadzieję, że zdołają trafić na jakąś wskazówkę, gdzie można go spotkać. Nie wiedziała jeszcze co zrobiłaby z taką wiedzą, ale chciałaby ją posiadać.
Pokoju postanowiły nie przemeblowywać. Meyumi pozakupywała tylko masę książek, w tym słowniki i wypełniła nimi swoją część półek. Był, to jej sposób na oswojenie nowej przestrzeni.
Dziewczyna kupiła tez używanego laptopa, by móc zająć się tłumaczeniami tekstów dla studentów. Wiedziała jakie zapotrzebowanie istniało na tego typu usługi na uczelni w Vancouver, miała więc nadzieję troszkę zarobić, nie chciała zależeć także finansowo od starego wampira.

Jedynym elementem wzbudzającym niepokój podczas tych spokojnych dni był Constantine i jego świta. Brzydota wampira porażała, ale można było się do niej przyzwyczaić, trzymając się w dalszej odległości od niego. Jednakże zachowanie dwóch kobiet budziło w Meyumi obrzydzenie. Nie rozumiała jak można było z własnej woli chcieć przyjmować krew potwora jakim niewątpliwie był nosferatu i czołgać się u jego stóp. Nie chciała nawet próbować tego zrozumieć i trzymała się od nich z daleka. Na szczęście Constantine sam z siebie nie wykazywał chęci do nawiązywania bliższej znajomości.
Podobnie zresztą jak pozostałe wampiry. Kurt zajęty swoimi sprawami nie wydawał się jakoś szczególnie potrzebować towarzystwa, natomiast Peter z Valem w zasadzie większą część czasu spędzali poza domem.

Drugiego dnia nieobecności Wasyla wampirki wyruszyły na wspólne zakupy z zamiarem uzupełnienia swoich szaf nowymi ciuchami.
W drodze Angelina wydawała się lekko zamyślona, jednak zaraz po opuszczeniu taksówki zagaiła rozmowę:
- Wiesz, przed naszym wyjściem rozmawiałam z tym Kurtem. Chciałam go trochę wypytać.
Meyumi spojrzała na nią zaskoczona.
- O, udało Ci się? Wydaje się strasznym milczkiem.
- Okazuje się, że nie - uśmiechnęła się. - ale jest bardzo ostrożny. Zresztą posłuchaj (tu streszcza rozmowę z Kurtem). Sama nie wiem co o tym sądzić. Z jednej strony nie wydaje się pałać wielką miłością do swojego mistrza, ale z drugiej raczej nie mamy co liczyć na jego wsparcie. Wydaje mi się, że on ma nadzieję na to, że kiedyś Wasyl sam go uwolni od "usług" i chyba uważa swoją pomoc za "wkupne", a ja mam przeczucie, że bardzo się myli...
Gangrelka pokiwała lekko głową.
- Jeśli Wasyl chce za jego pośrednictwem manipulować księciem, to będzie Kurta potrzebować długo. Poza tym Wasyl łatwo nas ze swych łap nie wypuści. Jeff jest z nim w zasadzie od początku swej wampirzej egzystencji...
- O rany... - Angel posmutniała nagle. - tego nie wiedziałam. Najlepiej będzie obserwować rozwój sytuacji. W sumie ani nie znamy tej całej Camarilli, ani tego co oferuje Wasyl. A nie uśmiecha mi się też zamiana skórki na wyprawkę. Jesteśmy Kainitkami dopiero od kilku dni. Myślę, że warto najpierw pogrzebać i poszukać trochę informacji żebyśmy miały własny obraz. Może ten Constantin coś nam opowie?
- Nie wiem... - Meyumi wzdrygnęła się na myśl o Constantinie. - Na samą myśl, że miałabym się do niego zbliżyć... - jej usta wykrzywiły się delikatnie. - ale pewnie ma dużą wiedzę, tylko musiałybyśmy bardzo uważać o co pytamy, bo z całą pewnością powie o tym Wasylowi. - zamilkła na moment. - Kainitkami? Tak się wampiry nazwały? - spojrzała zdziwiona na Angelinę.
- A tak, Rebeca mówiła, że jesteśmy potomkami Kaina. - zmitygowała się Angelina i zaskoczona spytała. - Kojarzysz trochę religię chrześcijańską? - i popatrzyła wyczekująco na Meyumi.
- Tak, według podań bibilijnych był Kain, który miał brata Abla i go zabił... Chodzi o tego Kaina?
- Dokładnie... podobno nasz "dar" jest klątwą, którą bóg obłożył Kaina i jego potomstwo za popełnioną zbrodnię. (tu opowiada to co jej opowiedziała Rebeca na ten temat)
- Ciekawe... czyli w zasadzie jesteśmy potępieni... - spojrzała z namysłem na Angel. - Jak myślisz są teraz tak stare wampiry?
- No właśnie, trochę to wszystko zagmatwane, dlatego myślę, że trzeba się więcej dowiedzieć. To jak? Może po powrocie zaczepimy brzydala? - tu mrugnęła okiem do Meyumi. - Może na początek po prostu o nasze klany i egzystencję żeby nie wzbudzać podejrzeń?
Meyumi pokiwała lekko głową.
- Ale Ty zaczynasz rozmowę, dobrze? - spojrzała prosząco. Nie wyobrażała sobie, że sama rozpoczyna dialog z potworkiem.
- Echhh... w porządku, a teraz chodźmy poszaleć. - dodała trochę weselej.
To Angel wybierała sklepy, ale gangrelka miała pewność, że znajdzie w nich coś dla siebie, gdyż obie miały podobne wymagania co do strojów. Sklepy w jakich bywały pozbawione były dużych witryn i luster, by przypadkiem nikt nie zauważył, że jej koleżanka nie posiada odbicia. Meyumi robiła za zwierciadło Angeliny, mówiąc jej czy w czymś wygląda dobrze czy nie. Do domu wróciły obładowane torbami z zakupami i roześmiane.

Minęło kilka dni i głód zaczynał dawać się coraz silniej we znaki. Początkowo gangrelka próbowała go ignorować, ale w końcu musiała przyznać się sama przed sobą, iż krew jest jej potrzebna. Nie chciała ryzykować utraty panowania nad sobą, a czuła, że jeszcze trochę i może do tego dojść.
Wybrała lokal kierując się jedną zasadą - z całą pewnością nie spotka tam swych znajomych.
Jedna z droższych dyskotek, do której przyjeżdzają bogaci studenci najnowszymi modelami samochodów. Odpowiednie ubranie, fryzura i Meyumi została wpuszczona bez najmniejszych problemów. Wkroczyła do środka trochę niepewna, ale zapach zgromadzonych tam ludzi pozbawił ją wszelkich obaw. Z głośników leciała jakaś najnowsza techniawa, na parkiecie bawił się tłum osób, przez który przecisnęła się do baru. Stała przy nim przez dłuższą chwilę zastanawiając co wybrać, w końcu zamówiła jednego drinka i ruszyła w poszukiwaniu miejsca. Napoju nawet nie tknęła, nie miała zresztą pojęcia czy wampiry mogą pić i jeść, ale zwróciła na siebie uwagę pewnego chłopaka, którego dyskretnie obserwowała. Uśmiechnęła się nieśmiało i uciekła wzrokiem przed spojrzeniem czarnowłosego.
- Usiądziesz? - usłyszała obok siebie. Skierowała spłoszone spojrzenia na chłopaka, kiedy wskazywał stolik. Nie musiała udawać. Była jednocześnie przerażona i bardzo zdeterminowana. Skinęła głową i usiadła odstawiając drinka na blat. Usadowił się obok niej, przez chwilę siedzieli w milczeniu. Ona intensywnie wpatrywała się w tłum, on w nią. W końcu przysunął się bliżej i zapytał czemu nie tańczy. Odparła, że woli inną muzykę. Zaśmiał się i zaproponował, że pokaże jej inny lokal. Rzuciła na niego szybkie spojrzenie jakby oceniając, nie wydawał się zbytnio pijany, więc kiwnęła krótko głową.
Podczas jazdy rozmawiali o jakichś kompletnych głupotach, na których nie bardzo potrafiła się skoncentrować, jego zapach i ciepło odurzały. Położyła mu rękę na udzie przesuwając delikatnie dłoń, to w dół, to w górę. Czarnowłosy skręcił w stronę portu mówiąc, by chwilę zaczekała. Gdy parkował gdzieś w odludnym miejscu na nabrzeżu Meyumi miała już rozpięte pasy i nachylała się do niego.
- Aleś Ty napalona, malutka. - zaśmiał się wesoło.
Pocałowali się, nie zwracał nawet uwagi na to jak bardzo była zimna. Gangrelka wyczuwała swym nowym zmysłem jego podniecenie niezwykle wyraźnie. Zaczął dobierać się do jej bluzki, kiedy spojrzała mu w oczy głaszcząc po policzku. Zamruczała mu cichutko do uszka i znów związała spojrzeniem, a po chwili chłopak siedział całkowicie spokojny. Meyumi powoli zatopiła kły w jego szyi rozkoszując się cudownym, słodkim smakiem wypełniającym jej usta, ciepłem spływającym do żołądka i rozchodzącym się po całym organizmie. Wsłuchując się w bicie serca ofiary zdołała w porę dostrzec jego delikatne spowolnienie. Oderwała się od chłopaka, choć było to o wiele trudniejsze niż sądziła. Coś w jej środku ryknęło rozdzierająco, ale była uparta. Powoli, bardzo powoli odsuwała się od ofiary, by w końcu wrócić na siedzenie pasażera. Odetchnęła cicho i spojrzała na chłopaka. Żył, oddychał powoli, ale regularnie, krew spokojnie płynęła po całym jego ciele. Tylko na szyi widniał ślad ugryzienia, Meyumi zacisnęła pięści i zalizała szybko ranę, mając nadzieję, że pomoże, po czym wyskoczyła z samochodu by nie być dłużej blisko ofiary.
Świerze powietrze ją otrzeźwiło, życiodajny nektar krążył po jej ciele dodając sił. Szczęśliwa, że nikogo nie zabiła ruszyła spacerkiem w stronę centrum.
 
Blaithinn jest offline