Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2010, 13:59   #105
Akwus
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Frank Kress

Cenne minuty uciekały, a Frank zamiast jechać na zamek i czym prędzej rozmówić się z Tupikiem, siedział i wraz ze swoimi ludźmi bawił się jak za dawnych czasów. Prawdą było jednak też, że o ile ludzie jego bawili się jak gdyby ktoś nagle zwolnił ich ze służby dając w odprawie roczny żołd o tyle on skupiał się znakomicie bardziej na jedenastce, która była powodem jego tu wizyty. Odczekał odpowiednio długo by towarzystwo przestało obserwować ich jako pierwszoplanowe zagrożenie po czym wstał ze świeżo doniesionym prze Rene dzbanem piwa i ruszył lekko chwiejnym krokiem w stronę zbrojnych.
- Można się dosiąść?

Rzucił krótko, acz opadł ciężko na ławę nie czekając na przyzwolenie. Dryblas zwany Wernerem zareagował momentalnie podrywając się i sięgając po zawieszony u pasa szeroki sztylet, lecz wystarczył gest dłoni niskiego człowieczka by ten spotulniał i na powrót bez słowa zwalił się wpatrując jedynie w kapitana swoimi małymi ślepkami. Frank niezauważalnie odetchnął z ulgą.
- Zwą mnie Drake
- przedstawił się polewając jednocześnie piwo do dwóch kufli a dzban puszczając dalej w krąg - dowodzę wolną kompanią Rodis. Ufałem, że tylko myśmy dowiedzieli się o tym co na tych ziemiach stać się ma za chwilę, ale widzę, że przepłaciłem mojego informatora. Nic to zawiśnie szelma jak i jego brat niegdyś. Pociągnął z kufla duży łyk, otarł twarz rękawem po czym kontynuował.
- Czasu mało, na dniach sprawy nabiorą takiego tempa, że nie połapiesz się kto po której stronie grać będzie. Może więc już dziś pomyślimy o współpracy co by w drogę sobie nie wchodzić?

Mimo iż przy ławie siedział niemal tuzin ludzi żaden z nich nie miał wątpliwości, że Frank kieruje swoje słowa do szczupłego mężczyzny, najniższego z całej bandy.
- Pomyliłeś się chyba żołnierzyku, nie mam pojęcia o czym mówisz.
- Proszę cię -
odwrócił się już bezpośrednio do swojego rozmówcy - może wyglądam młodo, ale żyję na tym świecie już dość długo i brałem udział w wystarczającej ilości rozbojów, by domyśleć się waszych planów.
Towarzystwo przy ławach poruszyło się znacząco na dźwięk tak bezpośrednich słów. Frank jednak kontynuował nie zważając na ich reakcje a skupiając się jedynie na przywódcy. - Różni nas jedynie to, że na czas gdy wy siedzicie sobie tu i grzejecie dupy, my zaczęliśmy już działać uszczuplając poczet świętej pamięci Berengara o kilku świeżaków z jakiegoś podjazdu. Nie wierzysz, to spójrzcie na płaszcza mojego człowieka, zerwany z konającego jeszcze w konwulsjach wojaka. - Kończąc to zaśmiał się jak z dobrego żartu - wyobraźcie sobie jak śmiesznie wygląda błagający o życie mężczyzna, któremu Hektor kręci w trzewiach swoim scyzorykiem. - ostatnie słowa powiedział na tyle głośno, żeby siedzący przy ich stole Hektor mógł je dosłyszeć i szczerząc zęby zademonstrować swoje szerokie ostrze.
- Tak więc co. Pogadamy?
 
Akwus jest offline