Fabio
Fabio dogadał się z Vito i uderzył na melinę. Była tak gówniana jak podejrzewał. Ale miała kablówkę. Więc kto by narzekał, że woda nie była do końca przezroczysta. Przekimał się i rano obudził się pełen energii. Dziś musiał tylko zdobyć prochy, jakoś trzeba wybadać Jacka. A ten wyglądał na niezłego cwaniaka. Jerycho
Jerycho po raz kolejny próbował się dodzwonić do reszty. Jakoś do tej pory nie miał szczęścia. Może w końcu... Jack nie odpowiada, pozostał Ray i Fabio. Może któryś z nich coś wie. Ray
Ray tymczasem wmieszany tłum nie wiele mógł zrobić. Do banku musiałby się przekraść, chyba, że… przejdzie pod lub nad kordonem policji. Ale co wtedy? Irma i Jack
- Jak stoimy z czasem? – wrzasnął Max.
- Tad… tzn. wiesz kto właśnie pakuje towar.
- Dobra zaganiaj ich do kąta.
- Ruszać się ćwoki! Raz, raz! – banda zakładników potruchtała do kąta.
Wybuchowy Johnny właśnie wypakowywał zabawki z plecaka.
- Słuchajcie gnoje, to są miny typu Claymore. A to jest czujnik zbliżeniowy – pokazywał kolejno jak na wykładzie. – To zaś wykrywacz mikrofal.
Zamontował trzy miny wokoło grupki ludzi w kącie. Cofną się i wcisnął przycisk na pilocie. – Właśnie aktywowałem miny. Wybuchną, gdy ktoś do nich podejdzie lub zacznie dzwonić z komórki w promieniu 50m. - Do skarbca.
Wybiegli z sali głównej i zamiast do skarbca skierowali się na schody.
- Gdzie idziemy?
- Na dach.
- A skarbiec?
- My już mamy to po co przyszliśmy.
- Weź zostaw tą dupę tutaj, przywiążemy ją do poręczy i nie będzie przeszkadzać. Chyba, że się napaliłeś na nią? – wybuchowy Johny wyszczerzył zęby w uśmiechu. Cyrus
Dom, słodki dom. Witaj Liberty City. Stał przez chwilę wypatrując torby. W końcu wypadła na taśmę. Wyglądała jakby ktoś ją przeleciał. Dosłownie. Na boku miała jakąś białawą maź.
Dobra, dosyć tego przestoju. Czas się rozruszać. Ruszył raźno w kierunku wyjścia. |