Myvern wciągnął rudowłosego towarzysza między regały. Chowając się przed napastnikami, jednym szybkim ruchem zerwał z siebie resztki koszuli i rozdarł ją na dwa kawałki. Jednym przewiązał sobie twarz, miało go to chronić przed dławiącym dymem, oraz drugorzędnie, przed ewentualnym rozpoznaniem, jednak w tych warunkach identyfikacja była dość trudna. Drugi strzęp podał kompanowi mówiąc: - Przewiąż tym twarz, nie będziesz się dławił tym śmierdzącym mlekiem!
Prześlizgnęli się między skrzyniami do kolejnego rzędu, by trzymać dystans i pozostać w ukryciu. Będąc w ciągłym ruchu Myvern zanurzył ręce w worku, pośpiesznie zarzucił na siebie płaszcz i niedbale zapiął pas z mieczami. Wyjął też kilka patyków dymnych, które zatknął za spodniami. Za pasem przewiązał wypełniony już tylko drobiazgami worek. Szybko ocenił sytuację i znalazł kilka dróg wiodących do jedynych drzwi. Strażnicy w pogoni za intruzami dali się wciągnąć nieco wgłąb pomieszczenia, a korytarze utworzone przez rzędy paczek były wyśmienitą osłoną. Myvern wyszukał ścieżkę pozbawioną przeszkód i ocenił odległości. Atmosfera była przesiąknięta dymem, jednak nie zaszkodzi zasłonić się gęstą kurtyną białych obłoków. - Trzymaj się mnie, najlepiej chwyć się mojego płaszcza... Kusza gotowa do strzału... - wyszeptał.
Chwycił patyki dymne, przyłożył do leżącej obok, zajętej ogniem skrzyni po czym rzucił celując tak by dym osłonił ich odwrót. Następnie jedną ręką mocno ściskając kuszę a drugą trzymając lekko przed sobą możliwie szybko a jednocześnie jak najciszej ruszył w gęstniejący dym. Zmysł wzroku stawał się coraz mniej przydatny, Myvern w pamięci odtwarzał drogę do ocalenia. Czuł jak towarzysz lekko ciągnie jego ubranie, to dodawało mu pewności siebie. Wyciągnięta przed siebie ręka wyszukiwała przeszkód, a w głowie łotra przemykały obrazy pomieszczenia. ~ Dwa kroki... teraz w lewo... dziesięć... zaraz... Tak!... Za chwilę powinny być drzwi~ |