Vincenzo :
Z niejaką ulgą Florentyńczyk zagłębił się w chłód katedry. Przemierzając jej wnętrze zastanawiał się, czy i tutaj Leonardo pozostawił ślady swego kunsztu. Z tych rozmyślań wyrwał go głos proboszcza oznajmiający, jakoby inkwizytorzy chcieli odroczyć pogrzeb.
Sugestię starca o dogodniejszym miejscu natychmiast podchwycił. Obydwaj mężczyźni najwyraźniej nie mogli dojść do porozumienia. Czego widomym znakiem była gorsząca kłótnia przed katedrą.
Gdy dotarli przed główny ołtarz de Medici tak jak i reszta przykląkł z szacunkiem. Wstając oznajmił : - Tu jest dogodne miejsce. Słyszy nas tylko nasz Pan. – powiódł wzrokiem po stojących za nimi ławkach. Jedynie w dalszych rzędach klęczeli jacyś modlący się ludzie. Zbyt onieśmieleni, by zajmować miejsca bliżej ołtarza. - Liczę także, że powściągniecie moi mili swoje nerwy w tym poświęconym miejscu i spokojnie przedstawicie mi swoje stanowiska. – stwierdził spoglądając to na proboszcza, to na inkwizytora. - Czy to prawda, że chcecie odwołać dzisiejszą uroczystość ? – spytał groźnego starca – Jeśli tak, to dlaczego Mości Inkwizytorze ?
Czekając na odpowiedź Vincenzo zastanawiał się, czy aby inkwizycja nie przekracza swoich uprawnień. Doprawdy trudno było mu sobie wyobrazić powód dla jakiego musiano by odraczać pogrzeb. Zjechali się ludzie z całej Europy. Nie wspominając posła króla Francji, a nie było tajemnicą, że Franciszek I i papież nie przepadają za sobą i rywalizują o wpływy w Północnej Italii. Odwołanie pogrzebu, który miałby się odbyć na terytorium Francji stawiałoby papiestwo w bardzo złym świetle i mogło być powodem do konfliktu z królem, a stosunki z nim i tak już były napięte. Mało kto, może prócz jego brata, tak dobrze się orientował jak Vincenzo, że nie są gotowi do wojny z Francją. Na razie. |