Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2010, 13:49   #85
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
To co Wagonow zrobił Porterowi przekroczyło wszelkie dopuszczalne granice ryzyka Amandy. Była na niego wściekła. Najwyraźniej trafiła w bardzo czuły punkt pana Rosjanina, skoro tak ubódł go ten artykuł, ale to że nasłał na niego zbirów i to jeszcze tych o różnokolorowych tęczówkach… ten, ten podły, zimny DRAŃ.
Najbardziej złościła ją jednak własna bezsilność. Najchętniej nawrzucałaby Wagonowowi i kopnęła go w klejnoty rodzinne, ale po prostu się bała. Albo gdyby chociaż była profesjonalistką jak Garrett czy narwana jak Chopp, pewnie złapałaby Wagonowa za kołnierz, zaciągnęła w jakiś ciemny kąt i siłą wycisnęła cała prawdę. Tylko czy wtedy nie zniżyłaby się do jego poziomu? Wstyd palił jej policzki, kiedy rozmawiała z kolegą w redakcji.
Na szczęście Porter nie czuł do niej urazy i nawet przydzielił spokojne, przyjemne zlecenie.
Pomyślała, że musi mu jakoś wynagrodzić poniesione straty fizyczne i moralne.


Spokojne popołudnie spędzone wśród ludzi, którym obce były ghule, mroczne tajemnice czy inne strachy dobrze jej zrobił. Delektowała się pięknymi plenerami, pogodą i całą NORMALNĄ atmosferą i utrwalała ją okiem aparatu fotograficznego.


Odprężona i w dość dobrym humorze powróciła do domu.

Niestety rzeczywistość po raz kolejny dała o sobie znać. W salonie czekał na nią olbrzymi bukiet róż, który natychmiast przywołał złe skojarzenia i obraz fałszywej owieczki w wilczej skórze.
Nie mogła dopuścić do następnego spotkania z tym typem. Z determinacją usiadła do pisania artykułu o zwykłej, nudnej (jak kiedyś uważała) rzeczywistości i do wywoływania zdjęć. Musiała ponownie oderwać myśli. Zamknięta w ciemni, rozwieszając zdjęcia do wysuszenia, rozmyślała o tym jak bardzo zmieniło się jej życie.


Potem, ciągle jeszcze pełna energii dopilnowała, aby Wegener otrzymał jutro wygodny, przestronny pokój. Była ciekawa tego człowieka. Victor bardzo mu ufał i mimo, że nie znała profesora, to ogromnie liczyła na jego pomoc.

Z nową nadzieją w sercu na szybkie wyjaśnienie sprawy położyła się spać.


***



Poranek przywitał ją zapachem świeżo parzonej kawy, którą pokojówka postawiła na stoliku. Zdziwiona przez chwilę nie wiedziała dlaczego została obudzona, ale przypomniała sobie, że sama o to prosiła. Profesor przyjeżdżał dzisiaj z obstawą z Bostonu.
Zerwała się z łóżka i poszła do łazienki napełnić wannę wodą. Potem wypiła filiżankę kawy, zagryzając świeżutkim rogalikiem z dżemem i postanowiła w międzyczasie sprawdzić jak wyszły zdjęcia.
Zdjęła fotografie i zaczęła je przeglądać. Kilka od razu odrzuciła. Były nijakie i rodzina Fairbanksów nie byłaby szczęśliwa z takiej prezentacji. Na szczęście wypstrykała kilka klisz i było z czego wybierać.
I wtedy TO zobaczyła. Jak to możliwe? Na jednym ze zdjęć, z boku, nieopodal gości stał jej kuzyn Victor! Amanda zbladła, a jej serce na chwilę zamarło. Przecież nie mogłaby go nie zauważyć?! Poza tym Victor siedzi w więzieniu. Wyciągnęła lupę żeby przyjrzeć się fotografii. Tak, nie było wątpliwości, to był Victor Prood, tylko dlaczego wyglądał na tym zdjęciu jak zjawa?
O Boże!!!! Czarne myśli opadły Amandę. Czyżby Victor….?
Pędem pognała do telefonu. Wybrała numer do prawnika Victora i drżącym głosem przedstawiła się tłumacząc, że pilnie musi widzieć się z kuzynem.
- Panno Gordon, nie wiem czy uda mi się w tak krótkim czasie uzyskać pozwolenie na widzenie - odpowiedział adwokat – Czy coś się stało?
Amanda nie mogła przecież powiedzieć, że widziała zjawę Victora na zrobionym przez siebie zdjęciu. Odpowiedziała więc trochę lakonicznie
- Obawiam się o życie kuzyna i muszę koniecznie go zobaczyć. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale proszę aby mi pan zaufał.
- Achhh… – głos adwokata trochę się rozluźnił.- Jeśli tylko o to chodzi, to zapewniam panią, że z Victorem nic złego się nie dzieje. Widziałem się z nim dzisiaj rano i jego stan jest dość dobry zważywszy na sytuację, w jakiej się znajduje.
Amanda odetchnęła z ulgą.
- Mimo to proszę, żeby pan zdobył to pozwolenie. Jeśli nie dziś, to w najbliższym czasie.
- Dobrze, jeśli to panią uspokoi, zobaczę co da się zrobić.
- Dziękuję panu.

Mimo zapewnień prawnika, Amanda nie umiała się uspokoić. Kolejna wręcz nieprawdopodobna rzecz, która miała związek z jej kuzynem. Musiała z kimś o tym porozmawiać, ale dopiero po demonstracji zdjęcia. Ktoś musiał jej potwierdzić, że nie zwariowała.

Parę minut potem telefon w domu Amandy zadźwięczał. Pokojówka odebrała i przekazała, że dzwoni pan Lafayette.
Vincent chciał dopracować szczegóły dzisiejszego spotkania. Zwrócił jej uwagę na to, że spotkanie w jej domu nie jest najlepszym pomysłem zważywszy na ewentualny ogon Wagonowa. Amanda przyznała mu rację. Vincent zaproponował spotkanie w hotelu, na neutralnym gruncie. Chciał nawet odciążyć Amandę i ulokować w nim Wegenera, ale Amanda zaoponowała. Gość w domu mógłby być dobrą wymówką dla tego by nie musieć przez jakiś czas spotykać Rosjanina.
Umówili się więc, że Vincent odbierze gościa, Choppa i Garretta z dworca swoją tajemniczą taksówką i że potem, razem z Herbertem, którego powiadomi, spotkają się w owym hotelu.

Amanda spisała adres i zakończyła rozmowę. Nadal nie mogła się pozbierać. Widok Victora utrwalony na fotografii kompletnie ją rozbił.

Wyszykowała się jednak jak należy i o umówionej godzinie wyruszyła na spotkanie ściskając w dłoniach kopertę ze zdjęciem.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline