Schodzimy na OT, ale co tam. Zajmowanie czasu "prozaicznymi sprawami" postaciom to kwestia umowy pomiędzy prowadzącym, a graczami.
Jedną stroną medalu jest to o czym powiedziałem wyżej - co sama postać ma do zrobienia (biorąc pod uwagę swój ekwipunek, profesje, manieryzmy). Drugą - co drużyna jako całość ma do zrobienia. Przecież obóz sam się nie rozłoży, konie nie oporządzą, chrust nie nazbiera, i kolacja sama nie ugotuje. Jeżeli trzymamy się realizmu to przecież nie jest tak, że cała drużyna idzie do lasu po chrust (zostawiając niechroniony obóz) , a potem cała usiłuje rozpalić ognisko. Ok, są klasy (postaci), które będą potrzebowały trochę więcej czasu dla siebie (wspomniany uzbrojony kapłan, który musi się modlić i czyścić broń), ale będą również postacie, które będą spędzały więcej czasu na "wspólnych" czynnościach; a nawet takie, które będą w stanie łączyć czynności (druid uzupełniający zielnik podczas zbierania chrustu, czy bard usiłujący przekonać gotowaną zupę, aby spuściła z ceny). Oczywiście jeżeli jest to drużyna, a nie banda jednostek, z których każda widzi tylko czubek własnego nosa. Zresztą - jaki to problem dla postaci wojownika, aby po wyczyszczeniu swojej broni zrobić porządek z buzdyganem kapłana (towarzysza, moze nawet przyjaciela, który swoimi mocami w końcu leczy nie tylko siebie). Podobnie, czy jak drużynowy kucharz będzie ciężko ranny to kolacji nie będzie, bo nikt inny nie weźmie się za gotowanie?
Powiedzmy sobie szczerze - ci co byli w harcerstwie, albo na jakimś obozie survivalowym będą wiedzieli o czym mówię - są dwie szkoły rozbijania obozu. Szybka, gdzie olewasz własny stopień i pozycję zajmując się tym co jest do zrobienia. Wolna, gdzie wszyscy migają się od roboty, bo: liny czyściłem w zeszłym tygodniu, chrust jest brudny i mokry, swoje buty muszę wyczyścić... |