Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2010, 00:07   #115
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik wysłuchał lamentów służki i ucieszył się z tego iż nie będzie musiał dostarczać jej katu. Była to jednak jedyna rzecz z której się cieszył , cała reszta wieści napawała go trwogą.
"Pod samym nosem... przez tyle lat i pomyśleć , żem był gotów pozostawić Malcolma na łaskę bandyty... oj Otto niech no tylko kat w swe ręce cię dorwie to pożałujesz zdrady a i innym słuszny przykład dasz"
Wieści o zapędach młodzieńca były również ciekawe i przy okazji podsunęły Tupikowi świetny pomysł, na lepsze sterowanie lordem niż do tej pory " Muszę tylko znaleźć mu młódkę , piękniejszą od przybyłej laydy... z jakimś hakiem lub dwoma , co by się zbyt bezczelna w przyszłości nie zrobiła... no ale na to czas jest jeszcze teraz trzeba sprawdzić co też tam Otto planuje w przystani. Gołębie źle wróżą sprawie."
- pomyślał po czym zaopatrzywszy się w siekierkę ruszył zbadać tajemnice przystani. Nie rozczarował się, a znaleziony list mówił wiele... bardzo wiele.
"Znam tylko jedną osobę którą się tak tytułuje... i jednocześnie jedyną która w takiej akcji mogła mieszać swoje brudne palce - Cecile ty stary draniu, już nie żyjesz!"
Łatwiej było pomyśleć niż zrobić, ale przewaga jaką dawało zaskoczenie była już dobrym początkiem. Teraz należało wyciągnąć wszystko z Otta i zmusić go do współpracy. W tym celu zabrał ze sobą inkaust i pergamin - co by zachować wszelkie pozory.
Klucze zabrał i za pazuchę wrzucił. Co prawda sam miał podobny pęk, ale nie był pewny czy kompletny - patrząc po pęku kluczy Otta. "Szubrawiec pewnie miał wejście do komnat wszelakich, oj skończy się to łażenie po zamku..."
Tupik nawet nie wiedział jak był blisko. Nie domyślał się, jeszcze co go czeka, tym bardziej więc pędem ruszył do cel, aby przesłuchać psubrata i zmusić go do napisania kolejnego listu.
Nie zdążył...

Nim jednak wyżył się na strażnikach, ze stoickim spokojem zapytał współwięźniów.
- Mówcie no kto to zrobił, sam czy ktoś mu dopomógł? Za prawdę będziecie mieli złagodzoną karę.

Dopiero na ostatnią obietnicę kmioty zareagowały pośpiesznym zapewnieniem, że on sam się powiesił .
Halfling szybko przywołał okolicznych strażników , którzy zdążyli już odciąć trupa i stali ze spuszczonymi łbami.
- Szlag !! Którzy to na warcie byli i nie upilnowali?!!!
- No my panie
- odezwało się przestraszonych dwóch strażników
- Za co wy żołd pobieracie? Mieliście pilnować więźniów czyż nie?
- Tak panie majordomusie, ale...
- Jakie kurwa ale? Czy ten więzień wygląda na upilnowanego? Czy powie nam cokolwiek na torturach? Nie!Tym tam więźniom za karę wyczyścić celę na błysk, to może nie podpowiem Kresowi jak bardzo ma was ukarać.
Halfling zostawił wystraszonych strażników, realizując jednocześnie obietnicę wobec kmiotów. Czysta cela z pewnością łagodziła karę. Ale nie to mu chodziło po głowie. Wiedział, że Cecile przyśpieszy akcję nie dostając wiadomości, za dużo planów mogło się sypnąć , Otto mógł powiedzieć wszystko...
Halfling rozważał dwie możliwości, podszycie się pod Otta lub własne negocjacje... Obie nie wyglądały najlepiej, ale w tej chwili i tak niewiele miał do stracenia. Przy przypuszczalnym ataku zginałby i on.
Halfling po chwili wpadł na pewien pomysł który miał szanse zadziałać. Wiedział, że Cecile z łatwością rozpozna charakter pisma swojego sługi, ale... intryga wymierzona przeciwko niemu samemu, to było z pewnością coś z czym dawno już nie miał do czynienia.

Najpierw jednak musiał postawić straż na nogi, jeśli atak mógł nastąpić jutro, to równie dobrze mógł nastąpić i dziś - szczególnie przy braku wiadomości od Otta. Którego zresztą przeszukał przed opuszczeniem więzienia. Zebrał możliwie wielu strażników, po czym przemówił :
- Dziś jeszcze może nastąpić atak na zamek , zarówno zewnętrzny jak i zewnętrzny . Nie spuszczać oczu z mostu, podwoić straże przy bramie i potroić przy Malcolmie. Po chwili widząc poruszenie wśród strazżników kontynuował.
-Panicz Malcolm kazał mi się zająć sprawą i właśnie to robię, jeśli ktoś chce podważać moje rozkazy może iść wprost do panicza. Jeśli nie ma chętnych to radze od razu brać się do roboty a ewentualne skargi złożyć Kressowi jak tylko powróci.
Wasza dwójka
- wskazał na losowych strażników - ma się natychmiast udać do garnizonu straży miejskiej i ściągnąć posiłki na zamek w liczbie połowy tamtejszego garnizonu. Pędem!

- Reszta do obowiązków i jeśli zobaczę lub usłyszę że ktoś się obija i nie jest czujny doradzę Kresowi co by ich batogami wynagrodził.

Strażnicy mieli już tego dość a i halfling zdał sobie sprawę, że jest ledwie majordomusem a nie dowódcą.
Gdy jedne ze strażników próbował zakpić
- Straszyć to ty nas możesz...
Halfling natychmiastowo zmroził go wzrokiem, wyjmując dwa obecnie pęki kluczy
- Myślisz, że panicz powierzyłby mi wszystkie klucze do zamku gdyby mi nie ufał? Myślisz, że jak mu powiem, że umyślnie zaniedbujesz obowiązki pragnąc jego śmierci, nie uwierzy?

Podziałało i jak z zadowoleniem zauważył, że nie tylko na jednego strażnika. Większość jakby przełknęła ślinę zdając sobie sprawę, że ten dotychczas nieszkodliwy i pogodny halfling zmienił się w krwawego barona... rodem z Rosenbergu - o którym wszak nie wiedzieli.

Musiał wykupić czas... czas potrzebny na ściągnięcie nie tyle straży miejskiej , o której lojalność się obawiał, lecz rozpuszczonych przez Kressa oddziałów, które oddał rycerzowi - przybłędzie, a których obecnie brakowało jak wody, na zamku.
- Ty pojedziesz w te pędy za rycerzem Jeanem , informując aby jak najszybciej powrócił na zamek wraz z żołnierzami.
Tupik wiedział, że żadna spalona wieś nie poczyni większych szkód niż zdobyty zamek - to byłaby prawdziwa katastrofa.

Najgorsza myśl jaka mu przyszła do głowy - prócz tego, że wśród zamkowych strażników są zdrajcy, to obawa, że właśnie wpuścili przebierańców, podających się jedynie za ród szlachecki. "Skoro mundury Du'Pontów tak łatwo i szybko załatwiono... może Cecile szykował różne warianty ... no i kobieta na ożenek, Lord z pewnością tak szybko nie ożeniłby Malcolma - zbyt wcześnie na to, zbyt ryzykownie... " - myślał intensywnie ruszając dalej w drogę.

Halfling nie miał wyjścia, musiał dopilnować aby gwardia przyboczna Richelieu pozostała poważnie ograniczona w swobodzie działania. Do pełnej obstawy brakowało mu ludzi... ale od czego jest dyplomacja?
Tymczasem postanowił napisać list, blef choć trudny do wykrycia - nie bez informacji jaką dotychczas przekazywał Otto.
Cytat:
Drogi "Mistrzu" , jeśli spełnisz moją prośbę wypuszczę Otta i pozwolę mu dalej spokojnie pracować dla Ciebie. Żądam jednak 200 ZK i gwarancji bezpieczeństwa , wówczas nie stanę się przeszkodą w twych planach. Ponieważ jednak oboje uraziliście mnie swą ignorancją w załączeniu listu przesyłam palec twego sługi jako ostatnie ostrzeżenie. Yavandirowi i zamkowemu magowi wyprawa udała się ponad wszelkie przypuszczenia, jak więc zapewne rozumiesz twoje plany i tak spełzły na niczym. Jeśli jednak chcesz zachować swoją tożsamość w tajemnicy a i mieć oddanego szpiega i zachowanego przy życiu sługę Otta, mniemam, że z radością przyjmiesz moją propozycję.
Moja cierpliwość została już jednak nadwyrężona, rankiem oczekuję od Ciebie posłańca z pieniędzmi - najlepiej aby suma ta była zebrana w klejnotach, ale na solidne Karle się nie obrażę.
Jeśli przyśpieszysz swe plany o których z bólem wspominał Otto nie okupiwszy się wcześniej przede mną, wówczas możesz być pewny, że dopilnujemy aby Lord zdołał odpowiednio sprostać zagrożeniu zewnętrznemu i wewnętrznemu, któreś sprytnie tu ulokował.
Jeśli nie zobaczę pieniędzy twój plan pójdzie na dno , a ty wkrótce wraz z nim.

Z nadzieją na owocną i szczodrą współpracę
Tupik
"Tak... to może na jakiś czas wprowadzić zamieszanie w jego planach, niezależnie czy wyśle sumę czy też nie, przynajmniej będzie nieźle skołowany a może i wystraszony. Mag i elf na wyprawie, to napiszemy na odwrót. Kressa w ogóle wywalę z opisu, co by Cecile przejrzawszy me plany nie przyjął wiadomości na opak. Niech się głowi skurczybyk jeden, albo niech posyła kasę dla uzyskania dalszych wieści. Pewnie teraz zacznie się bać ... i dobrze niech ma stracha, wówczas popełni dalsze błędy, no bo jeśli uznał Otta za lepszego sojusznika niż mnie..." - Tupik nie dokończył, czuł urażoną dumę, choć z drugiej strony zastanawiał się czy nie odebrać to jako pochlebstwa - iż miał opinię lojalnego sługi D'Arvilów.

Pognał do przystani skąd nadał czekającego tam gołębia, uprzednio odcinając i dołączając - całkiem świeży jeszcze palec Otta. Mógł co prawda rozegrać to tak jak opisał w liście, zachowując tajemnicę... no ale któż w przyszłości wynająłby tak zdradzieckiego majordomusa? Tupik musiał liczyć się z przyszłą opinią, choćby i ryzykował życiem narażając się i okłamując mistrza. Musiał jeszcze zabezpieczyć się w kolejny sposób, tak aby list nie został wykorzystany przeciwko niemu. Malcolm musiał się dowiedzieć. po powrocie z przystani i posłaniem gołębia z nadzieja na dodatkowe pomnożenie swej fortuny ruszył w te pędy na przyjęcie, będąc już nieźle zmęczony całą ta bieganiną. Wraz z nim do komnaty wkroczyło dodatkowych czterech strażników - niosących duże półmiski z deserami. Służba która miała to zrobić została odesłana a strażnicy po postawieniu półmisków na stołach dyskretnie przyłączyli się do pozostałej straży wartującej w komnacie.
"No trochę zmniejszyliśmy proporcję" - halfling z niepokojem ocenił, że gdyby przybysze chcieli już teraz dokonać przewrotu, mieliby całkiem spore szanse na jego powodzenie. Kilku strażników wewnątrz komnaty i kilku dodatkowych na zewnątrz - oraz stały powiększony przydział ochronny dla Malcolma, miał mu gwarantować bezpieczeństwo... przynajmniej przez jakiś czas.

Nie mógł.. a raczej nie chciał przerywać Malcolmowi i co prawda zastanawiał się kilkukrotnie czy nie wtajemniczyć w sedno sprawy Zygfryda, ale halflingowi urażona duma nie pozwalała tak szybko zapomnieć o sposobie w jaki potraktował go rycerz. Czekał spokojnie na zakończenie kolacji nie spuszczając z oka żadnego z przybyszy, mając też na uwadze laydy - z którą Malcolm, mógł chcieć przedwcześnie skonsumować związek, a która mogła go ubić podczas owej konsumpcji równie łatwo jak zabija się królika w klatce. Wiedział też, że na noc żołnierze Richelieu będą musieli zostać rozbrojeni i zamknięci w jednym pomieszczeniu ... lub przynajmniej to drugie w razie wielkich oporów. Dla zachowania zasad bezpieczeństwa , zastanawiał się jednak jak przyjmą to goście. No ale cóż - zerknął na Malcolma, to w końcu jego głos, tu, będzie się liczył najbardziej... A potencjalną obrazę Richelieu - choćby i udawaną można było skontrować obrazą pana na zamku i sugestią, że on sam nie dopilnuje bezpieczeństwa gości... tak czy inaczej Tupik nie zamierzał już spuszczać malca z oczu. Podpytał się przy okazji służby co się działo w czasie jego nieobecności i zagryzł wargi z wściekłości na wieść iż malec przyjął oświadczyny. gdyby Richelieu jednak był prawdziwym wysłannikiem z rodowymi korzeniami, wówczas całe zabiegi Lorda mogłyby pójść na marne , wraz z ręką szlachetnej lady... "Tak czy siak niedobrze" - pomyślał zastanawiając się przez moment, czy jednak nie zrobiłby najlepiej dogadując się Cecile...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 11-11-2010 o 00:18.
Eliasz jest offline