Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2010, 07:19   #83
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jakimś cudem nie doszło do ogólnej bijatyki. Pewnie trzeba było to przypisać bardziej dobremu humorowi któregoś z bogów, niż zdolnościom dyplomatycznym Cerre, ale Bared narzekać nie miał zamiaru. Strata towarzysza podróży, w takim momencie, nie stanowiła zbyt dobrej prognozy na przyszłość, ale nic na to poradzić nie mogli. O przekupieniu paladyna nawet nie warto było myśleć, zaś próba odbicia Takshora siłą nie miała szans powodzenia. Trzeba było pogodzić się z losem i cieszyć się, że oczy paladyna i innych gości gospody są ślepe na widniejący na plecach półorka tatuaż.

Pozostawiając w dłoniach Cristin sprawę pokrycia rachunku za nocleg Bared udał się do stajni, gdzie - według słów dziewczyny - czekać miały na nich wierzchowce. Czarny jak noc ogier natychmiast przypadł Baredowi do gustu. Mały prezent w postaci marchewki sprawił, że spojrzenie wierzchowca złagodniało i stało się bardziej przyjazne. Dark, bo tak miał zamiar zwać go Bared (całkiem zwyczajnie i bez udziwnień), dał się bez problemu osiodłać i nie protestował, gdy nowy właściciel przytroczył do siodła juki i wpakował mu się na grzbiet. Wprost przeciwnie - wydawał się być zadowolony z tego, że opuszcza duszną stajnie i może wyruszyć w drogę.
A droga jako taka wcale nie była zła.
Leśny dukt wił się co prawda, jak przystało drodze prowadzącej przez las, ale sama nawierzchnia nie była zła, zaś śpiew ptaków idealnie pasował do otoczenia, podobnie jak szum poruszanych lekkim wiatrem liści. Jedyny dysonans stanowiła muzyka w wykonaniu jakiegoś dętego instrumentu, jednak była na tyle cicha i odległa, że po pewnym czasie Baredowi udało się nie zwracać na nią uwagi.

Wóz, jaki pojawił się nagle przed nimi, a raczej - jaki nagle dogonili - stanowił oczywisty dowód na to, że droga jest używana i to, że nie rośnie tu trawa ani nie włażą na trakt liczne gałęzie drzew i krzewów nie stanowi jakiegoś wybryku natury.
Woźnica najwyraźniej nie był zachwycony ich towarzystwem. Strzelił z bata popędzając konie i zaczął się szybko oddalać.
- Pewnie wziął nas za bandytów - stwierdził Bared.
Pod pewnymi względami woźnica pewnie miał i rację, ale raczej nie planowali napadu i w ich towarzystwie nic mu nie groziło.

Rozmyślania Bareda na temat niektórych mało inteligentnych zachowań niektórych ponoć inteligentnych istot przerwał krzyk i odgłosy w oczywisty sposób informujące o tym, że ktoś ma kłopoty, i to duże.
Bared zeskoczył z siodła, rzucił wodze Cristin, która złapała je odruchowo, a potem ruszył w stronę źródła hałasów, z gotową do strzału kuszą.
Po krótkiej chwili był z powrotem.
- Jakieś trzy ogry, w tym jeden zdecydowanie przerośnięty, zabiły woźnicę i konie. Są chyba owocożerne, bo jak głupie cieszą się ze zdobycia kilku koszy owoców.
- Atakujemy, czy obejdziemy to miejsce bokiem?
Słysząc słowa Bareda, Cristin wytrzeszczyła na niego oczy.
- Ale... atakować? - usta jej drżały. - Oszalałeś? Jak ty chcesz zabić takie trzy monstra?! W tym jedno "przerośnięte"? - zakończyła sarkastycznie.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 11-11-2010 o 10:32. Powód: Słowa wypowiedziane przez Cristin.
Kerm jest offline