Wojacy du Ponte'a byli nad wyraz tępi. Zarozumiali. Pewni siebie. A przynajmniej do tego ostatniego nie mieli najmniejszych podstaw. Najwyraźniej nigdy w życiu nie spotkali kogoś, kto stawiłby im czoła i rozzuchwalili się nad podziw. I teraz ktoś musiał za to zapłacić.
Czuł, jak wokół niego tańczą wiatry magii. Jak rosną w siłę, sycąc się nienawiścią, którą przesycone było powietrze.
- Głupcy... - powiedział z częściowym żalem.
Po co kogoś zabijać, gdy nie jest to koniecznością? Ale gdy jest, to nie można się wahać.
Stał z tyłu, oddzielony od wrogów linią utworzoną przez żołnierzy służących lordowi d'Arvill. Oni, przynajmniej przez jakiś czas, mogli mu zapewnić bezpieczeństwo, spokój potrzebny podczas rzucania czarów. A potem przyjdzie czas na bezpośrednie działanie...
Wichry tym razem okazały się nadzwyczaj posłuszne. Peter poczuł, jak rośnie w nim moc. W końcu uwolnił ją.
Zbudowany z magicznej energii pocisk pomknął w stronę stojącego po kolana w wodzie wroga i trafił go w pierś.
Peter ponownie zaczął splatać wiatry magii by móc rzucić kolejne zaklęcie.
_______________ Splatanie (k100=13) powodzenie czaru (k10=10) obrażenia (k10=6+3) lokacja (k100=77)
Ostatnio edytowane przez Kerm : 11-11-2010 o 20:54.
|