Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2010, 13:11   #186
Ribesium
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Udało się? Strzelając najlepiej jak umiała MJ oczekiwała widowiskowych rezultatów. Niestety, widowiskowo jedynie zaiskrzył monitor po tym jak wpakowała w niego kulkę, oraz rozprysnęły się klawisze od klawiatury, robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Na niewiele chyba jednak zdała się cała akcja – mutant zdążył już przesłać dalej zaplanowaną komendę.

Przez chwilę zdawało się, że wygrali – z głowy o pulsującym czerwonym oku obficie sączyła się krew. Kiedy jednak miała odetchnąć z ulgą poczuła ból głowy, niemożliwy do opisania. Czuła jak jakaś siła próbuje wycisnąć jej mózg uszami, ściska czaszkę, uciska na gałki oczne, miażdży głowę. Dziewczyna upadła na ziemię obejmując głowę rękami. Z jej ust wydobył się pełen bólu krzyk. Nie było w nim strachu, nie było nienawiści – był tylko fizyczny przeogromny ból. Piszczenie w uszach, ciemność przed oczami i ten cholerny, narastający ból. MJ trwała na ziemi bez ruchu, licząc, że bezruch i skupienie pomogą. Skupienie, równy oddech, wiara… Pomogły? Nagle przestało boleć. Radiooperatorka zdziwiona podniosła się do pozycji klęczącej. Zapanowała cisza. Rozejrzała się dookoła przymglonym wzrokiem. Nie powinno być tak cicho. Wokół trzaskał ogień. Stephen poruszał ustami. Dlaczego tego nie słyszy?... Ciepło… Jej ciało robiło się coraz cieplejsze. Czuła, jak ciepły płyn ścieka jej po ręce. Podniosła dłoń do twarzy. Krew?

Naraz wydało jej się, że kątem oka widzi jakiś ruch przy drzwiach. Obróciła twarz w stronę wejścia. A jednak to prawda. W drzwiach stał Mortimer. Na jego twarzy malowało się przerażenie. Podbiegł do leżącego na ziemi i szepczącego coś Stephena. Żołnierz również mocno oberwał. Sądząc po tym, jak Mortimer bezskutecznie próbuje go cucić było źle. A może nawet… Gdzie jest Lex? MJ obróciła głowę w drugą stronę. Rewolwerowiec również leżał bez ruchu. Jego ciało leżało w dziwnie i nienaturalnie wygiętej pozycji. Kurwa, tak nie może być. Stary cap na pewno tylko udaje. Przecież jest niezniszczalny! Kuloodporny! Niezawodny! Trzeba opieprzyć go za okazanie słabości. Jak tylko go stąd wyciągnie znów razem wypiją whisky i zapalą te jego obrzydliwe śmierdzące pety. Ona nadal będzie ratować mu tyłek a on nonszalancko ją olewać. Będą gadać o wszystkim i o niczym. Śmiać się i sobie ubliżać. Będzie się wkurzać o jego palenie a on wypominać jej wybuchowość. Jeszcze będą.

MJ z ogromnym wysiłkiem wstała. Próbowała wykonać krok w stronę Silvera. Nagle poczuła, jak jakaś siła łapie ją za rękaw. Powoli odwróciła głowę.

- Tim… - na usta radiooperatorski wpłynął delikatny, ledwo widoczny uśmiech. Wiedziała, że się w końcu spotkają. Wyglądał tak samo jak wtedy, w Denver. Uśmiechnięty, nieco rozczochrany i zakłopotany, w swoim wojskowym mundurze. Jego błękitne oczy i nieogolona twarz. Prawie czuła jego zapach. Przyszedł po nią – a to mogło oznaczać tylko jedno. Umiera. Nie chce umierać. Myślała, że jeszcze tyle zrobi. Ale też nie chce niczego żałować. Chce odejść z uśmiechem na ustach. Szczęśliwa. Spokojna.

Nogi nie utrzymały jej ciężaru. Nie mogła się już ruszyć. Jak pozbawiona kości osunęła się na zakrwawioną posadzkę. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyła, był pochylony nad nią Mortimer. Mogła przysiąc, że nad głową handlarza widzi aureolę. Zamknęła oczy. Odeszła.
 
Ribesium jest offline