Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2010, 13:23   #297
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Strażnica Wschodu - różnie, Prowincja Shinda, terytorium Klanu Kraba; 14 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, wieczór.



- Xiu Wang... - chui pokiwał głową w milczącym potwierdzeniu. Tak, jego należałoby stąd wysłać, ale nie bardzo mogę. To mistrz tetsubo. Jedyna osoba, której w razie czego mogę polecić, by rozwiązała... - mężczyzna zamilkł na chwilę. - Chociaż cena byłaby wysoka. Dla nas obu. - dodał po chwili, jakby na inny temat.


Akito zauważył ta wolną refleksję, której dowódca najwyraźniej by uniknął gdyby mógł. Nie o imiona pytał Akito, zapytał o typ, funkcję Krabów których można by wysłać i mimo, ze niezrozumienie wynikało z błędnego przyjęcia przez Akito, że chui zwyczajnie nie wie od jak dawna przybył do twierdzy kurier i wymaga od niego rzeczy niemożliwej, to jednak bez tego błędu i chui by nie popełnił własnego. A wymienienie Xiu Wanga w kontekście mistrza tetsubo i konieczności posiadania go w strażnicy... przywiodło mu od razu na myśl Amoro. W końcu ten rozkapryszony zabójca Kogane-sensei zdołał już zyskać nową reputację w związku ze swoim pobytem w Strażnicy. I zgadzało się to z ceną jaka przyszłaby do zapłacenia. Dobrze pamiętał jak łagodnie skończyła się sprawa z zabiciem mistrza Kogane. Akito byłby już coś zaznaczył... jednak chui dość szybko zmienił temat.

Touzenmaru posławszy zakłopotane spojrzenie jeszcze szeregowemu, Hida szybko, jakby dla zatarcia poprzedni słów dodał:

- Ale chodziło mi raczej o typ, określenie osoby, niż o podanie imion. Nie oczekuję od Ciebie znajomości każdego Kraba w tej twierdzy, tak dobrej, byś mógł wyrecytować listę o sporządzenie której poprosiłem Xiu Wang-san przed momentem, Akito-san. Chodziło mi o określenie, kogo byś posłał. Zwiadowców? Szukających śmierci? Siłaczy? Ludzi zdolnych walczyć mimo ciężkich i licznych ran? Oddział Tsukai Inu to jednostka niejednolita. Jeśli poniósł straty, pewnie wiesz - chociaż z grubsza - jakie.

-A i tak - podsumował, patrząc na twarz Akito - będziesz płacić i wspominać tę walkę całe życie, Hida Akito-san. Jak czujesz się z tymi bliznami? Masz prawdziwie paskudnie spaloną twarz. Byłeś z kobietą od czasu starcia?


Akito musiał zmierzyć się z pytaniem postawionym mu przez chui, przy czym niemal podskórnie czuł, że pytanie było niemal propozycją, co prawda przyjemną ale i jednocześnie taką która nie wypadała, a bynajmniej nie tu, nie teraz i nie przy obowiązkach jakie jeszcze na niego czekały. Równie dobrze mogła być sprytnie zastawioną pułapką jak i próbą zaskarbienia sobie przyjaźni Akito - którego nazwisko wywarło w końcu wrażenie na chui, na tyle wielkie, że opierając się wyłącznie na nim, mógł przeprowadzić własne zamiary.

Touzenmaru powstał i podszedł do tego samego miejsca, skąd przed chwilą wydawał rozkazy. Wrócił niemal natychmiast, niosąc coś w dłoni. Usiadł z powrotem przed kurierem i spojrzał nań wyczekująco.

- Nie widzę, byś szczególnie cieszył się z awansu, Akito-san. - zagaił kiedy poprzedni temat został już wyczerpany - Nande?

Dopiero na zapytanie o awans na twarzy Akito wykwitł uśmiech, wcześniej trawił go zbyt wielki stres związany z rozmową z nieznajomym dowódcą o randze chui. Szczególnie w tej Strażnicy w której więcej było wyrzutków niż normalnych samurajów. Zamiast też zwyczajnie cieszyć się z awansu zastanawiał się co on tutaj robił... Po bezpośrednim pytaniu dowódcy dotarło jednak do niego, że to fakt, wymagający jedynie potwierdzenia i przyjęcia - niezależnie od motywów i powodów awansu, za chwile miał stać się kimś ważniejszym niż do tej pory - a i to miało mu ułatwić zaprowadzenie choćby względnego porządku w Strażnicy. Komu jak komu, ale Hida Akito mogło się to udać... przynajmniej w jakimś stopniu.

- Cieszę się z awansu - jakby na potwierdzenie uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Powstrzymał się przed wylewnością na którą przez moment miał ochotę. Dowódcy któremu opowiedział właśnie historię swego życia byłoby łatwo opowiedzieć o zaskoczeniu awansem. Zaskoczenie oznaczało jednak nieprzygotowanie a Akito nie chciał uchodzić za nieprzygotowanego.
- Po prostu mam wciąż na głowie przybyłych do Strażnicy Mirumoto-san i Bayushi-san, którzy mogliby ... - młodemu posłańcowi brakowało odpowiednich słów, choć po spojrzeniu dowódcy od razu zrozumiał, iż ten doskonale wie o co mu chodzi - mogliby na koniec pobytu na Murze nie dość odpowiednio zapamiętać Klan Kraba. - zakończył najdyplomatyczniej jak zdołał.

Chwilę później powrócił do zadanych przez Touzenmaru pytań, których nie sposób było obejść.

- Blizny, to oznaka służby wojownika.
- wyrecytował za Taisa słowa które ten mu powiedział przed wyjazdem. Widać było, że głęboko wziął je sobie do serca, wolał też nie kończyć całej porady co by nie wyszło na to, że przestrzega dowódcę. Co by nie było chui mógł sobie pozwolić nawet na krytykę a zwykłemu szeregowcowi pozostawało co najwyżej przełknąć ślinę...
- I nie, rozrywki z kobietami pozostawiam na czas gdy uporam się ze służbą, a tej może nie zabraknąć nigdy - uśmiechnął się lekko zdając sobie doskonale sprawę z własnego trudnego położenia.
Jemu ten temat sprawiał chyba nie mniejszą trudność jak dowódcy musiał sprawiać temat Amoro - ale Akito nie zamierzał wychodzić nie poruszywszy tego problemu. Wiedział, że prędzej czy później może się spotkać z Amoro, tym bardziej wobec planów jakie miał odnośnie Strażnicy.

- Po drodze usłyszałem o obyczajach jakie szerzy tu Hida Amoro-san. - Słowo san zabrzmiało jak gdyby nie było wypowiedziane, a już na pewno wypowiedziane było z trudem, jak gdyby Krab bił się pomiędzy dyplomacją a wyrażeniem swych własnych odczuć względem psa który powinien już dawno nie żyć, za to co zrobił. Akito zastanawiał się czy wskazać źródło informacji, podkreślając jej wagę, ale uznał to równoznaczne z wydaniem Hida 'Okami' Tatewaki-san - nie pytany wolał więc nie zdradzać źródła informacji. Domyślał się jednak, że wieści o rozprzestrzenianiu się opisu sytuacji w Strażnicy jeszcze bardziej sprowokują dowódcę do podjęcia stanowczych działań. Mimo, ze można było potraktować to jako zarzut - choć nic w tonie głosu Akito tego nie sugerowało, to jednak ten dość szybko wyjaśnił motywy jakie stały za podzieleniem się ową informacją, chcąc jakby upewnić Touzenmaru, że gotów jest pomóc a nie przeszkadzać.

- Czy nie byłby to właściwy kandydat do uzupełnienia szeregów przetrzebionej armii Hiruma Hideyori-sama?
Zapytał dość odważnie i chyba oboje wiedzieli, że nie chodzi tu o atuty Amoro a raczej o jego pozbycie się z twierdzy i wysłanie na linię frontu. Co prawda mogła to być niemiła niespodzianka dla Taisy - jednak Księżycowy Pies mógł go właściwie utemperować. Nie można byłoby też tego potraktować jako obrazę - skoro opuszczenie Strażnicy miało być przywilejem...
- Armia Hiruma Hideyori-sama poniosła spore straty, z pewnością część z nich została uzupełniona w Twierdzy Ostrza Blasku - ale oznacza to , że i tam powstały braki a garnizon Twierdzy chyba nie jest już aż tak wymagający, nie Hiruma znajdą tam swoje miejsce...

Akito był gotów pójść dalej, gdyby Touzenmaru nie widział takiej możliwości. Wiedział, że przywrócenie porządku w Strażnicy może wypłoszyć stąd Amoro a przynajmniej pobyt tu uczynić tak nieznośnym, aby ten sam wołał do ojca o przeniesienie go na inne miejsce. Można to było zrobić... trzeba było "jedynie" uprzykrzyć mu tu życie strasznie, o ile dowódca nie chciał się narażać Amoro to Akito w wzajemnych stosunkach z mordercą Kogane, wiedział że nie mogło się już im bardziej pogorszyć... Pewne sprawy można było co najwyżej właściwie rozwiązać, a Akito chciał dać znać, że nie tylko Xiu Wang jest władny temu podołać. Niekoniecznie też miało to oznaczać pojedynek. Mając Skorpiona przy boku czy Fukurou - którego rodzice - Mirumoto Yomei i Togashi Hameko, byli bardzo liczącymi się ludźmi, Amoro miał tak naprawdę ograniczone pola manewru, chyba że był głupszy od kamieni z których była zbudowana ta Strażnica.
- W Twierdzy przydadzą się berserkerzy - dodał z przekąsem znając karę jaką Amoro dostał za swój czyn - Choć oczywiście w armii taisy Hiruma Hideyori-sama zwiadowcy, wojownicy czy inżynierowie także mogą się przydać. Przyda się każdy dobry Hiruma, każdy kogo tylko zechcesz i uznasz za właściwe stąd odesłać Panie. - zakończył Akito praktycznie dając dużą swobodę w decyzji dowódcy Strażnicy.
Odpowiedzialność za ludzi podesłanych Hirumie i tak była już dzielona pomiędzy ich dwóch - Akito bo prosił, Touzenmaru bo przydzielał.
A młody Krab wciąż jeszcze pamiętał o potrzebie uzyskania jak największej liczby jadeitu czego nie dało się osiągnąć bez odpowiedniego przygotowania terenu...

Chui milczał przez chwilę, zastanawiając się. Wreszcie rzekł:
- Akito-san, nie wiem czy posłałbym tego człowieka do Twierdzy Ostrza Blasku. Na pewno nie zaproponowałbym go Hirumie Hideyoriemu. Każdy Hiruma szanujący swój ród zlinczowałby kogoś, kto obraził Hiruma Kogane-sama. Za mord sensei... to naprawdę nie wiem co by zrobili. Hideyori od lat przyciąga tych z rodu Hiruma, którzy szczególnie boleśnie odczuwają porażkę sprzed wieków. Śmiertelność w jego oddziale jest wysoka, ale kilkakrotnie już ujrzał mury rodowego zamku swych przodków. I - na Bishamona - jestem pewien, że nie ma zamiaru na tym poprzestać.

W głowie chui kiedy o tym mówił, zabrzmiały nuty podziwu. Mężczyzna pokręcił powoli głową, kontynuując po chwili milczenia:
- Dlatego nie chciałbym podesłać Amoro do Twierdzy Ostrza Blasku, choć pomysł i okazja są przednie. A czy wiesz jeszcze, Akito-san, dlaczego nie chcę posłać tego człowieka gdziekolwiek indziej na Mur, gdzie walki są częstsze i groźniejsze?

- Czy dlatego, że dla ojca Amoro byłoby to niemal obojętne czy zginąłby tutaj, czy też gdzieś na murze, ale wysłany z twego rozkazu Panie?

Odpowiedź w formie pytania wydała się Akito w tym momencie najwłaściwsza. Mógł się tylko domyślać czy o to właśnie chodzi, a już i tak uznał, że jego propozycja mogła być impertynencka, choć jeśli tak było chui nie dał tego po sobie poznać. Sam wiedział już co to znaczy mieć czyjegoś ojca za wroga i nie dziwił się , że dowódcy Strażnicy Wschodu nie śpieszyło się do nabycia śmiertelnego przeciwnika.
Zaczynała do niego docierać trudność sytuacji w jakiej postawiony był dowódca, nie mógł dopuścić do śmierci Amoro , choć ledwo już go tolerował, inaczej rozmowa przebiegałaby zupełnie inaczej. Była jeszcze jedna możliwość...
- Również. Ale nie tylko. Ale mów dalej, Akito-san. Widzę, że masz jakiś pomysł.
- Amoro może zrobić wiele głupstw na mój widok, można go nawet troszeczkę do głupstw tych sprowokować, gdyby okazał się nadmiernie opanowany... w co wątpię. Jestem kurierem w ważnej misji gdyby przyszedł mu do głowy pojedynek ze mną... czy inna próba przeszkodzenia mi w wykonaniu misji, miałbyś panie solidny pretekst do odesłania go do jego rodzinnego domu.

Akito wiedział, ze byłaby to niewielka kara, może nawet nagroda biorąc pod uwagę jaką dziurą była Strażnica, ale myśląc w kategoriach bushido, byłaby to kolejna hańba dla Amoro, tym większa skoro nawet nie nadawał się do służby w Strażnicy... w końcu może i nawet jego ojciec miałby go dość a przy odpowiednim pretekście nikt nie miałby żalu do dowódcy za odpowiednią i łaskawą reakcję...

Chui uśmiechnął się.
- Liczyłem, że to powiesz Akito-san. I rzeknę Ci tak. Prawdziwy powód, dla którego ten zgniłek ma tak wielkie możliwości to mój bezgraniczny szacunek i uwielbienie dla Pana Wszystkich Krabów. Hida Kisada-sama jest przywódcą, który niezliczone razy poprowadził wycieczkę przeciw siłom nieprzyjaciela, tysiące razy zabijał najgorszy pomiot, jaki Fu Leng rzucił na nasze ziemie i granice. Hida Kisada jest niepokonany, od pół wieku, jeśli nie dłużej. I z nim - ferwor w głosie chui był taki, że mimowolnie i Akito przeszły ciarki - niepokonani jesteśmy także my. Dopóki trzymam tutaj, w Strażnicy, to zgniłe jajo, smród zostaje tutaj. A że tutaj często śmierdziało, mało kto zwraca na to uwagę. Nie uczynię nikomu, kto ma naprzeciw siebie nieprzyjaciela, pod sobą Mur, który musi zostać utrzymany, takiego prezentu. Nie, dopóki nie utemperuję młokosa. Rozumiesz, Hida Akito-san? Ja. Go. Utemperuję. Choćbym miał potem popełnić seppuku za złamanie tego parszywca. Za podniesienie ręki na krew Kisada-sama. Utemperuję go, chociaż mam ochotę go złamać tak, by lizał buty każdemu Hiruma za to, co im zrobił. Szlag! - chui poderwał się i z rozmachem walnął opancerzoną pięścią w stolik, który rozleciał się, zasypując obu bushi drzazgami - Mam ochotę go roznieść na kijach za to, co im zrobił! Hiruma Kogane! Kogane, ze wszystkich ludzi! Ocaleniec!!

Przez moment mężczyzna w furii poruszał niemo szczęką, jakby żuł słowa, jakby je gryzł i kaleczył zanim je wypuścił. Ale nawet teraz, kiedy wyraźnie stracił panowanie nad sobą, kiedy furia i wściekłość przełamały samurajską samokontrolę, nawet teraz wymawiał imię Czempiona Krabów z najwyższym oddaniem. Z bezbrzeżnym szacunkiem. Akito rozumiał go doskonale. Nie można było mówić o Kisada-sama inaczej. A dorastając w Kyuden Hida młodzieniec miał okazję poznać Czempiona Klanu osobiście, choć nie jak jego ojciec i - wcześniej - dziadek. Nie w boju. A w boju, Hida Kisada Kraby napełniał tak niezachwianą wiarą we własną nieśmiertelność, we własną nietykalność, w pewność zwycięstwa... Z taktycznego punktu widzenia to była przewaga nie podlegająca żadnej ocenie. Bezcenna. Jedyna w swoim rodzaju. Jeśliby Hida Kisada powiedział jednemu guntai, że mają pójść, sypnąć Fu Lengowi solą w oczy i wrócić, ruszyliby. Ba! Wszyscy byliby przekonani, że im się uda. Bo jeśli Wielki Niedźwiedź tak powiedział, to tak musiało być.

Chui w milczeniu bił się ze swoją wściekłością, kopniakiem odrzuciwszy resztki stolika na bok, pod ścianę. Usiadł, opanowawszy się już nieco, ale nadal brał głębokie oddechy, które rozdymały mu nozdrza a jego oczy pozostawały zaciekłe, zachmurzone wielkim gniewem.

- Wiem o waszym ścięciu się w szkole, Hida-san - rzekł a Akito poczuł silny odruch, by się wyprostować tak ostrym był jego głos teraz - i dlatego kiedy dowiedziałem się, że tu przybywasz, stwierdziłem, że to karma! Że oto przybywasz Ty, którego jego wybryk kosztował już tak wiele. Niewielu zna prawdę, Hida-san. Niewielu wie, że Kogane się powstrzymał. To wiedzą głównie Hiruma. I tylko dlatego ten zgniłek jeszcze żyje. Gdyby nie fakt, że Kogane dostrzegł w nim potencjał, gdyby nie fakt w jakich okolicznościach sensei poszedł do Sunda Mizu Dojo i zaczął tam uczyć... gdyby wreszcie nie to, że on sam się powstrzymał... Amoro by nie żył. Tydzień, najdalej dwa po tym, jak wieści dotarły. Można na palcach jednej ręki wymienić wśród obecnych Hiruma takich, którzy mieliby zasługi porównywalne z Kogane-sensei. By zabić jednego z nich - niedopuszczalne. To jakby zabić nadzieję tej rodziny. Skorpion nie uderzyłby celniej, jeśli chciałby ich zniszczyć.

Chui poderwał się znowu, mówił teraz chodząc tam i z powrotem, pełen pasji, wściekle i z rozmachem gestykulując.

- Ale powstrzymałem się, ponieważ były dwie kwestie. Pierwsza - tej sprawy nie można załatwić byle jak. Amoro ma potencjał, i to nie byle jaki. Jest w nim moc podobna do tej, którą posiada sam Hida Kisada i jego dzieci, Hida Yakamo czy młoda Ushi-san. Nie chcę go zabić. Nie, chcę by robił, co do niego należy. By walczył przeciw nieprzyjacielowi. By odpłacał każdym dniem życia. Zabicie go, odesłanie do domu, to zakopanie sprawy, zagrzebanie jej pod dywan. Dopiero wtedy Hiruma Kogane zazna spokoju, kiedy Amoro zacznie walczyć jak Krab. I z innymi Krabami. To pierwsza rzecz. Druga - to należy zrobić odpowiednio. Nie - z rozgłosem, oficjalnie, rozkazem czy karą. Nie, to powinno wyjść naturalnie. Oddolnie. I kiedy zastanawiałem się, jak to zrobić, ten morderca już zaczął wprowadzać swoje porządki. Nie spieszyłeś się tutaj, Hida-san! - chui oskarżycielsko spojrzał na młodego Kraba - Sokół z Twoim awansem przyleciał prawie tydzień temu! Ale nieważne. Jesteś. I - jak widzę - jesteś chętny, by coś zrobić z tym człowiekiem. To dobrze. Bo ja jestem chętny, by dać Ci szansę na to. Nie wiem, kto w Sunda Mizu Dojo postanowił ugrać swoje, ale plotki o Twoim udziale w sprawie były większe niż być powinny. Możliwe, że ktoś spośród ludzi stamtąd wybrał między siostrzeńcem Hida Kisada-sama a synem dowódcy Czerwonych Wachlarzy. Nie będę się bawił w oceny. Nie będę mówił, czy mi się to podoba czy nie. Ale wstrzymałem się z działaniami przeciw Hida Amoro, wiedząc, że przyjeżdżasz. I jestem gotów spełnić Twe pewne drobne życzenia w tej materii. Zaaranżować, by na przykład gdzieś kogoś nie było, albo, by się zwolniła jakaś jadalnia. Albo, by ktoś miał służbę w pewnym miejscu i o pewnym czasie. Ucz się u Xiu Wanga, chłopcze, bo to prawdziwy mistrz tetsubo, jeden z lepszych jakich widziałem w życiu, pomimo mylącego zachowania. Jeśli chcesz coś robić, masz najwyżej tydzień - i pamiętaj o tym, czyja krew płynie w żyłach tego człowieka. Nie lza go zabijać! Jeśli nic nie chcesz robić, też w porządku, zajmę się tym po Twoim wyjeździe. Nawet jeśli wierzę, że to karma, żeś tu teraz trafił, mogę się mylić. Sam oceń, czy ufasz swoim kompanom na tyle, by wdrażać ich w tą sprawę. Wszystko, co padło w tej rozmowie na temat Hida Amoro, jest prywatne żołnierzu. To rozkaz, rozumiemy się?

- Hai - odrzekł krótko, prosto i z głębokim ukłonem. Wciąż jeszcze nie wyszedł z wrażenia jakie chui przed chwilą na nim zrobił. Dobrze ważył każde jego słowo które wbijały się w duszę Akito, podczas tej rozmowy zrozumiał więcej z tego co wydarzyło się w Sunda Mizu Dojo, niż kiedykolwiek wcześniej. Zadanie jakie chciał wykonać Touzenmaru uznał za własne, zemsta czy chęć upokorzenia Amoro musiała ustąpić przed powinnością- chociażby ze względu na mistrza Kogane. Dopiero po chwili rozmowa wróciła na wcześniejszy tor.

- Cóż, służba nie drużba i faktycznie od kołyski aż po grób będziesz miał jej dużo, młody hohei. Ale - głos chui stwardniał zauważalnie, spojrzenie wyostrzyło się - winnyś też coś klanowi. Winnyś mu potomków. Winnyś mu silnych i odważnych wojowników, gotowych pójść w Twoje ślady, gotowych Cię zastąpić jeśli polegniesz. - Mężczyzna uśmiechnął się z pewną sympatią do młodzieńca i rzekł - Rozumiem, żeś niewprawny z kobietami, panie Hida. Na Murze czy w Sunda Mizu Dojo takich rzeczy nie uczą. Ale jedziesz na ziemie Żurawia. Tamtejsze kobiety potrafią być strasznie wydelikacone, a słyszałem też, że wiele z nich nie potrafi nawet poprawnie chwycić noża, co dopiero mówić o władaniu naginatą. Jak planujesz rozmawiać z nimi? Zachowywać się przy nich? Są tak delikatne, że poczujesz się gruboskórny tylko przez zestawienie. Nie zdziw się, kiedy nie zrozumiesz po co w ogóle otwierają usta - mówią tam innym językiem, innymi słowami i strasznie marnotrawiąc czas. Nie uświadczysz tam prostego rozkazu czy powiedzianych wprost słów, chyba, że od Daidoji. Ci są jeszcze znośni. Ale Kakita gotów odpowiedzieć Ci poezją a Doji może zacząć opowieści o Cesarskim Dworze. Jeśli do tego dołożyć Twoje blizny, Akito-san...

Touzenmaru-chui potrząsnął poważnie i powoli głową, cicho kończąc myśl:
- To nie nasz świat, Hida-san. Winieneś wiedzieć, jak na Twe oblicze reaguje kobieta. Wielu Żurawi zniesie Twe blizny, ale może zareagować kiedy przestraszą one kobietę. I tak, wiem, że to dziwne, ale słyszałem o paru takich przypadkach. Życzyłbym sobie, byś odwiedził tutejszy dom gejsz. Jest podły, ale da Ci okazję chociaż uświadczyć towarzystwa innego niż męskie. Możesz zaprosić swoich towarzyszy, na mój koszt, by ich wrażenie z pobytu nie było zupełnie niemiłe. Nie zapomnij zdjąć maski, kiedy już zabawa będzie trwać w najlepsze i zapamiętać wrażenia, jakie to wywoła na zabawiających Waszą trójkę dziewczynach. Wracając jeszcze do potomków. Nie zrozum mnie źle, Akito-san. Nie będę bawił się w swata. Ale służba Kraba jest wieczna i jeśli nie zadbasz o potomka, o rodzinę... Ale. Twój szlachetny ojciec, lub sensei na pewno się już tym zajęli. Dość o tym zatem. Proszę - chui podał szczególny zwój kurierowi - oto on. Twój awans. Musiałeś zrobić dobre wrażenie na taisie Hideyorim, młodzieńcze, bo pchnął to tutaj sokolą pocztą. Nie pamiętam, bym kiedyś słyszał o takim przypadku. Ptak przybył strasznie zmęczony. Ale uznaję ten zwój, masz moje pozwolenie by zmienić swe insygnia. Gorzej będzie z nauką. Nie mamy tu sensei...

Zapadła chwila ciszy, kiedy chui nieoczekiwanie zawiesił głos i utkwił wzrok w ścianie, nieco na lewo od Akito. Przez moment trwał tak, wyraźnie coś rozważając, nim dokończył zawieszone zdanie:

- Poza jednym. To mistrz tetsubo i mógłbyś się odeń wiele nauczyć. Cóż, Akito-san. Wydam odpowiednie rozkazy. Jeśli przyłożysz się do nauki, może coś z tego będzie po jakichś trzech tygodniach. A teraz załóż maskę. Na mój znak - chui ułożył dłoń do gestu 'atak/ruszamy' - zdejmiesz ją ponownie.



"Hmm gdyby problem Amoro został rozwiązany... wówczas może udałoby się zabrać ze sobą mistrza tetsubo... podróż przez Puszczę Schinomen byłaby bezpieczniejsza i i ja mógłbym podszkolić swe umiejętności. Pozostanie w Strażnicy przez trzy tygodnie z oczywistych powodów odpada." - pomyślał Krab, gotów we właściwym czasie zasugerować odpowiednio swą prośbę dowódcy.

Ledwie Akito umocował prezent od Skorpiona, gdy otworzyły się drzwi i weszła - niosąc planszę do shogi - młoda kobieta, w kimonie bez monów. Miała ładny, dziewczęcy uśmiech, przy którym na jej policzkach wykwitały urocze dołeczki, nie więcej niż dwadzieścia lat i była smukłą, zgrabną kobietą.

- Hida Akito, kurier od dosłownie paru chwil w randze nikutai, syn Hidy Ogitamaru, przywódcy Czerwonych Wachlarzy, w służbie u Hiruma Makasu - zaprezentował go chui, by następnie wskazać przybyłą i rzec - Hiruma Chiyori Aiko jest moim hatamoto, a także uczennicą szkoły Kuni.

Kobieta skłoniła się uprzejmie, ignorując kawałki stolika, siadając i rzekła:
- Hajime mashite*, Akito-san. Czy jadłeś już dzisiaj ryż?

Żołądek rosłego Kraba poruszył się na myśl o jedzeniu.

- Z chęcią zjem w tak doborowym towarzystwie - odpowiedź przyszła z naturalnym ukłonem. Resztki etykiety wyuczonej przez matkę, pozostały gdzieś w pamięci Kraba, nie wybite przez katorżniczą służbę.



* hajime mashite - (jap.) miło poznać, jak się masz, dosłownie znaczy "po raz pierwszy" i jest używane tylko przy przedstawianiu się.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 11-11-2010 o 15:41.
Eliasz jest offline